KRÓTKA WIADOMOŚĆ POD ROZDZIAŁEM, DZIĘKUJĘ
Justin's POV
Skłamałem. Ponownie okłamałem Alex. Nie powinno budować się związku na kłamstwie, a nasz dodatkowo powstał w chory sposób, którego nie jestem nawet w stanie określić. Dlaczego związałem się z dziewczyną, która jest powodem wszystkich problemów? To ona zajęła moje miejsce i to ona jest córką mojego ojca. Nigdy nie powinienem do tego dopuścić. Powinienem zabić ją w piwnicy, wywieźć do lasu i zakopać. Może jeszcze mógłbym ją zgwałcić, aby mieć z niej jakąś korzyść. Wyszedłem z domu, gdy moja dziewczyna jeszcze spała i szybko wsiadłem do swojego samochodu. Minęło kilko lat odkąd ostatni raz byłem w Los Angeles, dlatego musiałem najeździć się trochę, aż znalazłem stację, na której mogłem zatankować. Restauracja, w której byłem umówiony nie była ciężka do odnalezienia. Nazywała się Kabuki i z naszego domu było do niej jakieś trzydzieści minut drogi. W równe południe zaparkowałem swój samochód przed lokalem i udałem się bezpośrednio do środka. Muszę przyznać, że jak na japońską restaurację ona była całkiem nieźle urządzona. Po lewej stronie od wejścia można było złożyć zamówienia, a po środku znajdowała się masa elegancko urządzonych stolików, głównie dla dwojga. Nie dbałem tego dnia o swój wygląd. Założyłem swoje znoszone już czerwone trampki, jasne spodnie, białą bluzkę, a na to kamizelkę w kratkę. Całość uzupełniłem jednym ze swoich ulubionych kapeluszy. Osoba, z którą umówiłem się siedziała już na miejscu i jak mogłem zauważyć, była zniecierpliwiona.
- Piję już drugą lampkę winę, czemu trwało to tak długo? - głos Pauli dotarł do moich uszu z lekkim opóźnieniem. Zmieniła się, naprawdę się zmieniła. Nie widziałem jej przez jakiś czas i muszę przyznać, że wygląda lepiej niż wcześniej. Jej twarz nie krzyczy już makijażem, jej pomalowana minimalnie, a jej włosy są nieco dłuższe i chyba ciemniejsze. Jedyne co się nie zmieniło to determinacja w jej oczach.
- Szukałem stacji, na której musiałem zatankować. Dobrze wiesz, że samochód nie jeździ na wodę - odpowiedziałem, zajmując miejsce na przeciwko niej.
- Nieważne - przewróciła oczami i ponownie upiła łyk alkoholu - Cieszę się, że w ogóle cię widzę, Justin. Myślałam, że w świecie Biebera nie ma już nic oprócz panienki o blond włosach.
- Jeśli chciałaś się spotkać tylko po to, aby rozmawiać na temat Alex to przykro mi, ale na mnie chyba czas - mój ton głosu był szorstki, na co ona jedynie oblizała usta.
- Nie jest ona jedynym tematem, ale jednym z głównych - wyjęła swój telefon i pokazała mi rozmowę ze mną. - Widzisz to?
- Widzę - wzruszyłem ramionami. - Rozmowa między mną, a tobą jakiś czas temu.
- Dokładnie Justin, jakiś czas temu. Ktoś tu chyba zapomniał o tym, że ma pewien układ, nie uważasz? Nie lubię czekać na odpowiedź, a co gorsze samej prosić się o spotkanie. To powinno wyjść z twojej inicjatywy, Justin.
- Mam dziewczynę - odchrząknąłem i poprawiłem się na krześle. - Nie sądzisz, że mogłaby czuć się oszukana, gdybym pisał z inną? - Paula parsknęła na moje słowa śmiechem, aż niektóre głowy odwróciły się w naszą stronę.
- Oszukana? - uśmiechnęła się szeroko. - Chcesz mi powiedzieć, że przejmujesz się takim czymś w czasie, gdy wystarczy moje jedno nagranie i twoje życie ległoby w gruzach? Chyba zapomniałeś jaka jest stawka i kto ustala w tej grze zasady.
- Oboje doskonale wiemy, że nigdy tego nie zrobisz - wzruszyłem ramionami. - Za bardzo kochasz mojego kutasa i nie wytrzymałabyś bez niego, czyż nie jest tak?
- Och Justin, Justin - pokręciła głową. - Zawsze o wszystkim dowiedzieć się może twoja dziewczyna, chcesz tego?
- Nie masz z nią jakiegokolwiek kontaktu, Paula. Bądźmy szczerzy, nigdy mnie nie wydasz.
- Skąd ta pewność siebie, Bieber? Fakt, że byłam cicho kilka lat nie oznacza, że będę milczeć nadal - mimo, że nie widziałem jej nóg, byłem pewien, że założyła nogę na nogę.
- W takim razie czego chcesz? - przełknąłem ślinę, oczekując jej odpowiedzi.
- Tego, co zawsze. Całego Justina dla siebie, najlepiej teraz w jego samochodzie - jej dłoń powędrowała na moją. - Jak za starych, dobrych czasów, pamiętasz? Przyjaciele od seksu bez słowa przyjaciele.
- Dlaczego uważasz, że zrobię to Alex? - spytałem.
- Bo jej nie kochasz - odpowiedziała natychmiast. - I dobrze o tym wiesz.
- Paula... - zacząłem, ale przerwała mi.
- Posłuchaj mnie uważnie, Bieber. Nie dbam o to jakie macie stosunki, ale jestem pewna, że jej nie kochasz. Wiesz również, że wystarczy moje jedno słowo i mój jeden ruch, aby twoja dupa trafiła do pudła już na zawsze. Dlatego daję ci ostateczną decyzję. Albo przyznasz się Alex do tego, co jest na nagraniu i skończysz ten chory związek, albo ja ją o tym powiadomię, a następnie udam się na policję. Decyzja należy do ciebie, Bieber.
- Ile dajesz mi na to czasu? - spytałem, oblizując usta.
- Zabierzesz ją dzisiaj do klubu Under 21. Pojawię się tam i na moich oczach to skończysz - odpowiedziała pewna siebie.
- Chyba żartujesz - zakpiłem. - Dajesz mi niecały dzień na coś takiego?
- Trzeba było mnie nie ignorować - uśmiechnęła się sztucznie i wstała ze swojego miejsca. - Wieczorem wyślę ci godzinę i konkretne miejsce spotkania - rzuciła i opuściła lokal zostawiając mnie samego. Kurwa.
*
Otworzyłem cicho drzwi od mieszkania z nadzieją, że Alex w dalszym ciągu będzie spała, ale myliłem się. Łóżko było puste, pościelone, a po mojej dziewczynie nie było śladu. Poczułem przez chwilę panikę , ale minęła ona, gdy zobaczyłem otwarte drzwi balkonowe. Zostawiłem zakupy ze sklepu spożywczego na blacie w kuchni, wlewając uprzednio wody do czajnika, by zrobić nam herbatę. Przez całą drogę powrotną rozmyślałem o tym co mam zrobić. Dać ponownie wygrać Pauli? Nie ma tu nikogo u kogo ponownie mógłbym ukryć Alex, ale czy jest tego sens? Czy Paula miała rację, kiedy mówiła, że jej nie kocham? Czy ten przyśpieszony puls i szybsze bicie serca było tego potwierdzeniem? Oblizałem swoje suche od stresu usta i postanowiłem iść poszukać swojej dziewczyny. Cholera, te słowo brzmi teraz dziwnie w mojej głowie. Jedyne co musiałem to zabrać ją teraz na zakupy, a wieczorem wybrać się do tego klubu o którym wspomniała Paula. Boże, trzymaj mnie w opiece... Przechodząc z kuchni do salonu dostrzegłem otwarte okno balkonowe, które może znaczyć jedynie to, że Alex jest teraz na zewnątrz. Wypuściłem nerwowo powietrze i postanowiłem w końcu się z nią przywitać.
- Hej - uśmiechnąłem się delikatnie, kiedy dostrzegłem ją siedzącą na krześle i wpatrującą się w fale oceanu. - Zaraz śniadanie, jesteś głodna?
- Tylko trochę - odwróciła się w moją stronę. - Czemu nigdy mnie nie informujesz, gdy wychodzisz? Wystarczy zwykła kartka, albo...
- Nie lubię cię budzić - przejechałem dłonią po swoich włosach. - Wolałem wyjść wcześniej z domu i wrócić, gdy będziesz jeszcze spała.
- Och - wydukała cicho i posłała mi delikatny uśmiech. Cholera, nie umiem patrzeć w jej oczy, kiedy za parę godzin muszę zrobić jej tak cholerne świństwo. - Mamy na dzisiaj jakieś plany?
- Tak - zamrugałem, gdy jej słowa wybudziły mnie z moich myśli. - Jemy śniadanie i jedziemy na miasto, potrzebujesz czegoś na dzisiejszy wieczór.
- A co jest dzisiaj? - z całych sił starałem się nie przewrócić oczami, te pytania zaczęły być irytujące.
- Piątek - odpowiedziałem jakby to było najbardziej oczywiste na świecie. - Po drugie wybierzemy się dzisiaj do jakiegoś klubu, co o tym myślisz?
