15.11.2014

{9} "Alex, kochanie"

Alex's POV

Przejechałam dłonią po swoich sklejonych włosach, które swoją drogą potrzebują odświeżenia. Nie pamiętam już kiedy ostatni raz moje ciało miało jakikolwiek kontakt z wodą. Jednym słowem czułam się brudna.

Minęło parę tygodni odkąd ostatni raz rozmawiałam z Justinem. Od pamiętnego dnia, w którym zgwałcił mnie po raz drugi nie miałam z nim kontaktu. Przychodził tu tylko raz dziennie, aby rzucić mi jabłko. Nie wiem co mu zrobiłam, ale jestem pewna, że nie zasłużyłam na to jak mnie teraz traktuje.

Przez cały ten czas unikał rozmowy ze mną. Przychodził tu południem, tak myślę, bo wciąż nie dostałam zegarka, aby rzucić mi jabłko i dać szklankę wody. Tak, przez te wszystkie tygodnie jestem karmiona jedynie jabłkiem. Boję się patrzeć w lustro. Wyglądam okropnie. Moje kości są na wierzchu, a ja mam w sobie coraz mniej siły.

Wiele razy starałam się poprosić go o normalny obiad, ale on jedynie rzucał mi chytry uśmiech i zamykał drzwi. Można powiedzieć, że ciemność stała się moją nową przyjaciółką. Nie miałam z kim rozmawiać, co robić, nic. Zwariowałam. Słyszałam głosy osób, których tu nie było. Widziałam postaci, których również nie było w pobliżu.

Nie mogłam spać. A gdy mi się tu udało budziłam się z głośnym płaczem, bo śnił mi się koszmar. Jednym słowem moje życie jest koszmarem. Nie chcę tak żyć.

Dość często udawało mi się usłyszeć, jak Justin robi na górze hałas. Nie wiem co go denerwowało, ale cieszyłam się, że nie muszę być teraz w jego pobliżu. Widząc jego ataki wściekłości, jestem pewna, że rozładowywał swoją agresję poprzez rozbijanie szklanych przedmiotów, jak zrobił to kiedyś przy mnie.

Przełknęłam głośno ślinę, kiedy wspomnienia z tego dnia uderzyły do mojej głowy. Za wszelką cenę chciałam zapomnieć o tym, że chciałam mu zaufać. Bywały chwile, kiedy faktycznie okazywał się być miły. Jednak nic nie trwa wiecznie. Tym bardziej jeśli mówimy o humorkach Justina.

Ponownie usłyszałam hałas dochodzący z góry. Owinęłam się kocem i wsunęłam w kąt, jak gdyby miało mi to w jakiś sposób pomóc. Wzięłam głęboki wdech, kiedy usłyszałam kroki.

Moje serce przyśpieszyło na dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Zamarłam z chwilą, kiedy brązowooki przekroczył próg drzwi.

Zamknęłam oczy z nadzieją, że to zwykły sen. Bałam się nawet jego oddechu, nie wspominając o jego dotyku. Specyficzne szuranie po podłodze stało się głośniejsze, kiedy uniosłam wzrok i spotkałam się z oczami Justina.

Patrzył na mnie wzrokiem bez wyrazu jakichkolwiek emocji. Nie umiałam określić czy był na mnie zły, czy był obojętny czy był szczęśliwy. Był jakby nieobecny ciałem. Otworzył delikatnie usta, by coś powiedzieć, jednak po chwili je zamknął.

Wiercił mi dziurę w głowie swoim wzorkiem. Boże, czuje się tak źle, kiedy musi oglądać mnie tak brudną i wycieńczoną. Wypuściłam głośno powietrze, na co chłopak wrócił do świata żywych. Usiadł obok na materacu, na co ja automatycznie odsunęłam się do tyłu, aż spotkałam opór w postaci zimnej ściany, która można powiedzieć była moją przyjaciółką przez cały ten czas.

