27.10.2014

{1} "Współpracuj ze mną"

Patrzyłam na niego kiedy wychodził na nowo zostawiając mnie tutaj samą. Nie wiem gdzie jestem i nie wiem kim jest chłopak, który odpowiedzialny jest za moje porwanie. Byłam na tyle sparaliżowana jego obecnością, że nie byłam w stanie wypowiedzieć jakiegokolwiek słowa.

Drzwi zamknęły się, a pokój na nowo wypełnił się ciemnością. Pomieszczenie było zimne, nie było tutaj żadnych grzejników ani niczego, co zapewniłoby mi ciepło. Błądząc ręką po omacku natrafiłam na lampkę i zapaliłam ją.

Przetarłam ręką swój nos, który był już czerwony od płaczu. Nie wiem czemu tu jestem i nie wiem co zrobiłam, że spotkała mnie taka kara. Usiadłam w pozycji embrionalnej i zaczęłam się kołysać.

Płacz nie ustępował przez kolejne godziny. Zmęczona swoją postawą postanowiłam wstać i przejść się po pokoju. Podłoga była zimna, więc musiałam znajdować się na samym dole w jego domu. W sumie nie wiedziałam czy jest jego, ale nie wydaje mi się, aby przetrzymywał dziewczynę w domu kogoś innego.

Potarłam dłoni swoje ramiona w celu ogrzania się. Spojrzałam na swoje ciuchy. Byłam ubrana w zwykłe spodnie i bluzę przez głowę, w końcu mamy czerwiec. Mimo wszystko tutaj czułabym się jak gdybym była na mrozie.

Czułam się skrępowana wiedząc, że każdy mój ruch jest obserwowany. Dziękuję Bogu, że nie porwał mnie psychopata i nie zgwałcił przy najbliższej okazji. Zachował spokój w stosunku do mojej osoby, co było dziwne zbyt dziwne dla kogoś, kto porywa.

Podeszłam do drzwi starając się uciec, ale nie miałam na to najmniejszej szansy. Nie było żadnej klamki ani niczego, co pozwoliłoby mi na ucieczkę. Moje porwanie było zaplanowane. Zrezygnowana wróciłam na materac.

Nie wiedziałam, która godzina, a z minuty na minutę było mi coraz zimniej. Moje dłonie zaczęły się robić czerwone, a przez całe ciało przechodziły mnie dreszcze. Nie było tu nic, czym mogłabym się ogrzać. Sam materac, który na całe szczęście wyglądał na nowy. Zgasiłam lampkę wiedząc, że moje szanse są marne i położyłam się. Mimo tego, że wstałam jakiś czas temu, moje ciało i umysł było zmęczone. Zasnęłam nie wiedząc kiedy.

- Alex, kochanie! - krzyknęła mama, kiedy wróciłam do domu. Wyraz jej twarzy doprowadził mnie do płaczu. Podeszłam i przytuliłam ją z całej siły, jak gdyby miała zaraz zniknąć. - Słonko, gdzie byłaś przez ten cały czas? Ja i tata odchodziliśmy od zmysłów! - krzyknęła, po czym rozpłakała się na nowo. Patrzyłam na nią z wyrazem żalu i ucałowałam w czoło.
- Ma-mamo.. ja nie wiem - powiedziałam nieśmiało wbijając wzrok w podłogę. Uniosła mój podbródek, aby mogła spojrzeć w moje oczy. Wyglądała tak niewinnie. Przygryzłam wargę i czekałam na najgorsze. 
- Babcia zmarła dzisiaj w nocy, nie dali rady jej uratować.
Poczułam jakby uderzono mnie toną cegieł w tył głowy.

Cały świat w tym momencie stanął, a ja stałam po środku niczego. W oddali ujrzałam cień, którego nie byłam w stanie rozpoznać. Ruszyłam w jego kierunku. Z każdym krokiem postać była coraz bardziej wyraźna, jednak nie na tyle, abym mogła ją rozpoznać. Po dłuższej walce z moim umysłem i wytężeniu oczu - dostrzegłam babcię. Przyśpieszyłam jeszcze bardziej, ale do niej podejść zanim odejdzie. Pragnęłam ją dotknąć, ale okazała się ona jedynie wytworem mojej bujnej wyobraźni. Obudziłam się zalana łzami i z krzykiem.