- Nie wiem czy mam ochotę... - zaczęła, przez co miałem ochotę uderzyć głową o ścianę. Kurwa, ona naprawdę zaczęła mnie denerwować. - Ale jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwy to nie odmówię.
Ale jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwy to nie odmówię.
- Cieszę się - odpowiedziałem szczerze i wszedłem do środka z nadzieją, że podąża za mną. - Co masz ochotę zjeść? - spytałem, gdy weszła za mną do kuchni.
- Zaskocz mnie - zachichotała i zajęła miejsce przy stole. - Zrób to, co lubisz najbardziej.
- Co powiesz na naleśniki i dobrą kawę? - uśmiechnąłem się i podszedłem do szafek, aby wyjąć potrzebne produkty.
- Jasne - skinęła głową i założyła nogę na nogę. - Myślałeś już co zrobisz na swoje urodziny?
- Nie - skłamałem. Oczywiście, że wiem. Chcąc nie chcąc odeślę cię do domu i wyjadę daleko za granicę, abym miał spokój od każdego. - Czemu pytasz?
- Wiem, że jeszcze dużo czasu, ale nie myślałeś o żadnej imprezie czy coś? - uniosła brew.
- Och, Alex - pokręciłem głową. - Nie zauważyłaś już, że nie mam zbyt wielu znajomych?
- A ten chłopak z imprezy urodzinowej? Wydawał się...
- Nie - warknąłem, na co podskoczyła. - Ten skurwiel chciał z tobą zdjęcie, przez co moglibyśmy łatwo wpaść. Po drugie chcesz na nowo wskoczyć mu do gardła?
- Myślałam, że już sobie to wyjaśniliśmy... - wstała i podeszła w moim kierunku. - Przeprosiłam cię i jak dobrze pamiętam ty mi wybaczyłeś, nie było tak?
- Nie wiem - wzruszyłem ramionami. Szczerze nie obchodziło mnie to teraz.
- Co jest z tobą dzisiaj nie tak? - westchnęła. - Zachowujesz się tak jak gdybym zrobiła ci coś złego, a jak dobrze pamiętam taka sytuacja nie miała miejsca. Przepraszam, że wspomniałam o sylwestrze, naprawdę nie chciałam...
- Zamknij się już - powiedziałem nieco głośniej niż powinienem. - To znaczy nie chcę o tym myśleć, nie lubię obchodzić urodzin.
- Nie musisz z tego powodu wyżywać się na mnie - odpowiedziała smutnym głosem i wyszła z kuchni.
Powinien pewnie teraz za nią pobiec i powiedzieć przepraszam. Szczerze nie mam na to czasu, chcę zrobić te pieprzone śniadanie i zabrać ją na zakupy, po czym do tego klubu. Mam dość tego, że Paula może kontrolować moje życie. Jestem zmęczony faktem, że wystarczy jeden jej ruch, abym poszedł siedzieć. Kiedy woda dała znać, że jest już gotowa zalałem szybko kubki dla mnie i Alex, po czym poszedłem jej poszukać. Usłyszałem jedynie odgłos wody, co świadczyło o tym, że była w trakcie prysznica.
- Śniadanie gotowe - mój głos był obojętny. - Jak skończysz robić co robisz, to przyjdź. Chcę jak najszybciej jechać na miasto, dobrze?
- Dobrze panie wszystko-musi-być-po-mojej-myśli - odpowiedziała z irytacją w głosie, na co przewróciłem oczami.
- Nie zachowuj się jak dziecko - bąknąłem pod nosem i wróciłem do kuchni, aby nałożyć nam naleśniki. Alex zjawiła się po około pięciu minutach ubrana jeszcze w piżamę. Kurwa, czy ona nie rozumie słów, że chcę jechać na te miasto jak najszybciej?
- Nie masz ciuchów? - spytałem, mierząc ją od góry do dołu. - Alex, ja nie żartuję, kiedy mówię, że się śpieszę...
- O co ci dzisiaj chodzi?! - wybuchła, na co rozszerzyłem swoje oczy. - Cały dzień jesteś kimś innym, wyżywasz się na mnie chociaż nie zrobiłam nic złego. Jeśli masz jakiś problem to powiedz mi o nim, a może ci pomogę. Przestań traktować mnie dzisiaj jak swojego wroga, bo zaczyna mnie to cholernie męczyć...
Stałem zdumiony, kiedy blondynka prowadziła monolog sama ze sobą, bo szczerze powiedziawszy nawet jej nie słuchałem. Baby i ich potrzeba wygadania się, jak gdyby to kogoś miało obchodzić...
- Słyszysz w ogóle co ja do ciebie mówię?! - popchnęła mnie lekko, przez co przez chwilę straciłem równowagę.
- Jeszcze raz podniesiesz na mnie rękę to obiecuję, że będę jeszcze bardziej niemiły - odpowiedziałem ze złością w głosie.
- Śmiało "mężczyzno" - powiedziała, kładąc nacisk na słowo mężczyzna. - Chyba nic mnie już nie zaskoczy.
- Po prostu skończ, dobrze? - zaczynałem być coraz bardziej poirytowany jej humorem dzisiaj, chociaż to ja zacząłem tą popapraną atmosferę. - Zjemy w spokoju śniadanie, ubierzesz się i pojedziemy na zakupy.
- Nie chcę żebyś wydawał na mnie swoje pieniądze. Nie teraz, gdy traktujesz mnie jak śmiecia - warknęła i opuściła kuchnię. - Aha, straciłam ochotę na twoje śniadanie.
- Proszę bardzo! - dałem upust swoim nerwom i rzuciłem talerzem o ziemię, który rozpadł się na tysiące małych kawałków. - Nie chcesz jeść? To nie jedz! Naprawdę mam w dupie to czy będziesz głodna czy nie, masz do cholery osiemnaście lat, więc powinnaś umieć zadbać sama o siebie. Latam przy tobie jak pierdolony idiota, a ty masz problem z tym, że chcę, abyś się pośpieszyła z ubraniem, skoro wiesz, że mi się śpieszy.
Naprawdę liczyłem, że po tym wybuchu przestraszy się mnie i zrezygnuje z jakiejkolwiek konfrontacji, ale ona zamiast tego podeszła i przytuliła mnie z całej siły. Czy mówiłem już, że dziewczyny są zdrowo poprane?
- C-co ty robisz? - jęknąłem, będąc zaskoczony jej zachowaniem.
- Przytulam się do swojego chłopaka, czy to przestępstwo? - uniosła głowę i popatrzyła w moje oczy. - Do chłopaka, który jest bipolarny, ale mimo wszystko go kocham.
Oblizałem swoje usta nie wiedząc co mam powiedzieć. Kurwa, powinienem teraz odpowiedzieć ja ciebie też czy zignorować jej słowa i po prostu odwzajemnić jej uścisk?
- Justin? - spytała, stając na palcach tak, że była ze mną na równej wysokości. - Możesz mi powiedzieć co cię gryzie? I nie próbuj mi wmawiać, że wszystko w porządku, bo nie znam cię od dzisiaj i wiem, że jest coś na rzeczy. Rozmawiaj ze mną - nalegała.
- Jestem zmęczony - na nowo skłamałem, ale to żadna nowość w naszym związku. - Możesz iść się ubrać, abyśmy mogli jechać na zakupy, proszę?
- Niech ci będzie - westchnęła i odeszła zrezygnowana. - Mam nadzieję, że to nic poważnego i jak się prześpisz to ci przejdzie.
Och, chciałbym...
Alex's POV
Po trzech godzinach z Justinem na mieście w końcu udało się wrócić nam do domu. O dziwo chłopak nie miał swoich humorków, ale w dalszym ciągu traktował mnie z dystansem. Cały ten czas zastanawiałam się co mogłam zrobić źle, czym go uraziłam, że traktuje mnie w taki, a nie inny sposób. Przecież daję mu to, czego chce. Robię wszystko, aby w jakikolwiek sposób sprawić, by był szczęśliwy. Zgodziłam się nawet iść do klubu po to, aby na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wiem też, że Justin jest moim pierwszym chłopakiem, ale wydaje mi się, że nie jestem aż tak zła w związku, skoro nadal jesteśmy razem. Może faktycznie stresował go fakt urodzin? A może źle zrobiłam przypominając mu o sylwestrze? Naprawdę nie wiem co zrobiłam źle, ale byłam też pewna, że zbyt szybko się o tym nie dowiem. Obecnie była godzina osiemnasta, a z tego co pamiętam do klubu mieliśmy udać się koło dwudziestej, więc nie zostało mi za wiele czasu na to, by się wyszykować. Po szybkim prysznicu i wysuszeniu swoich włosów, co zajęło mi dobre czterdzieści minut przystąpiłam do szykowania się. W dalszym ciągu nie wiem też czemu Justinowi aż tak bardzo zależało na tym wypadzie do klubu, ale mówił o nim przez ostatnie godziny. Prosił też, abym wybrała na tę okazję coś, co mu się będzie podobało, więc ta noc musiała być dla niego naprawdę ważną.