Może i zwariowałam, ale nie miałam z kim rozmawiać. Zwyczajnie udawałam, że ten beton jest osobą ludzką i mnie słucha. Opowiadałam mu swoje historie, z których sama się śmiałam, opowiadałam o swoim życiu zanim tu trafiłam, o szkole, o rodzinie, o przyjaciołach. Cóż, można powiedzieć, że "pani ściana" wie teraz o mnie wszystko. Jednak nie martwi mnie to, bo jestem pewna, że nic nikomu nie powie. Dobra, na pewno zwariowałam.

- Musimy wyjechać - głos chłopaka wywrócił mnie z zamyśleń. Wyjechać? Skrzywiłam lekko brwi czekając, aż będzie kontynuował. Jednak Justin nie przemówił, po postu wyszedł po chwili i na nowo zostawił mnie samą.

Ilustrowałam go wzrokiem, kiedy opuszczał piwnicę i rozmyślałam o tym co powiedział. Gdzie mamy wyjechać? A co ważniejsze po co mamy wyjeżdżać? Nie wiedząc o co chodzi, położyłam się i próbowałam zasnąć. Dzisiejszej nocy nie spałam wiele. Miałam dziwne koszmary, przez które budziłam się co chwile zlana potem.

Moje powieki stawały się cięższe. Czułam, że sen bardzo pragnie spotkania ze mną, więc zwyczajnie mu się poddałam. Zasnęłam nie wiedząc kiedy.

Jednak ta przyjemność nie trwała zbyt wiele. Zostałam wybudzona, kiedy Justin szarpał za moje ramię klnąc coś pod nosem. Nie wiele rozumiałam, nadal byłam we śnie. Widocznie się denerwował.
- Wstawaj kurwa - wysyczał, po czym pociągnął mnie tak, że usiadłam. Przetarłam swoje zmęczone powieki i lekko ziewnęłam.

-No, nareszcie - powiedział nieco milszym tonem, kiedy zdawałam cię całkiem wybudzić. - Nie mamy wiele czasu, chodź - pociągnął mnie za ramię. Wyrwałam się, aby podnieś koc, który ze mnie spadł. Nie chciałam być przy nim naga, w ogóle nie chciałam przy nim być, ale bałam się odezwać do tej pory.

Wyprowadził mnie z piwnicy do swojego mieszkania. Moje oczy rozszerzyły się, kiedy dostrzegłam popakowane torby przy frontowych drzwiach. Faktycznie ma zamiar wyjechać, ale czemu?

- Masz godzinę, żeby doprowadzić się do ludzkiego wyglądu - rzucił, po czym skierował mnie do łazienki. - Zrób wszystko co emm... co dziewczyny muszą zrobić - powiedział drapiąc się nerwowo po karku. Zaśmiałam się lekko na jego brak wiedzy o kobietach.

Podskoczyłam ze szczęścia, a jęk radości opuścił moje usta, kiedy zamknęłam drzwi. W końcu. Po tak długim czasie wezmę prysznic. W tej chwili to moje jedyne marzenie. Nie chcę niczego innego, niż spotkania z gorącą wodą.

Przypominając sobie, że mam godzinę, nie traciłam czasu i szybko zrzuciłam z siebie śmierdzący koc. Otworzyłam drzwi od kabiny i czym prędzej odkręciłam wodę. Zamknęłam oczy z przyjemności, kiedy ciecz dotknęła mojego ciała.

Złapałam pierwszą lepszą maszynkę i pozbyłam się nadmiernego owłosienia. Moje nogi wyglądały gorzej niż u jakiegoś psa. Mam nadzieję, że ich nie widział.

Namydliłam swoje ciało, a następnie włosy. Dając sobie chwilę relaksu pozwoliłam moim nozdrzom rozkoszować się zapachem lawendy. Słysząc przekleństwa Justina pod nosem, szybko wyrwałam się z amoku i spłukałam mydliny.

Wyszłam szybkim ruchem, prawie przewracając się przez mokre płytki i chwyciłam suszarkę. Po moich policzkach spłynęły niekontrolowane łzy, kiedy ręcznik okrywający moje nagie ciało zsunął się ze mnie. Wyglądałam gorzej niż myślałam.