Nie byłam w domu ani obok mojej babci. Byłam w tym samym miejscu, w którym wczoraj zasnęłam. Otworzyłam szerzej oczy i zobaczyłam jego postać, która siedziała obok mnie na materacu. Zadrżałam pod wpływem jego spojrzenia. Nasze spojrzenia spotkały się na krótką chwilę, po czym zorientowałam się, że jestem przykryta kocem, a obok leży poduszka. Na szafce stała gorąca herbata. Popatrzyłam na nią, na co chłopak kiwnął głową na znak, że jest zrobiona dla mnie.

- Zapomniałem ci dać wczoraj cokolwiek do przykrycia - powiedział drapiąc się po karku, kiedy brałam łyka ciepłego napoju. Przez całą noc trzęsłam się pod wpływem zimna, herbata jest dla mnie w tej chwili ukojeniem. Brałam kolejne łyki rozkoszując się jej ciepłem. Skąd wiedział ile słodzę? Cóż, zapewne większość ludzi sypie jedynie dwie łyżeczki.

- Masz zamiar powiedzieć cokolwiek? Odkąd tu jesteś nie odezwałaś się ani słowem - zabrał od mnie kubek z herbatą, abym na niego spojrzała. Nie byłam w stanie wyczytać nic z jego twarzy. Zachowywał się jakby był jedynie obecny ciałem, a jego duch przebywał w innym miejscu. Jego gesty i mimika twarzy wskazywały na to, że stresuje go moja obecność tutaj.

- Alex, współpracuj ze mną - zmienił ton na bardziej surowy, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku. Moje oczy na nowo wypełniły się łzami. Otworzyłam usta, by cokolwiek powiedzieć, ale nie dałam rady. Widząc moją reakcję, złapał mój nadgarstek i ścisnął na tyle mocno, abym była w stanie poczuć okropny ból.
- C-czemu.. - dałam radę powiedzieć, jednak praktycznie niesłyszalnym głosem.
- Masz bardzo piękny głos - wydyszał w moim kierunku - jest tak samo niewinny jak ty.

Przysunął się bliżej i dotknął mojego policzka kciukiem. Uśmiechnął się lekko i włożył mi kosmyk włosów za ucho.
- Niedługo kochanie, niedługo wszystkiego się dowiedziesz. Teraz po prostu staraj się ze mną współpracować, a każdy będzie szczęśliwy. Dokończ herbatę, a ja przygotuję dla ciebie śniadanie. Mam nadzieję, że lubisz tosty - odwrócił się na pięcie i zniknął za drzwiami.

Mówiąc szczęśliwy na pewno miał na myśli jedynie siebie. Jak mogłam być kiedykolwiek szczęśliwa będąc porwaną? Moje myśli zaczęły toczyć ze sobą bitwę. W dalszym ciągu nie dowiedziałam się gdzie jestem, ale obiecał powiedzieć.

Kończąc swoją herbatę postanowiłam przestać płakać. Nie chciałam mu pokazać, że jest w stanie zapanować nad moim umysłem. Poszłam do umywalki i odkręciłam wodę. Przemyłam swoją zmęczoną twarz zimną wodą, która od razu mnie orzeźwiła. Uśmiechnęłam się lekko i wróciłam na materac.

Nie miałam tu nic, co pomogłoby mi wykorzystać czas zanim przyjdzie. Usiadłam więc ponownie na materacu i zaczęłam zdrapywać lakier z moich paznokci. Kiedy wszystkie paznokcie były już czyste od lakieru, zaczęłam zastanawiać się co robi teraz moja mama.

Na pewno odchodzi od zmysłów, na pewno wezwała policję i czym prędzej znajdą mnie i zabiorą z tego cholernego miejsca. Ucieszyłam się lekko w duchu mając nadzieję, że nie są to jedynie moje nic nie znaczące marzenia.