Nie wiem jaka moda panuje w Los Angeles. Co ja gadam, ja po prostu jestem zbyt nudną osobą, abym wiedziała co powinnam założyć na imprezę, a czego nie. Mój pierwszy raz był z Justinem, co skończyło się źle, bo wróciłam do domu zalana w trupa, ale nie chcę tego wspominać, a co gorsze powtarzać dzisiaj. Długo myślałam co mam dzisiaj na siebie włożyć, ale w końcu zdecydowałam się na jasne, krótkie spodenki w połączeniu z czarną bluzką, która opadła dość seksownie na ramię, czyniąc je tym samym odkryte. Nie miałam pojęcia czy ten strój będzie pasował Justinowi, ale nie było czasu na jego zmianę. Zegar wskazywał godzinę dziewiętnastą piętnaście, co oznaczało, że zostało mi jakieś dziesięć minut na makijaż. Korzystając z kosmetyków, które Justin kupił mi jeszcze w Stratford wytuszowałam dość mocno swoje rzęsy, nałożyłam podkład oraz pomadkę na usta. Swoje włosy zostawiłam w naturalnym skręcie i pozwoliłam im swobodnie opadać na ramiona.
Będąc nawet zadowoloną z efektu końcowego, postanowiłam opuścić łazienkę i odszukać swojego chłopaka, aby poinformować go, że jestem gotowa. Jak się okazuje był on już gotowy. Na sobie miał czarne spodnie, czarną podkoszulkę oraz kurtkę w panterkę, która naprawdę mu pasowała.
- Ładnie wyglądasz - odezwałam się, gdy on zakładał swój zegarek. - Bardzo.
- Dziękuję - skinął głową i podszedł bliżej mnie. Przez chwilę naprawdę miałam nadzieję, że mnie obejmie lub chociaż pocałuje, ale on był daleki tego.
- Justin? - spytałam, gdy minął mnie po okulary, które leżały na szafce nocnej. - Zanim wyjdziemy, chcę cię o coś spytać.
- Śmiało - odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc. - Coś nie tak?
- Zrobiłam coś źle? - mój głos był smutny. - Staram się być jak najlepszą pierwszą dziewczyną, ale widocznie nie jestem dla ciebie wystarczająca. Widzę jak mnie dzisiaj traktujesz, jakbym była twoim wrogiem albo piątym kołem u wozu. Jeśli robię coś, co ci przeszkadza po prostu mi powiedz. Boli mnie fakt, że mój własny chłopak, który zabrał mnie tutaj, aby pobyć ze mną sam na sam ma mnie za kogoś, kto mu ewidentnie przeszkadza.
- Daj spokój - jego obojętność była nie do wytrzymania. - Jesteś już gotowa?
- Znowu to robisz - westchnęłam, mijając go.
- Robię co? - udał zdziwionego, chociaż wiedział dokładnie o czym mówię.
- Zmieniasz temat, gdy pytam jaki jest twój problem - przewróciłam oczami chcąc jak najszybciej opuścić to mieszkanie i być w drodze do tego cholernego klubu. Nie musiałam być na miejscu, aby wiedzieć jak bardzo ciężka będzie to dla mnie noc, biorąc pod uwagę zachowanie Justina.
- Może problem nie tkwi we mnie, a w tobie? - spytał, a sztuczny uśmiech wymalowany był na jego ustach. Już miałam ochotę ponownie się odezwać, ale zadzwonił jego telefon, który odebrał od razu. - Jeszcze nie - oblizał swoje usta, nie zaczynając nawet rozmowy od zwykłego cześć. - Tak, wiem o tym - powiedział nieco głośniej, na co zmrużyłam oczy. - Parę minut, obiecuję.
- Kto dzwonił? - zapytałam, gdy wsunął telefon do kieszeni swoich dżinsów.
- Zadajesz za dużo pytań, wiesz o tym? - tym razem to on przewrócił oczami i wyszedł z domu, zostawiając mnie daleko w tyle.
- Dupek - mruknęłam sama do siebie, podążając za moim nadąsanym chłopakiem.
*
Jeśli ktokolwiek spytałby mnie czego najbardziej nie lubię w klubach, które są wypełnione po brzegi to zapach potu zmieszanego z alkoholem oraz widok bezwstydnych osób, które obmacują się na środku parkietu. Całą drogę do Under 21 Justin nie odezwał się do mnie nawet słowem. Jego wzrok utkwiony był w drodze, a ja sama nie miałam ochoty zaczynać rozmowy, która zaraz i tak zamieniłaby się w kłótnię. Niespodziewanie chwycił moją dłoń, abyśmy mogliśmy przecisnąć się przez tłum ludzi, co było dla mnie dość dużym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę fakt, że nie mieliśmy ze sobą dzisiaj żadnego bliższego stosunku.
- Boli - syknęłam, kiedy jego dłoń prawie miażdżyła moją. Czy on nie zdawał sobie sprawy z tego jaką ma siłę? Szatyn zignorował jednak moje słowa i w dalszym ciągu ciągnął mnie przez parkiet. - Słyszysz mnie do cholery?! - wyrwałam się z jego uścisku, zwracając tym samym uwagę niektórych ludzi siedzących przy barze. - Co się z tobą dzisiaj dzieje?
- Po prostu chodź - mruknął obojętnie. Cóż za nowość.
Dopiero teraz miałam lepszą okazję, aby przyjrzeć się wystrojowi klubu od środka. Czerwone i zielone reflektory oświetlały cały lokal, a podłoga była w postaci błyszczących kafelek. Ściany obklejone były różnego rodzaju plakatami, ale nie mogłam dostrzec co dokładnie na nich widnieje, przez tłum, który oparty był o ścianę i robił Bóg wie co. Przewróciłam oczami na te osoby. Niektóre dziewczyny wyglądały na piętnaście lat, więc jakim cudem udało im się wejść do lokalu, który jest dla osób pełnoletnich? Do tego ich stroje... kto wypuszcza dzieci w tak krótkich spódniczkach i z takim makijażem? Ja w wieku piętnastu lat siedziałam na oknie w domu i czytałam jakieś bezsensowne romansidło, wyobrażając sobie, że to ja jestem główną bohaterkę i to mnie spotyka niespodziewana miłość. Ta, bajki.
Justin wykazał się rozumem i odsunął krzesło dla mnie, gdy jak zgaduję dotarliśmy na nasze miejsca. Usiadł na przeciwko mnie i dogłębnie patrzył w moje oczy. Nie był sobą. Mogłam zauważyć to z samego rana, ale dopiero teraz dostrzegłam to w jego oczach. Byłe inne. Smutne.
- Wydaje mi się, że klubu nie są moim ulubionym miejscem - ponownie jako pierwsza zaczęłam rozmowę, będąc gotowa na odpowiedź typu "zamknij się".
- Rozluźnij się - oblizał usta i wyjął swój telefon.
Widziałam po nim, że miał ochotę na zabawę. Wiedziałam także, że ja nie miałam nawet najmniejszej. Siedzieliśmy przez parę minut w ciszy, aż obcy mężczyzna na moje oko w wieku dwudziestu dwóch lat zatrzymał się przy naszym stoliku. Był wyższy od Justina i na pewno był potężniejszy. Miał krótko obcięte brązowe włosy, a jego grzywka sterczała do góry przez chyba za dużą ilość żelu. Na jego nosie widniały okulary, które szczerze dodawały mu uroku.
- Jakiś problem? - odezwał się mój chłopak, a ja zdałam sobie sprawę, że zagapiłam się na nieznajomego.
- Twoja dziewczyna? - spytał, wskazując na mnie brodą.
- Tak - odpowiedział pewny siebie. Cały on.
- Mogę ją prosić do tańca? - oczekiwałam, że Justin zaraz wybuchnie i zacznie się jakaś awantura, ale on tak zwyczajnie oddał mnie w ręce obcego typa!
- Ta - mruknął, wracając do swojego telefonu. Popatrzyłam na niego zdezorientowana. Co jest z Justinem, który pobił prawie kiedyś chłopaka tylko dlatego, że zatrzymałam się przy jego psie?!
- Słucham? - uniosłam brew, kierując swoje słowa do szatyna.
- Idź się wyluzuj - posłał mi zachęcający uśmiech i na nowo wrócił do telefonu. Kompletnie go nie rozumiem. Czy ktoś wymienił mojego kochającego chłopaka na gówno-mnie-obchodzisz chłopaka?
- Nie wierzę... - burknęłam pod nosem i umieściłam swoją dłoń w dłoni bruneta.
Z racji tego, że nasz stolik był na piętrze, skierowaliśmy się na dół, aby dostać się bezpośrednio na parkiet. Nie słuchałam takiej muzyki, ale mogłam rozpoznać kawałek, który obecnie leciał. Chris Brown - Loyal.
- Jak ci na imię? - spytał nieznajomy, gdy próbowaliśmy wygospodarować odrobinę wolnego miejsca na parkiecie. - Jestem Michael.
- Alex - uśmiechnęłam się delikatnie i skinęłam głową. Dopiero teraz przyjrzałam się temu, jak był ubrany. Miał na sobie czarne rurki, a do tego jasną, dżinsową koszulkę i trampki. Do tego zapach jego perfum był tak intensywny, że mogłam się założyć, iż do najbiedniejszych on nie należy.