Moje piersi (o ile jeszcze można je tak nazwać) wyglądały tak, jakby miały dopiero rosnąć. Moje żebra praktycznie przebijały się przez skórę, a nogi przypominały dwie wykałaczki. Zawsze chciałam być szczupła, ale nie aż tak. Nie mam pojęcia ile czasu głodowałam, ale widocznie był to długi okres.

Nie tracąc chwili, zaczęłam suszyć włosy, które swoją drogą lekko podrosły. To chyba jedyna szczęśliwa wiadomość, jeśli chodzi o mój wygląd.
- Pośpiesz się do cholery, Alex! - usłyszałam krzyk Justina, na który lekko wzdrygnęłam się.
- Nie mam się w co ubrać - odpowiedziałam cicho podchodząc do drzwi.
- Alex, rozejrzyj się - powiedział wyraźnie zirytowany. Zmarszczyłam drzwi i odwróciłam się tak, aby mieć widok na całą łazienkę.

Ilustrowałam ją doszczętnie wzorkiem, aż ku mojemu zaskoczeniu po lewej stronie zauważyłam moje uprane ubrania i torebkę. Podeszłam do niej, a moje kąciki ust automatycznie podniosły się ku górze, kiedy zobaczyłam kosmetyki. Justin chyba faktycznie chciał, abym doprowadziła się do normalnego stanu.

Nie chcąc go denerwować, pośpiesznie założyłam swoje ubrania i pomalowałam się. Zdecydowanie wolałam swoje odbicie, kiedy miałam delikatny podkład idealnie maskujący moje sińce. Przeglądając się raz jeszcze, odkręciłam się na pięcie i szybko ruszyłam w stronę drzwi.

Niepewnym ruchem otworzyłam drzwi, bojąc się spotkania z Justinem. Do tej pory pamiętam co stało się po tym, jak wychodziłam z niej ostatni raz. Odetchnęłam z ulgą, kiedy nie było go w pobliżu.

- W końcu! - powiedział widocznie zdenerwowany, kiedy wyszedł z kuchni. Spojrzał na mnie i po jego minie wnioskuję, że był zaskoczony. Podszedł bliżej, na co ja zrobiłam krok do tyłu. Zaśmiał się na moje zachowanie, choć mi nie było do śmiechu.

- Wolę cię bez makijażu - powiedział obojętnym tonem podchodząc do drzwi. - Czekaj tu, zaniosę torby do samochodu - wyszedł, a ja pobiegłam ile sił w nogach do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wzięłam pierwszą lepszą rzecz, aby zaspokoić mój głód.

Nie przepadałam za serkami, ale nie widziałam tu nic innego, co nadawałoby się do jedzenia. Cholera, on też tutaj nic nie jadł? Usłyszałam otworzenie drzwi, przez co lekko podskoczyłam. Na szczęście nie wszedł do kuchni, więc zapewne wrócił po kolejne torby.

W trybie natychmiastowym zjadłam serek, a moje oczy rozpromieniły się na widok czekoladowego batonika na ladzie. Nie pytając go o pozwolenie, pochłonęłam go tak szybko jak serek.
- Zjemy po drodze, chodź - podskoczyłam, kiedy usłyszałam głos Justina. Stał oparty o framugę przyglądając mi się z rozbawieniem. Rzuciłam mu gniewne spojrzenie, po czym wyminęłam go, celowo uderzając o jego ramię. O dziwo nie zareagował na to w jakiś agresywny sposób, a jedynie zaśmiał się.

- Chodź - powiedział, po czym wziął mnie pod rękę i wyprowadził z domu. Trzymając mnie w dalszym ciągu w uścisku, zamknął drzwi, a następnie klucze wrzucił do tylnej kieszeni swoich spodni. To chyba pierwszy raz, kiedy widziałam go w innych spodniach niż te, które nosił na co dzień.

Tym razem Justin nie miał spodni, które odsłaniały do połowy jego tyłek. Założył obcisłe, beżowe rurki, białą koszulkę, bluzę, a do tego czarne supry.

