18.11.2014

{10} "Ale ja jej nie kocham"

Oddycham głośno i patrzę w oczy Justina. Czy on właśnie powiedział, że zabrałam mu ojca? Czuję, jak mój żołądek spada na sam dół, a moje usta robią się suche ze stresu, kiedy wyczuwam na sobie przenikliwe spojrzenie chłopaka.

Nie umiem go określić, ale w pewnym sensie widzę w nim pożądanie. Wzdrygam się na myśl, że ponownie chciałby położyć na mnie swoje dłonie.

Mimo wszystko jakaś drobna, skryta część mojego umysłu szepcze mi, że ja też go pragnę. Karcę swoją podświadomość. Jak mogę pragnąć kogoś, kto odebrał mi ochotę do życia?
Mimo wszystko patrzę na jego pełne usta  w kształcie serca, które wręcz proszą o to, abym je pocałowała.

Justin widocznie czyta w moich myślach, bo już po chwili czuje jego usta na swoich. Odchylam głowę w tył, a on w tym samym czasie napiera na mnie swoimi biodrami. Czuję jak jego język jeździ wzdłuż mojej dolnej wargi, błagając wręcz o to, abym go wpuściła.
Chcąc się trochę zabawić jego kosztem, odmawiam dostępu i zaciskam usta w cienką linię. Justin widocznie się denerwuje, kiedy mocniej zbliża się do mnie, przez co niekontrolowanie wydaje z siebie cichy jęk.

Wykorzystuje to i wpycha swój język. "Ogarnij się dziewczyno" - krzyczy moja podświadomość. "Pieprz się" - odpowiadam jej i już po chwili odwzajemniam pocałunek Justina.

Nasze języki tańczą erotyczny taniec, a ja na swoim udzie czuje rosnącą erekcję chłopaka. Cholera, czy ja go podnieciłam?

Czuję, jak po chwili Justin łapie za moją głowę, mocniej napierając na mnie swoimi spragnionymi wargami. Wykorzystuje to i przygryzam lekko jego wargę, na co chłopak cicho jęczy.

Jestem zdziwiona, że potrafię się całować, skoro nie robiłam tego tak często. Cóż, ja nawet nigdy nie miałam chłopaka. Czując coraz większe wybrzuszenie w spodniach Justina, postanawiam przerwać pocałunek i odpycham go od siebie.

Wypuścił ciche jęknięcie, a ja sama stoję i ciężko oddycham. Czy ja właśnie całowałam się z nim z własnej woli? Widzę jak Justin przygryza nerwowo wargę z powodu swojego podniecenia, na co uśmiecham się.

Czuję jak jego oddech staje się nierówny, po czym na nowo przysuwa się i składa subtelny pocałunek na moich ustach. Kto by pomyślał, że ten człowiek jest w stanie zrobić coś delikatnie. Uśmiecham się lekko, a Justin zauważa to i odwzajemnia mój uśmiech.
- Dosyć - powiedziałam cicho, na co chłopak zdziwił się, ale mimo wszystko bez protestu odsunął się. - Nie mogę - powiedziałam wymijając go i wychodząc z pokoju.

Zeszłam w dół po schodach i skierowałam się do salonu. Pomieszczenie było duże, a ściany pokrywała jasna, beżowa farba. Meble były z ciemnego drewna, a na przeciwko skórzanej kanapy wisiał wielki, plazmowy telewizor.

Rzuciłam okiem na zdjęcia stojące na komodzie i dostrzegłam młodego Justina ze swoim przyjacielem. Mimowolnie uśmiechnęłam się i podniosłam zdjęcie, po czym przejechałam kciukiem po sylwetce Justina.

- Mieliśmy po dziesięć lat - prawie upuściłam ramkę ze zdjęciem, kiedy usłyszałam głos Fredo, który nagle wyrósł tuż obok mnie. - Byliśmy u mojej babci na wakacjach, całkiem dobrze je wspominam.

Uśmiechnęłam się w jego kierunku, co od razu odwzajemnił. Był tak cholernie miły. Nie umiem go okłamywać.

- Napijesz się czegoś? - spytał idąc w kierunku kuchni. - Może wypijemy szampana na cześć waszego przyjazdu? - spytał, a ja zmarszczyłam brwi. Nie przepadam za alkoholem.
- Nie wiem, nie piję. - odpowiedziałam nieśmiało.
- A Justin? Gdzie on jest?
- Prawdopodobnie nadal w moim pokoju - wzruszyłam ramionami, a delikatny uśmiech wkradł się na moje usta, kiedy przypomniałam sobie o naszym pocałunku sprzed chwili.

To był pierwszy raz, kiedy chcieliśmy tego razem. Justin nie był tu osobą, która ma mnie do tego zmusiła. Sama chciałam poczuć na sobie jego usta. To dziwne, ale podobało mi się.
- W waszym pokoju - poprawił mnie Freda, na co zdziwiłam się. - Mówił, że normalnie ze sobą sypiacie, więc udostępniłem wam jedynie jeden pokój.
Co za pieprzony dupek. Specjalnie nie wziął dla siebie oddzielnego pokoju. Moja złość co do jego osoby wraca na nowo.