Poczułam jak Michael łapie mnie za rękę i ciągnie w kierunku baru. Wiele osób kiwało do bruneta, więc musiał być znany w tym klubie. Zauważyłam, że przyglądała mi się wielu chłopaków, a dziewczyny patrzą na mnie i kręcą głowami. Co? Jestem gorsza, kiedy nie mam spódniczki, która prawie odsłania mój tyłek?
- Co chcesz? - zapytał, gdy znaleźliśmy się przed barem. Muzyka była tak głośna, że musiał szepnąć mi to do ucha, wysyłając ciepły oddech na moją skórę, przez co przeszedł mnie dreszcz. Mogłam wyczuć, że już trochę wypił, ale mimo wszystko i tak uważałam jego perfumy za jeden z najpiękniejszych zapachów.
- Wodę z lodem - odpowiedziałam, na co Michael zachichotał.
- Wodę? Nie pijesz alkoholu? - uniósł swoją brew.
- Nie przepadam - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Cóż, dzisiaj to polubisz - zdecydował za mnie i zamówił dwa Cuba Libry. Co to do cholery jest?
- Hej, mówiłam, że nie piję - nachyliłam się do jego ucha, bo muzyka nie pozwalała nam normalnie rozmawiać.
- Nie gadaj głupot, wypijesz jednego drinka, zatańczymy i wrócisz do swojego chłopaka - uśmiechnął się, kiedy barman podał nam alkohol. Były to dwa, dość duże czerwone plastikowe kubki z dodatkiem lodu.
Obserwowałam jak brunet przechyla zawartość kubeczka do swojego gardła, nie robiąc nawet dziwnej miny, która zawsze towarzyszy mi, gdy piję alkohol. Wydał z siebie zadowolony jęk i zachęcił mnie do tego samego.
- To jest dobre - uśmiechnął się i zamówił sobie drugą kolejkę. - Patrz, aby było ci raźniej wypiję teraz razem z tobą, dobrze?
- Nie wiem - odpowiedziałam, przygryzając swoją wargę.
- Przecież nic ci nie zrobię - uniósł dłonie w geście obronnym. - Nie jestem żadnym zboczeńcem, spokojnie.
- Dobrze wiedzieć - zachichotałam i skinęłam głową na znak, że napiję się z nim.
- Zuch dziewczynka - poklepał mnie po plecach i odebrał swój kubeczek. - No to na zdrowie.
Nie wierzę, że dałam radę wypić ten palący trunek na raz. Czułam jak mój przełyk pali, a Michael przyglądał mi się z rozbawieniem.
- Początki zawsze są najgorsze - zachichotał, na co uderzyłam go lekko w ramię. - Hej, za co to!
Nie mogłam nic poradzić, ale jego poczucie humoru naprawdę było zaraźliwe. Nie znałam go długo, ale Michael wydawał się być chłopakiem, który nigdy nie narzeka na życie. Tego teraz najbardziej mi brakowało, głównie dlatego, że mój chłopak był obrażony na cały świat i nie miał nawet ochoty na wspólne spędzanie ze mną czasu.
- Śmiejesz się z mojej miny! - zażartowałam, na co on jedynie przewrócił oczami. - A teraz zrobiłeś to!
- Co? - doskonale wiedział o co chodzi, ale wolał się droczyć.
- O przewracanie oczami - westchnęłam.
Brunet nic nie powiedział i zanim zdążyłam cokolwiek dodać, znaleźliśmy się wspólnie na parkiecie. Piosenka, która aktualnie wydobywała się z głośników należała do Rihanny i skłamałabym, gdybym powiedziała, że jej nie znam. Nie wiedziałam jak mam się zachowywać i zaczęłam rozglądać się po innych parach na parkiecie. Nie ma mowy. Kręcenie tyłkiem przed kroczem chłopaka to nie jest moja bajka, a on nie jest nawet moim chłopakiem. Spojrzałam ponownie na Michaela, który przyglądał mi się z rozbawieniem.
- Co takiego? - powiedziałam nieco zdenerwowana. - To znaczy...
- Nic - wzruszył ramionami i uśmiechnął się, przez co w jego policzkach ukazały się słodkie dołeczki. - Wyglądasz zabawnie, gdy jesteś zakłopotana.
- Skąd pomysł, że jestem? - uniosłam brew, na co on ponownie się zaśmiał.
- Och proszę cię - machnął rękę. - Jesteś słabą aktorką.
- Okeeeej - mruknęłam, mrużąc oczy. - Za to potrafię być zabawna.
- Tak, to wychodzi ci znakomicie. Chodź, zatańczymy.
Przez naszą krótką rozmowę nie zauważyłam nawet, że piosenka Rihanny dobiegła końca, a obecnie leciało More od Ushera. Lubiłam tą piosenkę. Była dość stara, ale miała w sobie coś, co powodowało, że twoje nogi same chciały tańczyć. Zaczęliśmy tańczyć obok siebie, a alkohol, który wypiłam wcześniej dodawał mi nieco odwagi. Przez cały ten czas nie pomyślałam o Justinie. Jak widać on również nie martwił się o to gdzie jestem, bo prawdopodobnie przedzierałby się już przez tłum i zawoził mnie do domu.
- Coś nie tak? - głos Michaela wyrwał mnie z zamysłów, gdy w dalszym ciągu tańczyliśmy do piosenki. - Wyglądasz na rozkojarzoną.
- Przepraszam - ścisnęłam usta w cienką linię i założyłam pasmo włosów za ucho. - Po prostu się zamyśliłam, przepraszam.
- Nie szkodzi - zaśmiał się. - Jeśli chcesz możemy iść ponownie do baru, co ty na to?
Skinęłam głową i nim się obejrzałam siedziałam na wysokim krześle, a ten sam barman co wcześniej podszedł do nas i spytał co chcemy. Brunet posłał mi pytające spojrzenie, na co jedynie wzruszyłam ramionami. Raz się żyje, napiję się tego, co mi zamówi. Po chwili przede mną pojawiły się cztery kieliszki niebieskiej substancji.
- Co to? - spytałam, czując się żałośnie, że nie znam żadnego rodzaju alkoholu.
- Kamikadze - uśmiechnął się. - Mamy razem po cztery shoty, które należy wypić na raz.
- Na raz? - powiedziałam nieco głośno. - Nie jestem pewna, czy wypiję jeden kieliszek.
- Wypijesz - zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu, dodając otuchy.
Justin's POV
Nie miałem zamiaru puszczać Alex z tym obcym typem, ale prawdę mówiąc, spadł mi on z nieba. Nie musiałem wymyślać jej głupiej wymówki, aby iść porozmawiać z Paulą. Od czasu do czasu wyglądałem przez barierkę, chcąc ujrzeć ją w tłumie, ale klub był zbyt pełny, bym mógł ją dostrzec. Kiedy miałem iść do baru zamówić jakikolwiek alkohol, na mojej talii pojawiły się kobiece dłonie. Już poczułem lekkie szczęście, że Alex jest cała i zdrowa, ale moje szczęście szybko zmieniło się w irytację, gdy piskliwy głos Pauli dotarł do moich uszu.
- Grzeczny chłopczyk - odwróciłem się w jej stronę, a ona w tym samym momencie przycisnęła swoje usta do moich. Poczułem alkohol i smak jej malinowego błyszczyka.
- Przestań - odepchnąłem ją lekko, na co uniosła brew. - Nie wiem gdzie jest Alex, może nas zobaczyć w każdej chwili.
- Jeszcze tego nie skończyłeś? - przeniosła ciężar ciała na jedną stronę. - Chyba żartujesz sobie ze mnie.
- Chciałem porozmawiać - odpowiedziałem szczerze i na nowo usiadłem do stolika, a ona zrobiła to samo.
- Więc słucham - skrzyżowała swoje dłonie pod brodą i patrzyła na mnie wyczekująco. - Byle szybko. Przyszłam do klubu się zabawić, a nie słuchać twoich żali.
- Nie jestem pewien, czy chcę to zrobić - powiedziałem, patrząc w jej oczy. - Nie chcę tego kończyć.
- Tego? - spojrzała pytająco.
- Tego co jest między mną, a Alex.
Paula parsknęła śmiechem i pokręciła głową. Ta suka jest jest wrzód na dupie. Pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie i nie chce zniknąć.
- Gdzie ona jest? - jej głos był nerwowy. - Gdzie jest twoja dziwka?
- Alex nie jest dziwką! - warknąłem. Nie jest tobą.
- Mniejsza o to - machnęła ręką. - Skoro ty nie chcesz tego skończyć, ja skończę to za ciebie.
- Nie masz prawa wpieprzać się w moje życie - przysięgam, gdyby nie było tu ludzi, zabiłbym ją.
- Tu się mylisz - uśmiechnęła się i pokiwała palcem. - Mogłabym nawet powiedzieć, że mogę nim rządzić. W dalszym ciągu zapominasz, że mam coś, co może cię zniszczyć w sekundę. Dawałam ci wiele czasu i ostrzeżeń. Nie posłuchałeś mnie za pierwszym razem i gdzieś ją ukryłeś. Tu nie masz do kogo jej oddać, więc pozostaje ci słuchać moich poleceń. Więc jak będzie? Pójdziesz po nią teraz i zakończysz to, czy potrzebujesz pomocy mojej i mojego przyjaciela?