Poczułam zimny dreszcz, który przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa. Byłam tak zajęta przyglądaniem się Justinowi, że nie dostrzegłam tego, iż nie ma już lata. Liście leżały porozrzucane pod drzewami co wnioskowało jesień. Najbardziej znienawidzoną przeze mnie porę roku. Nie wiem ile nie wychodziłam na zewnątrz, ale patrząc na obecną pogodę, było to z niecałe pięć miesięcy.

- Kurwa - powiedziałam pod nosem, na co Justin spojrzał na mnie. Patrzył przez chwilę w moje oczy, aż wybuchł donośnym śmiechem. Co go tak śmieszyło?
- Co? - spytałam wyraźnie zirytowana, na co chłopak wzruszył ramionami.

Nie mając ochoty na dłuższą rozmowę z nim, wsiadłam posłusznie do samochodu. Po chwili usłyszałam głos otwieranych drzwi, sygnalizujące to, że Justin siedział już obok mnie. Przekręcił kluczyk w stacyjce, po czym nacisnął na sprzęgło i wyjechał z podwórka, na którym stał zaparkowany samochód.

Minęło parę minut, odkąd byliśmy w drodze, a mimo wszystko żadne z nas nie miało ochoty na rozpoczęcie rozmowy. Gdyby nie muzyka, którą Justin puścił zaraz po tym jak ruszyliśmy, zasnęłabym oparta o szybę. Nadal nie wiem gdzie jedziemy i czy kiedyś jeszcze wrócimy do tego domu. Odwróciłam głowę, aby spojrzeć na chłopaka.

Jego wzrok wbity był w jezdnię, a palce rytmicznie wystukiwały rytm granej piosenki. W dalszym ciągu nie mogę pojąć jak ktoś tak idealny z twarzy, może być takim sukinsynem. Znając siebie, jestem pewna, że gdybym spotkała go w innych okolicznościach, śmiało mogłabym się w nim zakochać. W jego twarzy było coś, co powodowało mimowolny uśmiech na mojej twarzy. Nienawidziłam go z całego serca, a mimo wszystka jakaś maleńka część mojego serca chciała móc patrzeć na niego w nieskończoność.

- Rozpraszasz mnie, Alex - powiedział, na co automatycznie zarumieniłam się. Spuściłam głowę czując się źle z tym, że musiał zauważyć, jak się na niego gapię. Cholera.
- Justin? - spytałam po chwili, a on spojrzał w moją stronę. - Czemu musieliśmy wyjechać?
- Nie interesuj się tym, to nie twoja sprawa - rzucił oschle i ponownie skierował wzrok na drogę.
- Nie byłabym tego taka pewna, skoro jadę w tym pieprzonym samochodzie razem z tobą! - powiedziałam wyrzucając ręce w powietrze.
- Po prostu musieliśmy.
- Ale czemu? - nie dawałam za wygraną.
- Kurwa, Alex. Czy ty musisz wszystko wiedzieć? - spytał będąc coraz bardziej zirytowany moimi pytaniami.
- Kurwa, Justin. Czy ty musiałeś mnie porywać i zgwałcić? - syknęłam naśladując jego poprzednią wypowiedź.

Przeklęłam się w myślach, kiedy zauważyłam jak jego szczęka się zaciska. Jego kciuki zbielały, kiedy z całej siły przycisnął je do kierownicy. Automatycznie pożałowałam swoich słów.

- Jak ci powiem obiecujesz się zamknąć?
- Tak - skinęłam głową i usiadłam wygodniej w siedzeniu.
- Policja była u mnie w domu - powiedział jakby to była normalna rzecz. - Twoje zaginięcie dotarło już tutaj ze Stratford. Ktoś powiadomił ich, że widział cię prawdopodobnie wtedy w centrum. Jeździli od domu do domu zbierając jakiekolwiek informacje.