- Pójdę na chwilę do niego - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź skierowałam się w stronę pokoju.
Moje oczy napotkały Justina, który jak gdyby nigdy nic rozpakowywał swoje rzeczy. Uśmiechnął się na mój widok, jednak po chwili miejsce uśmiechu zajął grymas, kiedy dostrzegł, że jestem na niego zła.

- Co jest, Alex? - spytał kontynuując swoją czynność.
- Co jest? Czemu wziąłeś jeden pokój, skoro dobrze wiesz, że nie chce mieć z tobą nic wspólnego?! - wrzasnęłam, na co Justin lekko zachichotał.
- Parę minut temu nie miałaś nic przeciwko, kiedy wpychałaś we mnie swój język - powiedział, a ja automatycznie zalałam się rumieńcem.
- O co do cholery chodzi ci z moim tatą? - spytałam, chcąc jak najszybciej zmienić ten temat. Justin zesztywniał natychmiastowo.

- To. Nie. Jest. Twój. Tata - powiedział przez zaciśnięte zęby, akcentując każde słowo z osobna.
- Co ty wygadujesz za głupoty, Justin? Dobrze się czujesz? - spytałam z nutą rozbawienia w głosie.
- Kurwa, Alex! - krzyknął, na co podskoczyłam. - To nie jest twój ojciec!
- Jak nie mój to czyj? - jego zachowanie zaczynało mnie szokować. Jak on mógł mi wmawiać, że mój tata nie jest moim tatą. To niedorzeczne.
- Mój - powiedział spuszczając głowę w dół. Nie, on musi być chory.
- Justin, jestem pewna, że to na pewno nie jest twój tata - skrzyżowałam swoje ramiona, czekając na to, co ma mi do powiedzenia.
- Jesteś pewna? Huh? - spytał będąc zdenerwowanym. - Jak dobrze pamiętam nie nosisz po nim nazwiska. Jak myślisz czemu?
- B-bo... moja mama chciała, abym została przy jej, tata też - wyjąkałam po cichu.
- To nie jest twój pierdolony ojciec! A już na pewno nie biologiczny! - wrzasnął, a ja zamarłam na miejscu.
- Co masz na myśli?
- Jesteś głupia czy głupia? - spytał z irytacją w głosie.
- Głupia, a teraz mi powiedz co w ciebie wstąpiło, że pieprzysz takie głupoty!
- Wiesz czemu masz na nazwisko Russo? Huh? - syknął, a ja pokręciłam głową. - Bo "twój tata" nie jest twoim biologicznym ojcem. Miałaś dwa lata jak dołączył do twojej rodziny, a ja cztery, kiedy zostawił moją - rozszerzyłam swoje oczy. O czym on mówi?
- Justin nic nie rozumiem...

- Nie? To ja ci wszystko wytłumaczę - przerwał mi. - Mój tata odszedł od mojej mamy, kiedy skończyłem cztery lata, rozumiesz to? Nie interesowało go to, że jego syn potrzebuje ojca. On po prostu miał nas w dupie i odszedł. Wiesz czego się potem dowiedziałem? - spytał, a ja pokręciłam przecząco głową - Że znalazł sobie nową rodzinę.
- I sugerujesz, że on nie jest moim biologicznym ojcem, a twoim? - uniosłam pytająco brew.
- Staram ci się to wytłumaczyć - syknął, po czym kontynuował. - Dowiedziałem się, że ma nową rodzinę, nową żonę i nową córkę. Dorastałem bez ojca, który miał mi w tym pomagać. Moja matka po paru latach załamała się i skończyła jako pierdolona dziwka i narkomanka, rozumiesz to kurwa? - w jego głosie można było wyczuć smutek.
- Musiałem wszystko robić sam. Jak miałem piętnaście lat, przyprowadziła do domu jakiegoś frajera, który na siłę próbował zastąpić mi ojca. Nienawidziłem go. Traktował mnie jak ostatnie gówno. Według niego wszystko robiłem źle, krytykował mnie w każdy możliwy sposób. Raz moja mama wyszła, a ja zacząłem się z nim kłócić i popychać. W pewnym momencie odepchnąłem go, a on przewrócił się i uderzył głową o kant szafki. Zmarł na miejscu. Wróciła i myślała , że zrobiłem to celowo. Zaczęła mnie wyzywać, po czym powiedziała, że mam wypieprzać, rozumiesz? Rodzona matka wyrzuciła mi kurwa z domu, gdy miałem piętnaście lat! - warknął, a po moich policzkach zaczynały spadać łzy.

- C-co ze sobą zrobiłeś? - spytałam cicho, po czym pociągnęłam nosem.
- A co miałem zrobić? - wzruszył ramionami. - Dwa dni tułałem się jak kundel po ulicy. Potem wplątałem się w nieodpowiednie towarzystwo i zaczął się kontakt z narkotykami, bronią, kradzieżami i tym całym gównem. Nie chciałem w tym siedzieć, ale dawali mi dach nad głową, kasę i jedzenie. Potem przypomnialem sobie o babci w Londynie. Mieszkałem z nią ponad rok. Była dla mnie jak matka, a potem zmarła i tym samym zostawiła mnie samego. Jedyne co po niej mam to ten pieprzony dom.
- J-Justin naprawdę mi przykro, ale... jaki ja mam w tym wszystkim udział? - spytałam przełykając głośno ślinę. Wciąż nie mogę uwierzyć, że mój tata nie jest moim... tatą.
- Och, Alex. Po prostu chcę żeby ten skurwysyn poczuł ten sam ból. Żeby cierpiał tak mocno jak ja, kiedy odszedł. Chcę, żeby poczuł jak to jest kogoś stracić.
Rozszerzyłam swoje oczy w zdziwieniu. Co jeśli Justin mówi rację? Co jeśli mój tata faktycznie nie jest moim tatą?