- Jesteś suką, wiesz o tym? - skinęła głową, nie przejmując się doborem moich słów. - Czemu nie możesz znaleźć sobie innego zajęcia niż mieszanie w moim życiu? Na czym ci zależy tak bardzo? Na tym, abym siedział w więzieniu?
- Wiesz czego chcę i nie próbuj udawać głupiego.
- A ty doskonale wiesz, że tego nie dostaniesz. Nigdy nie będziesz dla mnie kimś więcej niż puszczalską dziwką. Sama wyrobiłaś sobie taką opinię, więc nie miej pretensji, że za taką cię mają.
- Dość tego! - warknęła i uderzyła dłonią o stolik. - Byłam cierpliwa, dawałam ostrzeżenia i szanse, starałam się być miłą, ale ty tego nie doceniasz.
Patrzyłem na nią pytającym wzrokiem, aż podniosła się z krzesła i zaczęła schodzić po schodach, w kierunku parkietu. Kurwa.
- Paula! - krzyknąłem za nią, ale nawet się nie obejrzała. Wiedziałem co chce zrobić. Poszła szukać Alex, aby wyjawić jej całą prawdę. - Paula!
Krzyczałem za nią, ale dziewczyna szła pewnym krokiem w dół. Przekląłem raz jeszcze pod nosem i zacząłem biec za nią, aby powstrzymać ją przed zniszczeniem mojego życia. No może w połowie, chodziło jedynie o Alex i o to, aby nie dowiedziała się o mojej przeszłości. Dostrzegłem swoją dziewczynę z tym samym chłopakiem co wcześniej przy barze. Paula była już niedaleko, ale Alex jeszcze jej nie dostrzegła.
- Stój do cholery! - szarpnąłem za jej ramię, na co odwróciła się ze złością w oczach. - Nie pokażesz jej niczego, rozumiesz?
- Pewny jesteś? - strząchnęła moją dłoń. - Alex!
- Zamknij się ty głupia suko! - z całych sił chciałem zasłonić jej usta, ale było za późno. Oczy Alex i tego kolesia skierowały się w naszą stronę. Jej ciało zesztywniało natychmiast.
- Alex, twój chłopak pragnie ci coś powiedzieć - krzyknęła w jej stronę, podchodząc do baru. - Chcesz się dowiedzieć prawdy?
Alex wstała ze swojego miejsca, a chłopak który jej towarzyszył patrzył na nas jak na grupę idiotów. Popatrzyła na mnie pytającym spojrzeniem, a jej usta były lekko rozchylone. Moja mała dziewczynka.
- Nie słuchaj jej! - warknąłem w stronę Pauli, ale ona jedynie przewróciła oczami. - Alex nie słuchaj jej!
- O co tu chodzi? - spytała, patrząc to na mnie, to na Paulę. - Justin!
Już chciałem cokolwiek powiedzieć, kiedy Paula w tym samym momencie wbiła się w moje usta. Nie widziałem jej, ale doskonale wiedziałem, jak chytrze uśmiecha się po tym, co zrobiła.
- Szach i mat, kochanie - powiedziała zwycięsko, kiedy oderwała się ode mnie. Pierwsze co chciałem zrobić to podejść do Alex i wytłumaczyć jej całą sytuację, ale zniknęła. Kurwa.
- Hej - uśmiechnąłem się delikatnie, kiedy dostrzegłem ją siedzącą na krześle i wpatrującą się w fale oceanu. - Zaraz śniadanie, jesteś głodna?
- Tylko trochę - odwróciła się w moją stronę. - Czemu nigdy mnie nie informujesz, gdy wychodzisz? Wystarczy zwykła kartka, albo...
- Nie lubię cię budzić - przejechałem dłonią po swoich włosach. - Wolałem wyjść wcześniej z domu i wrócić, gdy będziesz jeszcze spała.
- Och - wydukała cicho i posłała mi delikatny uśmiech. Cholera, nie umiem patrzeć w jej oczy, kiedy za parę godzin muszę zrobić jej tak cholerne świństwo. - Mamy na dzisiaj jakieś plany?
- Tak - zamrugałem, gdy jej słowa wybudziły mnie z moich myśli. - Jemy śniadanie i jedziemy na miasto, potrzebujesz czegoś na dzisiejszy wieczór.
- A co jest dzisiaj? - z całych sił starałem się nie przewrócić oczami, te pytania zaczęły być irytujące.
- Piątek - odpowiedziałem jakby to było najbardziej oczywiste na świecie. - Po drugie wybierzemy się dzisiaj do jakiegoś klubu, co o tym myślisz?
- Nie wiem czy mam ochotę... - zaczęła, przez co miałem ochotę uderzyć głową o ścianę. Kurwa, ona naprawdę zaczęła mnie denerwować. - Ale jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwy to nie odmówię.
Ale jeśli to sprawi, że będziesz szczęśliwy to nie odmówię.
- Cieszę się - odpowiedziałem szczerze i wszedłem do środka z nadzieją, że podąża za mną. - Co masz ochotę zjeść? - spytałem, gdy weszła za mną do kuchni.
- Zaskocz mnie - zachichotała i zajęła miejsce przy stole. - Zrób to, co lubisz najbardziej.
- Co powiesz na naleśniki i dobrą kawę? - uśmiechnąłem się i podszedłem do szafek, aby wyjąć potrzebne produkty.
- Jasne - skinęła głową i założyła nogę na nogę. - Myślałeś już co zrobisz na swoje urodziny?
- Nie - skłamałem. Oczywiście, że wiem. Chcąc nie chcąc odeślę cię do domu i wyjadę daleko za granicę, abym miał spokój od każdego. - Czemu pytasz?
- Wiem, że jeszcze dużo czasu, ale nie myślałeś o żadnej imprezie czy coś? - uniosła brew.
- Och, Alex - pokręciłem głową. - Nie zauważyłaś już, że nie mam zbyt wielu znajomych?
- A ten chłopak z imprezy urodzinowej? Wydawał się...
- Nie - warknąłem, na co podskoczyła. - Ten skurwiel chciał z tobą zdjęcie, przez co moglibyśmy łatwo wpaść. Po drugie chcesz na nowo wskoczyć mu do gardła?
- Myślałam, że już sobie to wyjaśniliśmy... - wstała i podeszła w moim kierunku. - Przeprosiłam cię i jak dobrze pamiętam ty mi wybaczyłeś, nie było tak?
- Nie wiem - wzruszyłem ramionami. Szczerze nie obchodziło mnie to teraz.
- Co jest z tobą dzisiaj nie tak? - westchnęła. - Zachowujesz się tak jak gdybym zrobiła ci coś złego, a jak dobrze pamiętam taka sytuacja nie miała miejsca. Przepraszam, że wspomniałam o sylwestrze, naprawdę nie chciałam...
- Zamknij się już - powiedziałem nieco głośniej niż powinienem. - To znaczy nie chcę o tym myśleć, nie lubię obchodzić urodzin.
- Nie musisz z tego powodu wyżywać się na mnie - odpowiedziała smutnym głosem i wyszła z kuchni.
Powinien pewnie teraz za nią pobiec i powiedzieć przepraszam. Szczerze nie mam na to czasu, chcę zrobić te pieprzone śniadanie i zabrać ją na zakupy, po czym do tego klubu. Mam dość tego, że Paula może kontrolować moje życie. Jestem zmęczony faktem, że wystarczy jeden jej ruch, abym poszedł siedzieć. Kiedy woda dała znać, że jest już gotowa zalałem szybko kubki dla mnie i Alex, po czym poszedłem jej poszukać. Usłyszałem jedynie odgłos wody, co świadczyło o tym, że była w trakcie prysznica.
- Śniadanie gotowe - mój głos był obojętny. - Jak skończysz robić co robisz, to przyjdź. Chcę jak najszybciej jechać na miasto, dobrze?
- Dobrze panie wszystko-musi-być-po-mojej-myśli - odpowiedziała z irytacją w głosie, na co przewróciłem oczami.
- Nie zachowuj się jak dziecko - bąknąłem pod nosem i wróciłem do kuchni, aby nałożyć nam naleśniki. Alex zjawiła się po około pięciu minutach ubrana jeszcze w piżamę. Kurwa, czy ona nie rozumie słów, że chcę jechać na te miasto jak najszybciej?
- Nie masz ciuchów? - spytałem, mierząc ją od góry do dołu. - Alex, ja nie żartuję, kiedy mówię, że się śpieszę...
- O co ci dzisiaj chodzi?! - wybuchła, na co rozszerzyłem swoje oczy. - Cały dzień jesteś kimś innym, wyżywasz się na mnie chociaż nie zrobiłam nic złego. Jeśli masz jakiś problem to powiedz mi o nim, a może ci pomogę. Przestań traktować mnie dzisiaj jak swojego wroga, bo zaczyna mnie to cholernie męczyć...
Stałem zdumiony, kiedy blondynka prowadziła monolog sama ze sobą, bo szczerze powiedziawszy nawet jej nie słuchałem. Baby i ich potrzeba wygadania się, jak gdyby to kogoś miało obchodzić...
- Słyszysz w ogóle co ja do ciebie mówię?! - popchnęła mnie lekko, przez co przez chwilę straciłem równowagę.
- Jeszcze raz podniesiesz na mnie rękę to obiecuję, że będę jeszcze bardziej niemiły - odpowiedziałem ze złością w głosie.