Co? Moja mama w dalszym ciągu mnie szuka! Ucieszyłam się na myśl o tym, że nadal za mną tęskni i robi wszystko, aby mnie odnaleźć. Mimo wszystko nadal nie wiem gdzie jedziemy.
- Co im powiedziałeś? - spytałam będąc zainteresowana tą sprawą.
- Że nie wiedziałem nawet o twoim zaginięciu - wzruszył ramionami. - A co im miałem powiedzieć? O hej, jestem Justin. Tak porwałem tą sukę, siedzi już czwarty miesiąc za karę w piwnicy. Wejdą panowie na kawę? Może jakiś film? - prychnął, a ja poczułam dziwne uczucie na słowo "suka".
- Czemu nazywasz mnie suką? - spojrzałam na niego, na co on automatycznie odwrócił wzrok.
- Nie wiem, przyzwyczaiłem się.

Tym razem to ja wzruszyłam ramionami i odkręciłam się w stronę okna. Jechaliśmy autostradą i to chyba dość szybko, patrząc na to z jaką prędkością drzewa przelatywały mi przed oczyma. Poczułam się coraz bardziej senna, aż po chwili zasnęłam.

***

- Wstawaj śpiąca królewno, za pół godziny będziemy na miejscu - usłyszałam głos Justina, który wyrwał mnie ze snu.
- Będziemy gdzie? - spytałam śpiącym głosem przeciągając się.
- Chicago, kochanie - podniósł do góry brwi, a na jego twarzy widniał uśmiech. 
- To ile godzin my jedziemy? - nigdy nie byłam dobra z geografii, ale wiedziałam, że do Chicago jednak był kawałek.
- Koło sześciu godzin, a co? - spytał będąc nadal skupionym na trasie.
- Nie czujesz się zmęczony po tak długiej jeździe?
- Wypiłem ze trzy kawy, nie martw się. To nie pierwszy raz, kiedy jadę do Chicago.
- Wcale nie miałam zamiaru się tobą martwić - syknęłam i w tym samym czasie podkręciłam głośniej muzykę w radio.

- Polubisz Fredo, mówię ci - powiedział po dłuższej ciszy.
- Polubię kogo? - spytałam unosząc brew.
- Fredo to mój przyjaciel, który mieszka właśnie w Chicago. Znamy się od dłuższego czasu i ucieszył się, że go w końcu odwiedzę - powiedział posyłając mi szczery uśmiech.
- On wie kim ja dla ciebie jestem?
- Wie, że jesteś moją dziewczyną. Niech tak zostanie.Alex, Nie masz prawa powiedzieć mu o tym, że jesteś porwana, rozumiesz? - rzucił ściskając mnie za ramię. Skinęłam głową, że rozumiem, po czym zaczęłam masować bolące miejsce.

- Mieszka sam? - spytałam.
- Tak, nie ma nikogo. Gdyby próbował cię podrywać masz mi zaraz o tym powiedzieć. Znam go i wiem, że będzie próbował - zmarszczyłam brwi na jego dobór słów.
- Czemu mam ci o tym mówić?
- Bo jesteś moja? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- To, że mnie porwałeś nie znaczy wcale, że jestem twoją pieprzoną własnością! - wrzasnęłam, będąc co raz bardziej zdenerwowana na jego zachowanie.

Jak on może sobie myśleć, że fakt, iż mnie porwał daje mu do mnie pełne prawo? Nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę jego zabawką. Nie mam także zamiaru udawać jego dziewczyny. Jak mogłabym to robić, skoro po każdym jego dotyku czuję się brudna?

- Opanuj się. Zaraz będziemy - powiedział spokojnym głosem, na co zaśmiałam się pod nosem.
- Nie mam zamiaru udawać twojej dziewczyny - usiadłam krzyżując swoje ręce.
- Alex, kochanie. Nie proszę cię o pozwolenie, tylko ci oznajmiam. Dobrze wiesz, że w tym związku to ja decyduję - wyrzucił z siebie, pocierając o moje ramię.
 - Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam przez łzy zrzucając jego dłoń. Justin wyraźnie się skrzywił.