- Skoro... skoro to jest twój tata, to masz na nazwisko...
- Bieber? - przerwał mi. - Jestem Justin Bieber, syn Jeremy'ego Biebera, który zostawił moją rodzinę i przez całe twoje życie podszywał się za twojego pierdolonego, biologicznego ojca!
- Nie jestem w stanie w to uwierzyć - powiedziałam, po czym przejechałam dłonią po swojej twarzy.
- Nie? To patrz - powiedział, po czym wyciagnął swój portfel i rzucił we mnie kawałkiem papieru. Nowe łzy zaczęły spływać po mojej twarzy, kiedy zobaczyłam mojego tatę, który z uśmiechem na twarzy trzyma na rekach małego Justina. Obok stoi kobieta, która jak zgaduje jest matką Justina.
- Justin, to nie ma najmniejszego sensu... skoro jesteś zły na swojego ojca, to czemu ja płacę za jego wszystkie kłamstwa? - powiedziałam wycierając swoje mokre policzki. - Nie możesz z nim porozmawiać?

Chłopak zaśmiał się nerwowo, po czym usiadł obok na łóżku. Widziałam po nim, że był spięty. Boże, było mi go szkoda.
- Błyskotliwa jesteś, Alex - powiedział z ironią w głosie. - Myślisz, że kurwa nie próbowałem?! - warknął i pociągnął nerwowo za końce swoich włosów.
- Jak przeprowadziłem się do Londynu, to pierwsze co zrobilem , to pojechałem go odwiedzić. Wiesz co mi powiedział? Że nie jestem już jego synem i, że zgłosi wniosek o niezbliżanie się do siebie i swojej rodziny, jeśli raz jeszcze do niego przyjdę.
Otworzyłam swoje oczy. Czy mój "tata" był zdolny do tego, aby wyrzec się swojego pierwszego syna? I czemu okłamywał mnie z mamą przez tyle lat?

Justin wstał i zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Chciałam, ale nie byłam mu w stanie pomóc. Co mogłam zrobić? Powiedzieć nic nie warte "będzie dobrze"? Znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia. Wstałam i podeszłam w jego kierunku.

- Justin, rozumiem przez co przechodzisz, ale przestań zadręczać się przeszłością - powiedziałam delikatnie kładąc swoją drżąca dłoń na jego ramię. - Co się stało, to się nie od stanie. Musisz zapomnieć o tym całym gównie, które cię dotknęło.

Czułam jak jego mięśnie napinają się z każdym wypowiedzianym przeze mnie słowem. Wiem, że boli go ten temat, ale wiem też, że jest dużym chłopcem i jest sobie w stanie z tym pomóc. Musi tylko chcieć. 

- A ty co, pieprzona pani psycholog? - jego głos jest oziębły, a zarazem seksowny.
- Chciałabym, ale nie - uśmiechnęłam się delikatnie. - Po prostu przestań zadręczać się czymś, co wydarzyło się kiedyś. Zacznij żyć teraźniejszością, a wspomnienia zostaw w tyle. Nie wiem czemu mój tata... znaczy twój tata, odszedł od twojej rodziny, ale mimo wszystko minęło tyle czasu, że nie powinieneś zawracać sobie nim głowy. Zapomnij o tym i doceń to, co masz. 

- A jeśli nie mam nic? Jeśli w moim życiu jesteś teraz tylko ty i chłopak siedzący na dole? 
- Więc nas doceń - wzruszyłam ramionami. - Nie chcę żebyś zmienił się o 360 stopni, ale zacznij patrzeć na świat pod innym kątem.

Czuję jak Justin wierci mi wzrokiem dziurę w głowie. Wiem, że ten temat jest dla niego wrażliwy, ale nie zapominajmy, że jest dużym chłopcem, który musi tylko chcieć dać sobie pomóc.

Chłopak otworzył swoje usta, by coś powiedzieć, jednak zamknął je po chwili, gdy niespodziewanie w progu ustał Fredo z szampanem. Cholera. Przez rozmowę z Justinem kompletnie o nim zapomniałam. 

- Idziecie? - spytał ukazując otwarty alkohol. Skrzywiłam się na sam zapach.
- Przepraszam, ale jestem zmęczona i chcę się położyć. Do tego mówiłam już, że alkohol nie należy do moich ulubionych napojów - posłałam mu przepraszające spojrzenie, po czym usiadłam na brzegu łóżka.
- Dobrze, nic sie nie stało Alex. Idziesz? - skierował swoje pytanie do Justina, jednak wtrąciłam się.
- Justin chyba powinien przystopować z alkoholem. 
- Nikt cię o zdanie nie pytał - rzucił oschle i nie czekając na moja odpowiedź, wyszedł z pokoju.