Chłopak wrócił po paru minutach wnosząc ze sobą talerz tostów. Uśmiechnął się do mnie i podszedł do mnie stawiając talerz na stolik. Nie zadawał pytań, patrzył jedynie na moją osobę oblizując wargę. Zamknęłam oczy pod wpływem jego dotyku. Czułam się nieczysta, kiedy dotykał mojego ciała, mimo, że robił to przez ubranie.

- Smacznego - ucałował mnie w czoło i odszedł ode mnie kierując się w stronę drzwi. Musiałam to zrobić dopóki mam odwagę.
- Jak masz na imię? - powiedział zanim otworzył drzwi. Odwrócił się zszokowany faktem, że odezwałam się pewnym siebie głosem. Popatrzył przez chwilę w moje oczy i uśmiechnął się w łobuzerski sposób.
- Powiedziałem, że wszystko w swoim czasie - cofnął się i ponownie siedział obok mnie.
- Nie, chcę wiedzieć jak masz na imię, to tyle - nie spuszczałam z niego oczu.
- To nie jest koncert życzeń, kochanie. Potem znaczy potem, nie teraz.
- To jak mam do ciebie mówić? Porywaczu? - zaśmiałam się pod nosem. Moja głowa odleciała na drugi koniec materaca, kiedy zdałam sobie sprawę, że zostałam uderzona.

Jego kolor oczu uległ zmianie, z niewinnych orzechowych źrenic zrobiły się ciemne oczy bez wyrazu jakiegokolwiek uczucia. Przeklęłam się pod nosem za to, jaki mam niewyparzony język.

- Kazałem ci współpracować! - krzyknął i pociągnął za moje włosy. Moje ciało trzęsło się z przerażania, a ja nic nie byłam w stanie zrobić. Na nowo wybuchnęłam płaczem wyprowadzając go jeszcze bardziej z równowagi.
- Chciałem przygotować dzisiaj dla ciebie niespodziankę, ale skoro traktujesz mnie w taki sposób nic nie dostaniesz. Będziesz tu siedziała tak długo jak tylko będę chciał, rozumiesz? - kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.
- Grzeczna dziewczynka - poklepał mnie po głowie i wstał. - Zajmij się sobą, mam sprawy do załatwienia - posłał mi szyderczy uśmiech i zniknął za drzwiami.

Usłyszałam odgłos przekręcanego klucza i kroki, które po chwili ucichły. Na nowo zostałam sama. Na nowo jestem skazana na walkę ze samą sobą. Mamo, tak bardzo cię teraz potrzebuję.


Rozdział jest krótki, ale nie chciałam w nim zdradzać tego, co wydarzy się wieczorem :) 
Strasznie się cieszę, że opowiadanie przypadło wam do gustu, wasze komentarze są strasznie kochane i motywują do dalszego pisania! Dziękuję wam za każde wejście i komentarz, mam nadzieję, że z każdym rozdziałem będzie tego więcej :) 
Buziaki, Bers.

10 komentarzy:

  1. Ojeju super!!:)
    Dodaj następny rozdział jak najszybciej x

    OdpowiedzUsuń
  2. siebie dodała a mnie już nie :))))))) i pisaj kolejny rozdział ^.^ :***

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham to jejuniu :D

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam
    i nie mogę się doczekać nowego !:*
    /vienna

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział wspaniały. Bardzo mi się podoba. Nie mogę się juz doczekać co będzie dalej. Masz talent dziewczyno. Życzę powodzenia w pisaniu kolejnego rozdziału ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. muszę przyznać że czytałam już masę ff, przez co jestem dość wymagającym czytelnikiem, ale twoje jest naprawdę niesamowite, aż mi się smutno zrobiło, kiedy rozdział się skończył :c oby kolejny był jak najszybciej ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy tylko ja mam łzy w oczach, gdy to czytam? Jezuniu to jest boskie! Czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest świetny ♡

    OdpowiedzUsuń

Followers