Nie odzywaliśmy się do siebie, aż w końcu dotarliśmy pod dom Fredo. Był on znacznie większy niż dom Justina. Chłopak zatrzymał swój samochód, po czym dał mi znać, że mam wysiąść. Oczywiście upomniał mnie o konsekwencjach jeśli nie będę robić tego, co mi każe. Będąc zmęczona kłótnią z nim przez parę godzin, postanowiłam poddać się i być posłuszną. Po raz kolejny pokazałam jak wielką beznadzieją jestem.

Szatyn trzymał mnie kurczowo za ramię, jak gdyby bał się, że mu ucieknę. Szybkim ruchem podniósł klapę od bagażnika i wyjął nasze torby. W tym samym czasie usłyszałam jak otwierają się drzwi i wychodzi przez nie chłopak. Jak na moje oko był on w wieku Justina. Jego skóra była ciemniejsza od naszej, a jego oczy promieniały szczęściem. Wydawał się być całkiem sympatyczny, cóż, mam nadzieję.

- Justin, brachu! - zostałam automatycznie odepchnięta od chłopaka, kiedy jego przyjaciel wparował w naszą dwójkę i zamknął go w uścisku. Odsunęłam się grzecznie na bok i z delikatnym uśmiechem przyglądałam się sytuacji przede mną.
- Ale ty się zmieniłeś, wow! - powiedział wyraźnie podekscytowany Fredo. - Chyba zacząłeś chodzić na siłownię i te tatuaże! Szacun, stary.
- No fakt, nie widzieliśmy się parę lat, ale ty też się zmieniłeś. Chyba schudłeś - powiedział Justin, natychmiast żałując swoich słów, kiedy Fredo uderzył go w ramię. Wiedziałam, że to żarty, ale mimo wszystko po minie brązowookiego wiedziałam, iż go to zabolało.
- A ty musisz być dziewczyna tego idioty, mam rację? - uśmiechnął się, pokazując szereg idealnie białych zębów. - Alex, tak?

Spojrzałam na Justina, który posłał mi spojrzenie "pamiętaj co cię czeka, jeśli zrobisz coś nie po mojej myśli" i delikatnie skinęłam głową.
- Nie wiem jak z nim wytrzymujesz - potrząsnął głową, na co zaśmiałam się.
- Ja też nie wiem - powiedziałam z satysfakcją patrząc na Justina.
- A wiesz, że jesteś jego pierwszą...
- Starczy, jesteśmy głodni - wtrącił się "idiota", oddzielając mnie od Fredo i złączając nasze dłonie razem. - Chodź, kochanie. Pewnie jesteś głodna.

Rzuciłam mu złowrogie spojrzenie i szybko wyrwałam swoją dłoń. Pokręciłam głową i ruszyłam do przodu, tym samym dołączając do Fredo, który z rozbawieniem przyglądał się całej sytuacji. Odwróciłam się, by spojrzeć jak Justin podnosi torby i powolnym krokiem idzie za nami.
- Jestem jego pierwszą dziewczyną? - spytałam, kiedy byłam na równi z jego przyjacielem.
- Tak. Zdziwiło mnie, kiedy zadzwonił rano i powiedział, że przyjedzenie ze swoim "słoneczkiem" jak to cię określił. On nigdy nie szukał dziewczyn. Musiałaś mu się nieźle spodobać.
- Tak myślę - powiedziałam. Oczywiście. Spodobałam mu się do takiego stopnia, że mnie porwał, zgwałcił, pobił, a do tego zagłodził.

- Przestańcie mnie obgadywać, sukinsyny - powiedział na jednym tchu Justin, kiedy chwilę po nas przeszedł przez próg.
- Jak ty się odzywasz do swojej dziewczyny? - spytał Fredo mierząc go wzrokiem. - Rozumiem do mnie, ale to jest... kobieta - wskazał na mnie rękoma, na co zaśmiałam się. Chyba go polubię.
- Mniejsza, co masz do żarcia? - powiedział szatyn, po czym skierował się do kuchni.
- Przepraszam za niego - powiedziałam, będąc zawstydzona jego zachowaniem.
- Nie masz za co, czujcie się jak u siebie, Zdążyłem zrobić zakupy. Chodź, coś zjesz, bo jesteś strasznie chuda. Justin to cię w ogóle karmi odkąd z nim zamieszkałaś?