Justin's POV

Niechętnie, ale jednak, zszedłem powolnym krokiem do salonu. Byłem zmęczony dzisiejszym dniem, ale miałem ochotę na towarzystwo swojego przyjaciela.
Nie widziałem go ze dwa lata, a on mimo wszystko zgodził sie, abym mógł tu zamieszkać na trochę z Alex. Gdyby nie on i nasze cieple stosunki, pewnie szukalibyśmy jakiegoś taniego motelu.
- Siadaj, pójdę po kieliszki - wskazał na kanapę, abym usiadł, po czym zniknął w swoim wielkim domu.

Fredo mieszka sam, odkąd skończył osiemnaście lat. Jego rodzice opłacali mu szkole, dom i wszystko inne, więc można powiedzieć, że jest ustawiony na całe swoje życie.
- Brakuje mi wspólnych wieczorów - powiedziałem, kiedy wrócił i zaczął napełniać puste kieliszki. 
- Cóż mi też, ale zawsze mozesz tu na nowo wrócić, zatrzymać sie u mnie, poszukać pracy...
- Stary, wiesz, że to miasto źle mi się kojarzy. Nic dobrego mi się tu nie zdarzyło. - przerwałem mu, a on przewrócił oczami. - Ale dziękuje za propozycję i za to, że pozwoliłeś nam zostać.
- Jesteś jak brat, którego nigdy nie miałem. Dobrze wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. - uśmiechnął sie szeroko, po czym włączył pilotem ogień w kominku. Wow, nieźle się zadomowił.
- Jak długo ty i Alex spotykacie się? - wypalił po dłuższej chwili, a ja poczułem jak moje serce przyśpiesza. Zaczął się temat, którego nie chciałem zaczynać.
- Od czerwca - odpowiedziałem krótko.
- Nigdy bym nie pomyślał, że znajdziesz kogoś, kogo bedziesz umiał pokochać.
Ja? Pokochać? Alex? Nie, nie.

- Ale ja jej nie kocham - wzruszyłem ramionami upijając łyk szampana. Był naprawdę świetny.
- Jak to jej nie kochasz? - spytał zaskoczony moja odpowiedzią - Spotykacie sie prawie pięć miesięcy.
- Żadna dziewczyna nie usłyszała ode mnie tych słów i szybko się to nie zmieni. Nie czuje tego, abym był w niej zakochany. Może lekko zauroczony, ale nie zakochany.

To prawda. Nie wyobrażam sobie tego, jak mógłbym faktycznie związać się z Alex. Jest ładna, ale nie do takiego stopnia, abym mógł się w niej zakochać. Zauroczyć to nawet zbyt duże słowo, aby to określić. Może gdyby nie była suką, która nieświadomie rozbiła moją rodzinę, byłbym w stanie coś do niej poczuć, ale nie teraz. Jest dla mnie zwykłą dziewczyną, która musi ponieść karę za decyzje mojego ojca.
- Przepraszam bardzo, ale w takim razie na chuj z nią jesteś? Po co okłamujesz ją tyle czasu? 
- Sama też nie powiedziała, że mnie kocha, więc można powiedzieć, że jesteśmy kwita. 
- Może czeka, aż zrobisz to pierwszy.
- To jeszcze poczeka, bo nie śpieszy mi się do tego.
- Ona chyba myśli inaczej. Przyłapałem ją jak gapiła się z uśmiechem na nasze zdjęcie z dzieciństwa, a do tego ucieszyła się, że jest twoją pierwszą dziewczyną. Może powinieneś ją docenić i spróbować pokochać?

Czy Alex i Fredo zmowili sie przeciwko mnie?Czy to jakiś wieczór w stylu "rady od serca dla Justina"? Równie dobrze mogą skończyć swoje próby. Może i mają racje, ale moja duma nie pozwoli mi zgodzić się z tym faktem.
- Pójdę się położyć, jestem zmęczony - bąknąłem i skierowałem się w stronę pokoju.

O moje uszy odbił się dźwięk stłumionego płaczu, kiedy miałem już otwierać drzwi. Alex skłamała mówiąc, że jest zmęczona. Chciała być sama, aby móc w pokoju się wypłakać. Czując dziwne uczucie gdzieś daleko wewnątrz serca, nacisnąłem na klamkę.

Dziewczyna automatycznie zesztywniala i starała sie udawać, że śpi. Pokręciłem głową na jej zachowanie i wszedłem do łazienki wziąć prysznic.

- Wiem, że nie śpisz - powiedziałem cicho, kiedy wchodziłem pod kołdę obok niej. Alex przesunęła się na brzeg łóżka, prawie z niego spadając. 
- Wiem też, że pewnie nie chcesz ze mną rozmawiać, więc zwyczajnie posłuchaj... - zacząłem delikatnie wiedząc, że będzie mi ciężko. 
- Po pierwsze to nie wiem jak to zrobiłaś, ale Fredo faktycznie myśli, że jesteśmy razem. Muszę ci jakoś za to podziękować, ale to już jutro. Po drugie przepraszam za moje dzisiejsze zachowanie. Nie lubię, kiedy chcesz być ode mnie mądrzejsza i nie robisz tego, o co proszę. Zawarlismy układ, a ja lekko to spierdoliłem...
- Nie obiecuj skoro wiesz, że nie dotrzymasz obietnicy - usłyszałem pociągnięcie nosem i zauważyłem jak podnosi swoje ciało i opiera się o zagłówek łóżka. Jej oczy były podpuchnięte, nos czerwony, a głos drżący. Zrobiło mi się jej szkoda. Ale zaraz...dlaczego?