- Śmiało "mężczyzno" - powiedziała, kładąc nacisk na słowo mężczyzna. - Chyba nic mnie już nie zaskoczy.
- Po prostu skończ, dobrze? - zaczynałem być coraz bardziej poirytowany jej humorem dzisiaj, chociaż to ja zacząłem tą popapraną atmosferę. - Zjemy w spokoju śniadanie, ubierzesz się i pojedziemy na zakupy.
- Nie chcę żebyś wydawał na mnie swoje pieniądze. Nie teraz, gdy traktujesz mnie jak śmiecia - warknęła i opuściła kuchnię. - Aha, straciłam ochotę na twoje śniadanie.
- Proszę bardzo! - dałem upust swoim nerwom i rzuciłem talerzem o ziemię, który rozpadł się na tysiące małych kawałków. - Nie chcesz jeść? To nie jedz! Naprawdę mam w dupie to czy będziesz głodna czy nie, masz do cholery osiemnaście lat, więc powinnaś umieć zadbać sama o siebie. Latam przy tobie jak pierdolony idiota, a ty masz problem z tym, że chcę, abyś się pośpieszyła z ubraniem, skoro wiesz, że mi się śpieszy.
Naprawdę liczyłem, że po tym wybuchu przestraszy się mnie i zrezygnuje z jakiejkolwiek konfrontacji, ale ona zamiast tego podeszła i przytuliła mnie z całej siły. Czy mówiłem już, że dziewczyny są zdrowo poprane?
- C-co ty robisz? - jęknąłem, będąc zaskoczony jej zachowaniem.
- Przytulam się do swojego chłopaka, czy to przestępstwo? - uniosła głowę i popatrzyła w moje oczy. - Do chłopaka, który jest bipolarny, ale mimo wszystko go kocham.
Oblizałem swoje usta nie wiedząc co mam powiedzieć. Kurwa, powinienem teraz odpowiedzieć ja ciebie też czy zignorować jej słowa i po prostu odwzajemnić jej uścisk?
- Justin? - spytała, stając na palcach tak, że była ze mną na równej wysokości. - Możesz mi powiedzieć co cię gryzie? I nie próbuj mi wmawiać, że wszystko w porządku, bo nie znam cię od dzisiaj i wiem, że jest coś na rzeczy. Rozmawiaj ze mną - nalegała.
- Jestem zmęczony - na nowo skłamałem, ale to żadna nowość w naszym związku. - Możesz iść się ubrać, abyśmy mogli jechać na zakupy, proszę?
- Niech ci będzie - westchnęła i odeszła zrezygnowana. - Mam nadzieję, że to nic poważnego i jak się prześpisz to ci przejdzie.
Och, chciałbym...
Alex's POV
Po trzech godzinach z Justinem na mieście w końcu udało się wrócić nam do domu. O dziwo chłopak nie miał swoich humorków, ale w dalszym ciągu traktował mnie z dystansem. Cały ten czas zastanawiałam się co mogłam zrobić źle, czym go uraziłam, że traktuje mnie w taki, a nie inny sposób. Przecież daję mu to, czego chce. Robię wszystko, aby w jakikolwiek sposób sprawić, by był szczęśliwy. Zgodziłam się nawet iść do klubu po to, aby na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wiem też, że Justin jest moim pierwszym chłopakiem, ale wydaje mi się, że nie jestem aż tak zła w związku, skoro nadal jesteśmy razem. Może faktycznie stresował go fakt urodzin? A może źle zrobiłam przypominając mu o sylwestrze? Naprawdę nie wiem co zrobiłam źle, ale byłam też pewna, że zbyt szybko się o tym nie dowiem. Obecnie była godzina osiemnasta, a z tego co pamiętam do klubu mieliśmy udać się koło dwudziestej, więc nie zostało mi za wiele czasu na to, by się wyszykować. Po szybkim prysznicu i wysuszeniu swoich włosów, co zajęło mi dobre czterdzieści minut przystąpiłam do szykowania się. W dalszym ciągu nie wiem też czemu Justinowi aż tak bardzo zależało na tym wypadzie do klubu, ale mówił o nim przez ostatnie godziny. Prosił też, abym wybrała na tę okazję coś, co mu się będzie podobało, więc ta noc musiała być dla niego naprawdę ważną.
Nie wiem jaka moda panuje w Los Angeles. Co ja gadam, ja po prostu jestem zbyt nudną osobą, abym wiedziała co powinnam założyć na imprezę, a czego nie. Mój pierwszy raz był z Justinem, co skończyło się źle, bo wróciłam do domu zalana w trupa, ale nie chcę tego wspominać, a co gorsze powtarzać dzisiaj. Długo myślałam co mam dzisiaj na siebie włożyć, ale w końcu zdecydowałam się na jasne, krótkie spodenki w połączeniu z czarną bluzką, która opadła dość seksownie na ramię, czyniąc je tym samym odkryte. Nie miałam pojęcia czy ten strój będzie pasował Justinowi, ale nie było czasu na jego zmianę. Zegar wskazywał godzinę dziewiętnastą piętnaście, co oznaczało, że zostało mi jakieś dziesięć minut na makijaż. Korzystając z kosmetyków, które Justin kupił mi jeszcze w Stratford wytuszowałam dość mocno swoje rzęsy, nałożyłam podkład oraz pomadkę na usta. Swoje włosy zostawiłam w naturalnym skręcie i pozwoliłam im swobodnie opadać na ramiona.
Będąc nawet zadowoloną z efektu końcowego, postanowiłam opuścić łazienkę i odszukać swojego chłopaka, aby poinformować go, że jestem gotowa. Jak się okazuje był on już gotowy. Na sobie miał czarne spodnie, czarną podkoszulkę oraz kurtkę w panterkę, która naprawdę mu pasowała.
- Ładnie wyglądasz - odezwałam się, gdy on zakładał swój zegarek. - Bardzo.
- Dziękuję - skinął głową i podszedł bliżej mnie. Przez chwilę naprawdę miałam nadzieję, że mnie obejmie lub chociaż pocałuje, ale on był daleki tego.
- Justin? - spytałam, gdy minął mnie po okulary, które leżały na szafce nocnej. - Zanim wyjdziemy, chcę cię o coś spytać.
- Śmiało - odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc. - Coś nie tak?
- Zrobiłam coś źle? - mój głos był smutny. - Staram się być jak najlepszą pierwszą dziewczyną, ale widocznie nie jestem dla ciebie wystarczająca. Widzę jak mnie dzisiaj traktujesz, jakbym była twoim wrogiem albo piątym kołem u wozu. Jeśli robię coś, co ci przeszkadza po prostu mi powiedz. Boli mnie fakt, że mój własny chłopak, który zabrał mnie tutaj, aby pobyć ze mną sam na sam ma mnie za kogoś, kto mu ewidentnie przeszkadza.
- Daj spokój - jego obojętność była nie do wytrzymania. - Jesteś już gotowa?
- Znowu to robisz - westchnęłam, mijając go.
- Robię co? - udał zdziwionego, chociaż wiedział dokładnie o czym mówię.
- Zmieniasz temat, gdy pytam jaki jest twój problem - przewróciłam oczami chcąc jak najszybciej opuścić to mieszkanie i być w drodze do tego cholernego klubu. Nie musiałam być na miejscu, aby wiedzieć jak bardzo ciężka będzie to dla mnie noc, biorąc pod uwagę zachowanie Justina.
- Może problem nie tkwi we mnie, a w tobie? - spytał, a sztuczny uśmiech wymalowany był na jego ustach. Już miałam ochotę ponownie się odezwać, ale zadzwonił jego telefon, który odebrał od razu. - Jeszcze nie - oblizał swoje usta, nie zaczynając nawet rozmowy od zwykłego cześć. - Tak, wiem o tym - powiedział nieco głośniej, na co zmrużyłam oczy. - Parę minut, obiecuję.
- Kto dzwonił? - zapytałam, gdy wsunął telefon do kieszeni swoich dżinsów.
- Zadajesz za dużo pytań, wiesz o tym? - tym razem to on przewrócił oczami i wyszedł z domu, zostawiając mnie daleko w tyle.
- Dupek - mruknęłam sama do siebie, podążając za moim nadąsanym chłopakiem.
*
Jeśli ktokolwiek spytałby mnie czego najbardziej nie lubię w klubach, które są wypełnione po brzegi to zapach potu zmieszanego z alkoholem oraz widok bezwstydnych osób, które obmacują się na środku parkietu. Całą drogę do Under 21 Justin nie odezwał się do mnie nawet słowem. Jego wzrok utkwiony był w drodze, a ja sama nie miałam ochoty zaczynać rozmowy, która zaraz i tak zamieniłaby się w kłótnię. Niespodziewanie chwycił moją dłoń, abyśmy mogliśmy przecisnąć się przez tłum ludzi, co było dla mnie dość dużym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę fakt, że nie mieliśmy ze sobą dzisiaj żadnego bliższego stosunku.
- Boli - syknęłam, kiedy jego dłoń prawie miażdżyła moją. Czy on nie zdawał sobie sprawy z tego jaką ma siłę? Szatyn zignorował jednak moje słowa i w dalszym ciągu ciągnął mnie przez parkiet. - Słyszysz mnie do cholery?! - wyrwałam się z jego uścisku, zwracając tym samym uwagę niektórych ludzi siedzących przy barze. - Co się z tobą dzisiaj dzieje?