-Alex walczy z anoreksją, ale jest na dobrej drodze, aby z tego wyjść, prawda kochanie? - zainterweniował Justin, kiedy Fredo zauważył to jak chuda się stałam odkąd jego przyjaciel przez parę miesięcy karmił mnie jabłkiem na dzień.
- Tak, to prawda. Jest co raz lepiej - powiedziałam spuszczając głowę w dół. Nie lubię kłamać, cholera. Nie umiem.

Po skończonej kolacji, która swoją drogą była przepyszna, Justin skierował mnie w stronę pokoju, w którym spędzę najbliższe dni. Ucieszyłam się na myśl o tym, że w końcu będę mogła wyspać się w łóżku pod kołdrą, a nie na brudnym materacu przykryta cienkim kocem.
- Podoba się? - spytał z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
- Podoba? Wszystko jest lepsze niż ta pieprzona piwnica! - krzyknęłam nieco za głośno, na co Justin podszedł i zasłonił moją buzię dłonią.
- Zamknij się, suko. Pamiętasz nasz układ? - spytał zbliżając swoją twarz do mojej. - Udajemy szczęśliwą parę.
- Nie chcę! - powiedziałam, a łzy zaczynały się zbierać w moich oczach. - Nie jest ci go szkoda? Jest taki miły, a ty go okłamujesz w tak obrzydliwy sposób! - powiedziałam, odpychając jego ciało.

Natychmiast tego pożałowałam, kiedy poczułam jego dłoń na swoim prawym policzku. Skuliłam się obok łóżka i poddałam się moim emocjom. Wybuchłam cichym płaczem, chowając moją twarz w dłoniach. Czym ja sobie na to zasłużyłam?
- Cholera, przepraszam. Nie płacz - powiedział, kucając przede mną. - Po prostu on nie może się o niczym dowiedzieć, dobrze? - pokręciłam głową z niedowierzaniem. Co za pieprzony bipolarny skurwiel.
- Zawrzemy układ, okej? - powiedział podając mi dłoń, abym wstała. Odrzuciłam ją i podniosłam się sama, siadając tym samym na łóżku, a Justin kontynuował. - Obiecasz udawać moją dziewczynę, a ja obiecam cię nie dotknąć, dobra? - spytał siadając obok.

Zamknęłam na chwilę swoje oczy, po czym otworzyłam je i przetarłam swoje mokre policzki.
- Justin, czy ty nie widzisz, że to się nie uda? - spytałam wzruszając ramionami. - Na pewno spyta jak się spotkaliśmy, co mu wtedy powiemy? Że mnie porwałeś, a ja do tej pory nie wiem czemu?
- Zamknij się! - wrzasnął, przez co wzdrygnęłam się. - Po prostu daj mi pomyśleć! - wstał i nerwowo pociągnął za końce swoich włosów.

Przez parę minut chodził po pokoju rozmyślając o tym, jak ma okłamać swojego przyjaciela. Jego zachowanie dziwiło mnie z każdym dniem co raz bardziej. Kłamanie i sprawianie bólu przychodziło mu z taką łatwością, jak gdyby był aktorem.

- Powiemy, że... kurwa nie wiem - syknął, kąpiąc w nogę łóżka. - Po prostu powiem, żeby się nie interesował.
- Albo ja mu powiem prawdę - wstałam i skierowałam się w stronę drzwi.
- Nawet o tym suko nie myśl! - warknął, łapiąc mnie za zgięcie w łokciu i rzucając na łóżko. - Zawarliśmy układ, pamiętasz?
- Kurwa, Justin! Czy ty nie widzisz, że to tu nie przejdzie? Mogę udawać twoją dziewczynę przez parę godzin, ale nie przez kilka dni! Nie z twoją bipolarnością! - wyrzuciłam ręce w powietrze, a Justin nerwowo przygryzł swoją wargę.