- Alex, nie płacz - powiedziałem spokojnie, ale mi przerwała.
- Teraz przeszkadza ci mój płacz? Czemu nie było ci mnie szkoda, kiedy błagalam płacząc, abyś przestał mnie gwałcić? Albo czemu nic nie robileś, kiedy płakałam i zwijałam się z bólu po tym, jak mnie biłeś? Huh? Gdzie wtedy byłeś? - rzuciła oschle, a nowe łzy zaczęły spływać po jej policzkach.

- Przepraszam - spuściłem głowę w dół. Zachowuję się jak hipokryta.
- Przepraszasz? Och, może powinnam teraz wskoczyć w twoje ramiona i być szczęśliwa? A może powinnam ci wybaczyć? Nie przepraszaj, bo wiem, że zrobisz to jeszcze nie raz.
- Kurwa, zamknij się! Gadasz jak poparzona, głowa mnie od ciebie boli - wyrzuciłem, po czym wstałem i usiadłem na brzegu łóżka, chowając głowę w dłoniach. - Nie obiecuję nagłej zmiany, ale będę się starał.
- Twoje słowa są puste tak samo jak miejsce, gdzie kiedyś było twoje serce. 
- A czy to nie ty mówiłaś niedawno żebym docenił ciebie i Fredo?
- Nie myślałam trzeźwo. Tacy jak ty się nigdy nie zmienią.

Poczułem jak mój żołądek spada. Trafiła w słaby punkt mojego umysłu. Ma mnie za potwora, dla którego nie ma już ratunku. Ma prawo tak o mnie myśleć po tym wszystkim co jej zrobiłem. Poczułem jak moja zła strona próbuje wyjść na wierzch, ale z całych sił staram się ją powstrzymać. Obiecałem się postarać, więc próbuje. Czuję jak moje policzki robią się mokre od łez, a obraz staje się zamglony. Ja płacze? To nic dziwnego, robiłem to nie raz, będąc na skraju wytrzymałości, ale nigdy nie robiłem tego przy kimś.

W pewnym momencie poczułem jak drobne ramiona oplatają się wokół mojej talii. Cholera. Jej głowa spoczywała na moim ramieniu, a jej dłoń masowała moje napięte mięśnie. Czemu ona to robi?

- Nie płacz - powiedziała cytując moje poprzednie słowa. Kąciki moich ust delikatnie uniosły się do góry. Splotłem nasze palce i podniosłem do góry, aby moc pocałować wierzch jej dłoni. Zachichotała lekko, ale nie wyrwała się. 

Nie pytając o zgodę, ująłem jej twarz, po czym złożyłem na nich delikatny pocałunek. Chcąc oderwać nasze usta od siebie, chwyciła moją głowę prosząc o więcej. Uśmiech wymalował się na mojej twarzy, a już po chwili górowałem nad nią i składałem mokre pocałunki wzdłuż jej szyi. Cholera, zaczynam jej pragnąć. Czułem jak jej oddech przyśpiesza, kiedy delikatnie wplotła swoje dłonie w moje włosy ciągnąc za ich końce. Przygryzłem lekko jej wargę, co dało mi idealny dostęp do jej języka. Po chwili nasze języki zaczęły walczyć o dominację, a powietrze wokół stawało się cięższe. Jak daleko jest w stanie się posunąć?

Czując, że ani ona ani ja nie mamy ochoty kończyć tej zabawy, zaczynałem kreślić bliżej nieokreślone kształty po jej nagich udach. Zacisnęła lekko swoje dłonie na moich plecach, ponownie złączając razem nasze usta. Jestem pewien, że czuła na swoim biodrze wybrzuszenie w moich spodniach, a mimo wszystko nie przestawała.

Zacząłem jechać ręką wzdłuż jej ciała, aż spotkałem opór w postaci biustonosza. Uniosłem lekko głowę, aby spytać ją o zgodę, ale odmówiła. Nie chcąc psuć tej chwili, szybkim ruchem rozpiąłem spodnie, które po chwili leżały w kącie pokoju. Erekcja w moich majtkach stawała się coraz bardziej nieznośna. Zamknąłem na chwilę swoje powieki, a Alex przekręciła mnie tak, że już po chwili siedziała na mnie okrakiem. Doskonale czułem, że robi się wilgotna, co tylko mnie uszczęśliwiło. 

- Powinnam ci go odciąć i wsadzić do buzi - powiedziała patrząc na mnie przeszywającym wzrokiem, na co przestraszyłem się. - Ale tego nie zrobię.

Analizując w głowie to, co właśnie się dzieje, zamknąłem na nowo oczy, aby oddać się błogiemu uczuciu. Czułem jak Alex ociera się o mnie, co jedynie denerwowało mojego przyjaciela.

- Chcę cię pieprzyć tu i teraz - powiedziałem na jednym wydechu, podnosząc się tak, abym mógł spojrzeć w jej pełne pożądania oczy. Alex zaśmiała się.
- Pieprzyłeś mnie już dwa razy, Justin - wyjąkała przerzucając swoje włosy na jedną stronę, wciąż się o mnie ocierając.
- To na litość boską przestań, albo nie dam dłużej rady się powstrzymywać. 
- Podniecam cię? - spytała zdejmując z siebie koszulkę. Zamarłem patrząc na jej wychudzone ciało i brak piersi. "Jutro jedziemy do KFC" zanotowałem w myślach, nadal ją ilustrując. 