- Po prostu chodź - mruknął obojętnie. Cóż za nowość.
Dopiero teraz miałam lepszą okazję, aby przyjrzeć się wystrojowi klubu od środka. Czerwone i zielone reflektory oświetlały cały lokal, a podłoga była w postaci błyszczących kafelek. Ściany obklejone były różnego rodzaju plakatami, ale nie mogłam dostrzec co dokładnie na nich widnieje, przez tłum, który oparty był o ścianę i robił Bóg wie co. Przewróciłam oczami na te osoby. Niektóre dziewczyny wyglądały na piętnaście lat, więc jakim cudem udało im się wejść do lokalu, który jest dla osób pełnoletnich? Do tego ich stroje... kto wypuszcza dzieci w tak krótkich spódniczkach i z takim makijażem? Ja w wieku piętnastu lat siedziałam na oknie w domu i czytałam jakieś bezsensowne romansidło, wyobrażając sobie, że to ja jestem główną bohaterkę i to mnie spotyka niespodziewana miłość. Ta, bajki.
Justin wykazał się rozumem i odsunął krzesło dla mnie, gdy jak zgaduję dotarliśmy na nasze miejsca. Usiadł na przeciwko mnie i dogłębnie patrzył w moje oczy. Nie był sobą. Mogłam zauważyć to z samego rana, ale dopiero teraz dostrzegłam to w jego oczach. Byłe inne. Smutne.
- Wydaje mi się, że klubu nie są moim ulubionym miejscem - ponownie jako pierwsza zaczęłam rozmowę, będąc gotowa na odpowiedź typu "zamknij się".
- Rozluźnij się - oblizał usta i wyjął swój telefon.
Widziałam po nim, że miał ochotę na zabawę. Wiedziałam także, że ja nie miałam nawet najmniejszej. Siedzieliśmy przez parę minut w ciszy, aż obcy mężczyzna na moje oko w wieku dwudziestu dwóch lat zatrzymał się przy naszym stoliku. Był wyższy od Justina i na pewno był potężniejszy. Miał krótko obcięte brązowe włosy, a jego grzywka sterczała do góry przez chyba za dużą ilość żelu. Na jego nosie widniały okulary, które szczerze dodawały mu uroku.
- Jakiś problem? - odezwał się mój chłopak, a ja zdałam sobie sprawę, że zagapiłam się na nieznajomego.
- Twoja dziewczyna? - spytał, wskazując na mnie brodą.
- Tak - odpowiedział pewny siebie. Cały on.
- Mogę ją prosić do tańca? - oczekiwałam, że Justin zaraz wybuchnie i zacznie się jakaś awantura, ale on tak zwyczajnie oddał mnie w ręce obcego typa!
- Ta - mruknął, wracając do swojego telefonu. Popatrzyłam na niego zdezorientowana. Co jest z Justinem, który pobił prawie kiedyś chłopaka tylko dlatego, że zatrzymałam się przy jego psie?!
- Słucham? - uniosłam brew, kierując swoje słowa do szatyna.
- Idź się wyluzuj - posłał mi zachęcający uśmiech i na nowo wrócił do telefonu. Kompletnie go nie rozumiem. Czy ktoś wymienił mojego kochającego chłopaka na gówno-mnie-obchodzisz chłopaka?
- Nie wierzę... - burknęłam pod nosem i umieściłam swoją dłoń w dłoni bruneta.
Z racji tego, że nasz stolik był na piętrze, skierowaliśmy się na dół, aby dostać się bezpośrednio na parkiet. Nie słuchałam takiej muzyki, ale mogłam rozpoznać kawałek, który obecnie leciał. Chris Brown - Loyal.
- Jak ci na imię? - spytał nieznajomy, gdy próbowaliśmy wygospodarować odrobinę wolnego miejsca na parkiecie. - Jestem Michael.
- Alex - uśmiechnęłam się delikatnie i skinęłam głową. Dopiero teraz przyjrzałam się temu, jak był ubrany. Miał na sobie czarne rurki, a do tego jasną, dżinsową koszulkę i trampki. Do tego zapach jego perfum był tak intensywny, że mogłam się założyć, iż do najbiedniejszych on nie należy.
Poczułam jak Michael łapie mnie za rękę i ciągnie w kierunku baru. Wiele osób kiwało do bruneta, więc musiał być znany w tym klubie. Zauważyłam, że przyglądała mi się wielu chłopaków, a dziewczyny patrzą na mnie i kręcą głowami. Co? Jestem gorsza, kiedy nie mam spódniczki, która prawie odsłania mój tyłek?
- Co chcesz? - zapytał, gdy znaleźliśmy się przed barem. Muzyka była tak głośna, że musiał szepnąć mi to do ucha, wysyłając ciepły oddech na moją skórę, przez co przeszedł mnie dreszcz. Mogłam wyczuć, że już trochę wypił, ale mimo wszystko i tak uważałam jego perfumy za jeden z najpiękniejszych zapachów.
- Wodę z lodem - odpowiedziałam, na co Michael zachichotał.
- Wodę? Nie pijesz alkoholu? - uniósł swoją brew.
- Nie przepadam - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Cóż, dzisiaj to polubisz - zdecydował za mnie i zamówił dwa Cuba Libry. Co to do cholery jest?
- Hej, mówiłam, że nie piję - nachyliłam się do jego ucha, bo muzyka nie pozwalała nam normalnie rozmawiać.
- Nie gadaj głupot, wypijesz jednego drinka, zatańczymy i wrócisz do swojego chłopaka - uśmiechnął się, kiedy barman podał nam alkohol. Były to dwa, dość duże czerwone plastikowe kubki z dodatkiem lodu.
Obserwowałam jak brunet przechyla zawartość kubeczka do swojego gardła, nie robiąc nawet dziwnej miny, która zawsze towarzyszy mi, gdy piję alkohol. Wydał z siebie zadowolony jęk i zachęcił mnie do tego samego.
- To jest dobre - uśmiechnął się i zamówił sobie drugą kolejkę. - Patrz, aby było ci raźniej wypiję teraz razem z tobą, dobrze?
- Nie wiem - odpowiedziałam, przygryzając swoją wargę.
- Przecież nic ci nie zrobię - uniósł dłonie w geście obronnym. - Nie jestem żadnym zboczeńcem, spokojnie.
- Dobrze wiedzieć - zachichotałam i skinęłam głową na znak, że napiję się z nim.
- Zuch dziewczynka - poklepał mnie po plecach i odebrał swój kubeczek. - No to na zdrowie.
Nie wierzę, że dałam radę wypić ten palący trunek na raz. Czułam jak mój przełyk pali, a Michael przyglądał mi się z rozbawieniem.
- Początki zawsze są najgorsze - zachichotał, na co uderzyłam go lekko w ramię. - Hej, za co to!
Nie mogłam nic poradzić, ale jego poczucie humoru naprawdę było zaraźliwe. Nie znałam go długo, ale Michael wydawał się być chłopakiem, który nigdy nie narzeka na życie. Tego teraz najbardziej mi brakowało, głównie dlatego, że mój chłopak był obrażony na cały świat i nie miał nawet ochoty na wspólne spędzanie ze mną czasu.
- Śmiejesz się z mojej miny! - zażartowałam, na co on jedynie przewrócił oczami. - A teraz zrobiłeś to!
- Co? - doskonale wiedział o co chodzi, ale wolał się droczyć.
- O przewracanie oczami - westchnęłam.
Brunet nic nie powiedział i zanim zdążyłam cokolwiek dodać, znaleźliśmy się wspólnie na parkiecie. Piosenka, która aktualnie wydobywała się z głośników należała do Rihanny i skłamałabym, gdybym powiedziała, że jej nie znam. Nie wiedziałam jak mam się zachowywać i zaczęłam rozglądać się po innych parach na parkiecie. Nie ma mowy. Kręcenie tyłkiem przed kroczem chłopaka to nie jest moja bajka, a on nie jest nawet moim chłopakiem. Spojrzałam ponownie na Michaela, który przyglądał mi się z rozbawieniem.
- Co takiego? - powiedziałam nieco zdenerwowana. - To znaczy...
- Nic - wzruszył ramionami i uśmiechnął się, przez co w jego policzkach ukazały się słodkie dołeczki. - Wyglądasz zabawnie, gdy jesteś zakłopotana.
- Skąd pomysł, że jestem? - uniosłam brew, na co on ponownie się zaśmiał.
- Och proszę cię - machnął rękę. - Jesteś słabą aktorką.
- Okeeeej - mruknęłam, mrużąc oczy. - Za to potrafię być zabawna.
- Tak, to wychodzi ci znakomicie. Chodź, zatańczymy.
Przez naszą krótką rozmowę nie zauważyłam nawet, że piosenka Rihanny dobiegła końca, a obecnie leciało More od Ushera. Lubiłam tą piosenkę. Była dość stara, ale miała w sobie coś, co powodowało, że twoje nogi same chciały tańczyć. Zaczęliśmy tańczyć obok siebie, a alkohol, który wypiłam wcześniej dodawał mi nieco odwagi. Przez cały ten czas nie pomyślałam o Justinie. Jak widać on również nie martwił się o to gdzie jestem, bo prawdopodobnie przedzierałby się już przez tłum i zawoził mnie do domu.