- Zaczynasz mnie wkurwiać, Alex - powiedział, zbliżając się do mnie, na co głośno przełknęłam ślinę. - Starasz się być mądra, ale twoje pomysły są do dupy.
- To trzeba było porwać inną dziewczynę! - warknęłam, starając się go odepchnąć, na co on uniemożliwił mi ucieczkę, kładąc dłonie po bokach mojej głowy. - Po jaką cholerę porwałeś mnie, skoro jestem taka głupia, huh?
- Bo musisz ponieść konsekwencje! - warknął w moją stronę.
- Co ja ci kurwa zrobiłam, skoro cię nawet nie znam? - spytałam, a łzy spłynęły po moich policzkach.
- Zabrałaś mi ojca.

Zaraz, co?


Rozdział do dupy, do tego pisany na szybko. Miałam go nie dodać w ten weekend, bo jutro z rana jadę do Warszawy, a potem mam dużo nauki, ale znalazłam dzisiaj te parę godzin i udało mi się coś napisać. Nie jestem zadowolona, ale ocenę zostawiam wam.

A no i mamy małą namiastkę tego, czemu Justin porwał Alex :).
Do następnego.

15 komentarzy:

  1. MANIA SUPER!/TWOJA SUKA

    OdpowiedzUsuń
  2. to chyba mój ulubiony rozdział jak do tej pory.. nie mogę się doczekać aż zdradzisz więcej o tym ojcu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham ten rozdział jejku :3

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój Boże, cudowny rozdział. Nie mogę się doczekać kolejnego. Cudo, cudo, cudo, cudo, cudo ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. berry normalnie cie kocham haha

    OdpowiedzUsuń
  6. co... jak mu ojca zabrała?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojeju, najlepszy rozdział jaki napisalaś do tej pory 💕 Nie mogę się doczekać następnego, i mam nadzieje, że Justin coś więcej zdradzi o tym ojcu :) Kocham!

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej ;) Komentuję po raz pierwszy, mimo, że czytam tego bloga już od jakiegoś czasu. ;) Nie chcę się rozpisywać (znając mnie, zajęłoby to jakieś 3 strony), więc powiem tylko, że bardzo podoba mi się sam pomysł z porwaniem, wcześniej nie spotkałam się z czymś podobnym. Za to duży plus. :) Masz taki lekki, przyjemny styl pisania, nie robisz zbyt wielu niepotrzebnych opisów, za co kolejny plus. Natomiast mam wątpliwości co do tego jednego jabłka dziennie przez bodajże cztery miesiące. Czy człowiek zwyczajnie nie umarłby z głodu? Znaczy jabłka zawierają bardzo dużo cukru i są kaloryczne, ale... sama nie wiem. ;) No i miałam się za bardzo nie rozpisywać, a wyszło jak zwykle. ;P W każdym razie życzę weny i do następnego razu!
    Buziaki
    Bells :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejne wspaniałe cudeńko! ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak dla mnie to najlepszy rozdział do tej pory ❤ czekam na kolejne szczegóły dlaczego Justin ją porwał ✨ :) /@osnapitzcatt

    OdpowiedzUsuń
  11. Berry, no cooo Ty...jakie "do dupy"!? Zajekurnabisty rozdział! Akcja się rozkręca i jest coraz ciekawiej!!! Powtarzam się, wieeem, ale bardzo mi się podoba Twój styl pisania:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja zaraz tu widze nowy rozdział! Kocham to!

    OdpowiedzUsuń
  13. You're the meaning in my life, you're the inspiration. You bring feeling to my life. You know our love was mean to be. The kind of love that lasts forever and I want you here with me from tonight until the end of time. You should know, everywhere I go, always on my mind, in my heart, in my soul baby.

    OdpowiedzUsuń
  14. http://ask.fm/You_Only_Live_Oncex chcę być informowana o nowych rozdziałach ;) opowiadanie bardzo dobre, ale przestań pod każdym rozdziałem pisać, że do dupy, że nie taki, itp. uwierz w siebie i z pozytywnym nastawieniem pisz kolejne rozdziały, bo są warte uwagi! ;) życzę dużo weny i czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń

Followers