Zamknąłem oczy, kiedy czułem jak moje podniecenie wzrasta.
- Patrz co mi zrobiłeś! - warknęła, łapiąc moją twarz wbijając w nią swoje paznokcie.
- Alex, to boli... - wymamrotałem delikatnie.
- Och, jestem pewna, że nie czujesz w połowie tego, co czułam ja za każdym razem, gdy mówiłam, że boli.

Otworzyłem swoje usta w zdziwieniu i jęknąłem głośno, kiedy złapała drugą dłonią za mojego przyjaciela i zaczęła go ściskać.

- Alex, proszę...
- Chcesz więcej? Och, nie ma sprawy.

O dziwo, Alex nie ścisnęła go ponownie. Jej dłoń zaczęła jeździć w górę i dół, odkąd jej ręka znalazła się pod moimi bokserkami. Jęczałem cicho, czując jak fala przyjemności oblewa moje ciało. Byłem już blisko, kiedy zsunęła się ze mnie i założyła swoją bluzkę. Po chwili położyła się obok, jak gdyby sytuacja przed chwilą nie miała miejsca.
- Jeszcze nie doszedłem - wyjąkałem cicho, na co wzruszyła ramionami.
- Jesteś dużym chłopcem, poradzisz sobie. Śpij dobrze, Justin 

***
Silny powiew wiatru wybudził mnie z błogiego snu, kiedy uderzył z wielkim impetem o okna. Zmarszczyłem brwi i przekląłem go w myślach po tym, jak przerwał mój owocny sen.
Nie pamiętam dokładnie o czym śniłem, ale na pewno w tym wszystkim brała Alex i mój tata. Kłótnie, krzyki, a na końcu przyjemny seks z moją dziewczyną, którego swoją drogą brakuje mi od paru miesięcy. Ziewnąłem lekko i uniosłem swoje lewę ramię, aby móc objąć drobną sylwetkę Alex. Nie było jej. Zerwałem się na równe nogi i zbiegłem po schodach z nadzieją, że będzie z Fredo. 

Niczym demon prędkości znalazłem się po chwili w salonie i dostrzegłem samotnie siedzącego przyjaciela, który kończył rannego papierosa i kawę. 
- G-gdzie Alex? - wyjąkałem prawie niesłyszalnym głosem. Odwrócił się i posłał mi szeroki uśmiech.
- Uciekła - wzruszył ramionami, a moja krew zaczynała się gotować. - Żartuję! - odparł lekko, kiedy zauważył moją reakcję. - Poszła do sklepu.
- Co ma kurwa znaczyć, że poszła do sklepu?! - warknąłem na niego z irytacją.
- Że wyszła, nie mam jej w domu i jesteśmy sami - odpowiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, po czym zgasił swojego papierosa o szklaną popielniczkę. 

Czułem, jak moje pięści zaczynają się zaciskać.
- Jakim kurwa prawem pozwoliłeś jej wyjść z tego domu nie pytając mnie o zgodę?!
- To ona potrzebuje jakiejś zgody, żeby wyjść z domu? - posłał mi pytające spojrzenie. - Nie bądź niemądry i usiądź.
- Do którego sklepu poszła? - syknąłem, lekceważąc jego słowa, bym się uspokoił.
- Tu zaraz obok, ale wyluzuj. Powinna za chwilę wrócić.

Ponownie olewając jego słowa, wbiegłem po schodach szybkim krokiem, aby znaleźć coś w co mogę się ubrać. Ta suka chce uciec. Przestraszyłem się na samą myśl o tym i tak szybko jak tu wbiegłem, wróciłem na dół i nie patrząc na Fredo wybiegłem z domu.

Zimne, jesienne powietrze uderzyło w moją pierś, kiedy tylko przekroczyłem próg domu. Zastanowiłem się chwilę, zanim zacząłem biec w kierunku najbliższego sklepu.
Co jeśli już jej nie ma? Co jeśli zaczepiła kogokolwiek i poprosiła o pomoc? Co jeśli policja już wie i są w drodze, żeby mnie aresztować? Mogę dostać za to nawet dożywocie. Biegłem ile sił w nogach, starając się odrzucić od siebie te wszystkie czarne scenariusze. Wątpię, aby Alex była na tyle lekkomyślna i uciekła. Poza tym nie zna tego miasta i nie wie gdzie jest najbliższy posterunek policji. Nigdy nie byłem dobry z wf-u i po kilku metrach, zatrzymałem się i oparłem swoje ramiona o kolana, aby uspokoić swój oddech.

Po chwili o moje uszy odbił się delikatny dziewczęcy chichot. Nie musiałem się dwa razy zastanawiać, aby go rozpoznać. Głos należał do Alex. Podniosłem swoją głowę i zobaczyłem jak stoi niedaleko mnie z pełną torbą zakupów. Serce zaczęło bić mi szybciej, kiedy zauważyłem, że nie jest sama. Stała tam z obcym dla mnie chłopakiem, po czym schyliła się, aby pogłaskać jego psa. Jej oczy promieniały szczęściem, kiedy mały jamnik wskoczył na jej kolana i zaczął delikatnie lizać ją po twarzy.