- Coś nie tak? - głos Michaela wyrwał mnie z zamysłów, gdy w dalszym ciągu tańczyliśmy do piosenki. - Wyglądasz na rozkojarzoną.
- Przepraszam - ścisnęłam usta w cienką linię i założyłam pasmo włosów za ucho. - Po prostu się zamyśliłam, przepraszam.
- Nie szkodzi - zaśmiał się. - Jeśli chcesz możemy iść ponownie do baru, co ty na to?
Skinęłam głową i nim się obejrzałam siedziałam na wysokim krześle, a ten sam barman co wcześniej podszedł do nas i spytał co chcemy. Brunet posłał mi pytające spojrzenie, na co jedynie wzruszyłam ramionami. Raz się żyje, napiję się tego, co mi zamówi. Po chwili przede mną pojawiły się cztery kieliszki niebieskiej substancji.
- Co to? - spytałam, czując się żałośnie, że nie znam żadnego rodzaju alkoholu.
- Kamikadze - uśmiechnął się. - Mamy razem po cztery shoty, które należy wypić na raz.
- Na raz? - powiedziałam nieco głośno. - Nie jestem pewna, czy wypiję jeden kieliszek.
- Wypijesz - zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu, dodając otuchy.
Justin's POV
Nie miałem zamiaru puszczać Alex z tym obcym typem, ale prawdę mówiąc, spadł mi on z nieba. Nie musiałem wymyślać jej głupiej wymówki, aby iść porozmawiać z Paulą. Od czasu do czasu wyglądałem przez barierkę, chcąc ujrzeć ją w tłumie, ale klub był zbyt pełny, bym mógł ją dostrzec. Kiedy miałem iść do baru zamówić jakikolwiek alkohol, na mojej talii pojawiły się kobiece dłonie. Już poczułem lekkie szczęście, że Alex jest cała i zdrowa, ale moje szczęście szybko zmieniło się w irytację, gdy piskliwy głos Pauli dotarł do moich uszu.
- Grzeczny chłopczyk - odwróciłem się w jej stronę, a ona w tym samym momencie przycisnęła swoje usta do moich. Poczułem alkohol i smak jej malinowego błyszczyka.
- Przestań - odepchnąłem ją lekko, na co uniosła brew. - Nie wiem gdzie jest Alex, może nas zobaczyć w każdej chwili.
- Jeszcze tego nie skończyłeś? - przeniosła ciężar ciała na jedną stronę. - Chyba żartujesz sobie ze mnie.
- Chciałem porozmawiać - odpowiedziałem szczerze i na nowo usiadłem do stolika, a ona zrobiła to samo.
- Więc słucham - skrzyżowała swoje dłonie pod brodą i patrzyła na mnie wyczekująco. - Byle szybko. Przyszłam do klubu się zabawić, a nie słuchać twoich żali.
- Nie jestem pewien, czy chcę to zrobić - powiedziałem, patrząc w jej oczy. - Nie chcę tego kończyć.
- Tego? - spojrzała pytająco.
- Tego co jest między mną, a Alex.
Paula parsknęła śmiechem i pokręciła głową. Ta suka jest jest wrzód na dupie. Pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie i nie chce zniknąć.
- Gdzie ona jest? - jej głos był nerwowy. - Gdzie jest twoja dziwka?
- Alex nie jest dziwką! - warknąłem. Nie jest tobą.
- Mniejsza o to - machnęła ręką. - Skoro ty nie chcesz tego skończyć, ja skończę to za ciebie.
- Nie masz prawa wpieprzać się w moje życie - przysięgam, gdyby nie było tu ludzi, zabiłbym ją.
- Tu się mylisz - uśmiechnęła się i pokiwała palcem. - Mogłabym nawet powiedzieć, że mogę nim rządzić. W dalszym ciągu zapominasz, że mam coś, co może cię zniszczyć w sekundę. Dawałam ci wiele czasu i ostrzeżeń. Nie posłuchałeś mnie za pierwszym razem i gdzieś ją ukryłeś. Tu nie masz do kogo jej oddać, więc pozostaje ci słuchać moich poleceń. Więc jak będzie? Pójdziesz po nią teraz i zakończysz to, czy potrzebujesz pomocy mojej i mojego przyjaciela?
- Jesteś suką, wiesz o tym? - skinęła głową, nie przejmując się doborem moich słów. - Czemu nie możesz znaleźć sobie innego zajęcia niż mieszanie w moim życiu? Na czym ci zależy tak bardzo? Na tym, abym siedział w więzieniu?
- Wiesz czego chcę i nie próbuj udawać głupiego.
- A ty doskonale wiesz, że tego nie dostaniesz. Nigdy nie będziesz dla mnie kimś więcej niż puszczalską dziwką. Sama wyrobiłaś sobie taką opinię, więc nie miej pretensji, że za taką cię mają.
- Dość tego! - warknęła i uderzyła dłonią o stolik. - Byłam cierpliwa, dawałam ostrzeżenia i szanse, starałam się być miłą, ale ty tego nie doceniasz.
Patrzyłem na nią pytającym wzrokiem, aż podniosła się z krzesła i zaczęła schodzić po schodach, w kierunku parkietu. Kurwa.
- Paula! - krzyknąłem za nią, ale nawet się nie obejrzała. Wiedziałem co chce zrobić. Poszła szukać Alex, aby wyjawić jej całą prawdę. - Paula!
Krzyczałem za nią, ale dziewczyna szła pewnym krokiem w dół. Przekląłem raz jeszcze pod nosem i zacząłem biec za nią, aby powstrzymać ją przed zniszczeniem mojego życia. No może w połowie, chodziło jedynie o Alex i o to, aby nie dowiedziała się o mojej przeszłości. Dostrzegłem swoją dziewczynę z tym samym chłopakiem co wcześniej przy barze. Paula była już niedaleko, ale Alex jeszcze jej nie dostrzegła.
- Stój do cholery! - szarpnąłem za jej ramię, na co odwróciła się ze złością w oczach. - Nie pokażesz jej niczego, rozumiesz?
- Pewny jesteś? - strząchnęła moją dłoń. - Alex!
- Zamknij się ty głupia suko! - z całych sił chciałem zasłonić jej usta, ale było za późno. Oczy Alex i tego kolesia skierowały się w naszą stronę. Jej ciało zesztywniało natychmiast.
- Alex, twój chłopak pragnie ci coś powiedzieć - krzyknęła w jej stronę, podchodząc do baru. - Chcesz się dowiedzieć prawdy?
Alex wstała ze swojego miejsca, a chłopak który jej towarzyszył patrzył na nas jak na grupę idiotów. Popatrzyła na mnie pytającym spojrzeniem, a jej usta były lekko rozchylone. Moja mała dziewczynka.
- Nie słuchaj jej! - warknąłem w stronę Pauli, ale ona jedynie przewróciła oczami. - Alex nie słuchaj jej!
- O co tu chodzi? - spytała, patrząc to na mnie, to na Paulę. - Justin!
Już chciałem cokolwiek powiedzieć, kiedy Paula w tym samym momencie wbiła się w moje usta. Nie widziałem jej, ale doskonale wiedziałem, jak chytrze uśmiecha się po tym, co zrobiła.
- Szach i mat, kochanie - powiedziała zwycięsko, kiedy oderwała się ode mnie. Pierwsze co chciałem zrobić to podejść do Alex i wytłumaczyć jej całą sytuację, ale zniknęła. Kurwa.
Wiem, że zawaliłam. Wiem, że za każdym razem obiecuję rozdział szybko, a dodaję po miesiącu albo i dłużej. Przepraszam i postaram się od teraz dodać rozdział chociaż raz na trzy tygodnie, aby nie było tak długich przerw. Wiem także, że połowa osób, która czytała te opowiadanie ode mnie odeszła - nie dziwię się wam. Są także osoby, które wyczekują rozdziału i o niego dopytują. Ciesze się, że nadal podoba wam się historia Justina i Alex.
Co do rozdziału, starałam się jak mogłam, aby nie wyszedł jakoś kiepsko, ale ocenę pozostawię wam. Pisałam także, że ten rozdział będzie nieco ciekawszy od poprzedniego i mam nadzieję, że taki jest. Zapamiętajcie Michaela (dodałam go do bohaterów), bo teraz będzie pojawiał się dość często.
To chyba tyle. Pisałam rozdział z długimi przerwami i co chwilę zmieniałam koncepcję, ale w końcu postanowiłam zakończyć go w taki, a nie inny sposób. Jeśli możecie to skomentujcie moje wypociny paroma słowami, chociaż kropką - chciałabym wiedzieć czy jest sens kontynuowana tej historii.
PS. Znając mnie są jakieś literówki, poprawię je jak najszybciej.
W DALSZYM CIĄGU ZAPRASZAM WAS NA MOJE NOWE TŁUMACZENIE - ESCORT!
"21-letniej Ashlyn mówiono, że praca jako striptizerka i towarzyszka może przynieść jej prawdziwe kłopoty. I kiedy te kłopoty faktycznie nadeszły, lokalny gangster Justin Bieber jest do niej wysłany przez los. Ale czy bycie z nim nie jest dla niej większym problemem niż zanim go znała? "