- Co ty kurwa robisz?! - wrzasnąłem na nią, kiedy podbiegłem w jej stronę. Jej oczy rozszerzyły się.
- W-wracam ze sklepu - jęknęła cicho, a jej głos zaczynał drżeć. 
- A ty na co się patrzysz? - syknąłem w kierunku chłopaka, który wystraszył się moją reakcją. 
- T-tylko się przywitałem, wyluzuj - odpowiedział nieco pewniejszym tonem.
- Nie masz prawa z nią rozmawiać! - zagroziłem mu, odpychając lekko jego ciało do tyłu. - Rozumiesz?!

- Justin, tylko głaskałam jego psa, uspokój się - powiedziała przez łzy Alex, kiedy całkowicie zapomniałem o jej obecności.
- Nie wtrącaj się! - odpowiedziałem krótko, również ją odpychając, przez co upadła na ziemię.
- Pytałem czy rozumiesz? - warknąłem w stronę chłopaka, po czym chwyciłem go za kołnierz od kurtki. 
- Zostaw dziewczynę w spokoju, ona się ciebie boi! - podniósł lekko ton swojego głosu, co wywołało u mnie większy nerwy. Po sekundzie leżał na ziemi, trzymając się za swój rozkrwawiony nos.
- Ruszaj się - rzuciłem do Alex, po czym wziąłem od niej zakupy i siłą zaciągnąłem w stronę domu. 
- Nienawidzę cię, słyszysz?! - zaczęła krzyczeć, próbując mi się wyrwać.
- Och kochanie, myślę, że każdy słyszy cię na tej ulicy. Więc jeśli nie chcesz skończyć jak twój nowy alfons, lepiej się uspokój.
- Nawet nie znam jego imienia! Schyliłam się tylko do jego psa, a ty uderzyłeś go za nic!
- Widziałem jak na ciebie patrzy. Gdybym przyszedł trochę później, pewnie leżałabyś z nim w krzakach z rozłożonymi nogami!
- Przestań uważać mnie za jakąś dziwkę! - wrzasnęła oburzona.
- To przestań się tak zachowywać.

Siłą zaciągnąłem ją do domu, kiedy całą drogę próbowała mi się wyrwać. Wbiegła do środka popychając mnie. Jest taka dziecinna. Zauważyłem jak Fredo patrzy na jej roztrzęsione ciało, po czym obejmuje ją w szerokim uścisku.
- Nie chcesz żebym nazywał cię dziwką, a sama lecisz do każdego faceta! Przed nim też rozkładasz nogi jak śpię, huh? - warknąłem zanosząc zakupu do kuchni.
- Co się stało? - spytał Fredo, który automatycznie puścił ją, kiedy powiedziałem wcześniejsze słowa.
- Alex się po prostu źle zachowała, prawda? - spytałem, po czym dziewczyna schowała się za moim przyjacielem.
- Stary, ona się trzęsie. Co ty jej kurwa zrobiłeś?
- Nie twój pieprzony interes, chodź Alex - chwyciłem ją za ramię. - Musimy porozmawiać na górze - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- Został mnie! - odpowiedziała zalana łzami.
- Nie wkurwiaj mnie bardziej!

- Zostaw ją skoro cię o to prosi. Nie widzisz, że płacze? - wtrącił się Fredo i jeszcze bardziej zasłonił ją swoim ciałem.
- Jak ostatnio sprawdzałem to Alex była moją dziewczyną, nie twoją - po moich słowach chłopak odsunął się od niej, co dało mi możliwość zaciągnięcia ją na górę.
Nie tracąc ani chwili przerzuciłem ją przez swoje ramię i wszedłem po schodach. Uderzała swoimi drobnymi piąstkami o moje mokre od nerwów plecy. 
- Ty głupia suko! - powiedziałem ostro, po czym rzuciłem ją na łóżko. 
Jękneła delikatnie, kiedy po chwili usiadłem na nią okrakiem, blokując jej ręce nad głową jedną ręką. Drugą ścisąłem jej policzki i mocno wbiłem swoje palce, tak jak ona zrobiła to wczoraj. 

- Przepraszam - wyjąkała cicho, kiedy moja wolna ręka wymierzyła jej cios w policzek.
- Przepraszasz za co? - spytałem uderzając ją ponownie.
- Za tego chłopaka - uderzenie. - Za Fredo - uderzenie. - Za swoje zachowanie - uderzenie. - Za wczoraj - uderzenie. - Za to żyje! - warknęła, a moja ręka opadła. 
- Obiecałeś się zmienić! - powiedziała przez łzy.
- Jak bardzo głupia byłaś wierząc w to? - zaśmiałem się. - Tacy jak ja się nie zmieniają, sama tak powiedziałaś.
- Bo ty nie chcesz się zmienić!
- Bo może jest mi dobrze, jak jest?
- Nie czujesz żadnego poczucia winy, kiedy mnie ranisz? Sumienie nie pożera cię od środka?
- W moim słowniku nie ma czegoś takiego jak poczucie winy, Alex. Po prostu musisz ponieść karę za rozbicie mojej rodziny - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- Nawet o tym nie wiedziałam! Dlaczego cierpię za coś, czego nie zrobiłam? 
- Zrobiłaś, ale nieświadomie.
- Czy ty siebie słyszysz? Nie dziwię się, że nigdy nie miałeś dziewczyny. Ze swoim zachowaniem nigdy nikogo nie znajdziesz!

- Och Alex. A czy ty nie jesteś moją dziewczyną?
- Nienawidzę cię!
- Powtarzasz się. 
- Jesteś żałosny!
- Żadna nowość.
- Jesteś chory psychicznie!
- Wiem.
- Powinieneś się leczyć.
- Robię to.
- Widocznie nic ci już nie pomoże.
- Nie obchodzi mnie to.
- Nienawidzę cię!
- Było.
- Jesteś potworem!
- To chyba też kiedyś mówiłaś. 
- Nartystyczny dupek!
- O, coś nowego.
- Zginiesz w piekle.
- Złego diabli nie biorą.
- Jesteś niemożliwy!
- Jeszcze mnie nie znasz.
- I nie chcę poznać.
- Chcesz.
- Nie.
- Nie kłóć się .
- To ty się kłócisz!
- Alex...
- Czego?
- Pocałuj mnie. 


Sprawdzałam, ale pewnie są jakieś literówki, bo pisałam go na telefonie po 3 w nocy, ugh.
Nie wiem co o nim pisać, więc zostawiam opinię wam,
a wy życzcie mi jutro powodzenia w szkole, buzi.



29 komentarzy:

  1. You are my sunshine
    My only sunshine
    You make me happy
    When skies are gray
    You'll never know
    Dear how much
    I <3 You
    Please don't take my sunshine away

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pieprzę...to na serio jest popieprzone xD Ale pozytywnie, w sensie podoba mi się na maxa, ale...hmm...czuć, że Justin zbyt stabilny to nie jest xD Idealnie to opisujesz hah xD
    Zajebista końcówka xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaasaaaaaaa , cudowne. Kocham to kocham kocham ♥ Nie wiem aż co mam napisać, genialny rozdział. Jesteś cudowna ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. ta końcówka awww jshdhduhs, kiedy nowy rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślałam, że tamten rozdział jest najlepszy ze wszystkich, ale ten go przebija i jest moim nowym ulubieńcem haha :D Kocham cię za to opowiadanie, a końcówka przebiła wszystko ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Końcówka najlepsza <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem tutaj nową czytelniczką. Znalazłam Cię dzięki askowi i muszę powiedzieć, ze nie żałuję, że tutaj zajrzałam. Cudowne, długie i ciekawe rozdziały.
    Mam nadzieję, że Justin się zmieni, tak mi szkoda Alex...
    Czekam na kolejny:*/Krl

    OdpowiedzUsuń
  8. WOW, mega się wczuwam w Twoje opowiadanie kiedy Alex przeżywa czasami bardzo sytuacje, w których się znajduje płaczę w raz z nią.. Bers, jesteś niesamowita, dziękuję Ci za to opowiadanie ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooo ja .. ! właśnie natrafiłam na twoje opowiadanie .... Przeczytałam dzisiaj wszystko co tu jest. i jest MEGA ! jest super ... wczuwam sie we wszysko co siętam dzieje .. naprawde... czekam z niecierpliwością na następny ! <3 *-* !!

    OdpowiedzUsuń
  10. JEEEEEEEEZZZZZZZZZUUUUUU to jest takie boskie !!! Ja chce już nn ! *o* Boże czy on się nigdy nie zmieni? :D Justin jest takim skurwielem xd Daj chociaż na chwilę odetchnąć Alex ;) Boże najlepsze opowiadanie EVER! Czekam, aż w końcu zakocha się w niej :3 czy wgl jest to możliwe xd Liczę, że tak :) życzę ci mnóstwo weny..nie mg się doczekać co będzie dalej <3
    P.S. opowiadanie znalazłam dzisiaj w nocy i tak strasznie mnie wciągnęło, że nie spałam do 4 i to czytałam :D W szkole trochę spałam, ale trudno xd Jestem #noł #lajfem :p Mam nadzieję, że następne rozdziały bd, również takie dobre jak ten ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też właśnie znalazłam wczoraj go i czytałam jest zarypisty ! , dziewczyna ma talenta ! najlepsze opowiadanie ever !

      Usuń
  11. Robi się coraz ciekawiej. :) Szczególnie końcówka bardzo mi się podobała. Tylko czemu Alex nie uciekła kiedy miała taką świetną okazję? I trochę zbyt spokojnie przyjęła do wiadomości prawdę o jej ojcu. :)
    Buziaki
    Bells :*

    OdpowiedzUsuń
  12. czy zamiast Alex mogę czytać Mania? ^.^

    OdpowiedzUsuń
  13. Co za emocje! Trzymasz w napięciu dziewczyno! Czekam na następny i życzę weny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. dodasz obrazki? :3

    OdpowiedzUsuń
  15. mam nadzieję że nie będziemy musieli długo czekać na nowy rozdział. uwielbiam Twojego bloga:)

    OdpowiedzUsuń
  16. ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  17. Wooow, cudowne. Naprawdę bardzo mi się podoba, czekam na nn i życzę weny!;*

    OdpowiedzUsuń

Followers