Alex's POV
- Nie jestem pewna, czy mam ochotę tam iść. Nie lubię czegoś takiego, myślałam, że wiesz - powiedziałam w kierunku chłopaka, który patrzył na mnie z miną szczeniaka.
- Tylko mi nie mów, że przez całe swoje życie nie byłaś na żadnej imprezie!
- No nie - wzruszyłam delikatnie ramionami.
Była sobota. Od samego rana Justin, tak samo jak i jego przyjaciel chodzili za mną cały dzień, prosząc, abym wybrała się z nimi na imprezę do pobliskiego klubu. Wybuchali śmiechem, kiedy mówiłam, że nie czułabym się tam pewnie.
Tak, to prawda. Mam siedemnaście lat, a jeszcze nigdy nie byłam na żadnej imprezie. Dobra, może jednej, ale miałam wtedy dwanaście lat, a jedyną atrakcją na niej był klaun, który próbował rozśmieszyć całe towarzystwo. Imprezy to nie moja bajka.
- Alex, nie uważasz, że najwyższy czas się trochę rozerwać? Zrobiłaś kiedyś coś szalonego? - spytał Justin unosząc pytająco brew, na co miałam ochotę się roześmiać. Ponownie wzruszyłam ramionami i wypuściłam powietrze wzdychając.
- Prawdę mówiąc to kiedyś złapała mnie policja - Justina oczy rozszerzyły się.
- A co zrobiłaś? - spytał z uśmiechem.
- Przeszłam na czerwonym świetle.
Justin wybuchnął śmiechem, a ja zalałam się rumieńcem. Czemu tak bardzo śmieszy go to, że moje życie znacznie różni się od jego? Nie moja wina, że jestem taka, a nie inna. Uderzyłam go w ramię, na co zachichotał jeszcze głośniej.
- Nie wiedziałem Alex, że z ciebie taka wariatka - puścił mi oczko. - A teraz zbieraj się, nie będziemy potem na ciebie czekać.
- Nie mam się w co ubrać! - tupnęłam nogą jak mała dziewczynka.
- Teraz naga nie jesteś - powiedział, marszcząc brwi.
- Nie pójdę do klubu ubrana w bluzę i stare dżinsy - skrzyżowałam ramiona, próbując zabrzmieć przekonująco. Justin westchnął.
- Czego potrzebujesz?
- Sukienki, butów, wizyty u kosmetyczki, jakiś piling... fryzjer też by mi się przydał - zaczęłam wyliczać na palcach, chcąc go zdenerwować.
- Dobrze.
- Dobrze?
- Dobrze.
- Dobrze?
- Alex, ile mam jeszcze powtarzać? Jak chcesz to wszystko dostać, to musisz się zebrać.
Spojrzałam na niego pytająco. Czy on właśnie chce kupić mi wszystko to, o proszę?
- Justin, ja żartowałam - zaczęłam delikatnie.
- A ja nie. Za dziesięć minut widzę cię gotową na dolę, ruchy.
Mrugnęłam kilka razy, po czym zrobiłam tak, jak mi kazał. Szybkim krokiem ruszyłam przed siebie i skierowałam się do pokoju. Narzuciłam na siebie swoje codzienne ciuchy, a włosy związałam w koński ogon. Umyłam twarz i po chwili byłam gotowa do wyjścia.
- Gdzieś jedziecie? - spytał Fredo, kiedy Justin czekał na mnie, gdy zakładałam buty.
- Zabieram Alex na zakupy przed dzisiejszą imprezą, jedziesz z nami? - odpowiedział krótko, po czym chwycił kluczyki od samochodu i otworzył drzwi.
- W sumie nie mam nic innego do robienia, dajcie mi chwilę.
- Zaczekamy w samochodzie - wtrąciłam się i wyszłam z domu.
Wyszłam przed Justinem, po czym skierowałam się do zaparkowanego samochodu chłopaka. Podbiegł szybko i wyprzedził mnie, otwierając drzwi. Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Co? - spytał.
- Nic - wzruszyłam ramionami i wsiadłam do środka.
Po chwili Justin zrobił to samo i wyciągnął z kieszeni kurtki paczkę papierosów. Obserwowałam jak wkłada go delikatnie do ust, po czym białą zapalniczką podpala jego końcówkę.
- Od kiedy palisz? - spytałam, opierając łokieć o drzwi samochodu.
- Nie palę regularnie. Tylko jak się denerwuję. - odpowiedział, zaciągając się.
- A co się teraz denerwuje?
- Fakt, że ktoś może cię rozpoznać - strzepał popiół przez okno, po czym skierował swój wzrok na mnie.
- Myślę, że zmieniłam się od czasu... porwania - powiedziałam przełykając ślinę.
Nadal był to dla mnie dość wrażliwy temat, ale nie tak jak kiedyś. Szczerze mówiąc od paru dni nie myślę o tym, o czym myślałam będąc jeszcze w Stratford. Może to towarzystwo Fredo tak na mnie działa? Ten chłopak naprawdę ma w sobie coś, co sprawia, że nie jesteś w stanie być przy nim smutnym.
- Ja też. Nie jesteś już taką suką - powiedział, po czym wyrzucił peta przez okno i zakręcił szybę. - To znaczy nadal jesteś suką, ale nie taką jak wcześniej.
- Przepraszam? - poczułam się urażona.
- Nie ma za co, a teraz zapnij pasy.
Pokręciłam głową z niedowierzania i przewróciłam oczami. Wzdrygnęłam się, kiedy Fredo niespodziewanie otworzył drzwi od samochodu i wtranżolił się na tyły samochodu. Położyłam rękę na sercu wypuszczając cicho powietrze. Justin zaśmiał się, po czym przekręcił kluczyk w stacyjne i wyjechał na drogę.
- Kurwa - przeklął przyjaciel szatyna, kiedy byliśmy już w drodze do pobliskiego centrum. - Nigdy nie jechałem chyba na tylnym siedzeniu.
- Wybacz. Moja pani ma teraz specjalnie względy - zaśmiał się Justin, patrząc na mnie ukradkiem.
Kąciki moich słów uniosły się na słowa "moja pani", jednak po chwili uśmiech zastąpił grymas, kiedy przypomniałam sobie jak parę minut wcześniej byłam dla niego suką. Nie zapominajmy, że mówi tak tylko dlatego, że jestem jego udawaną dziewczyną.
- Co chcesz zrobić z włosami, Alex? - spytał Fredo, nadal nerwowo wiercąc się na tylnym siedzeniu. Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem jeszcze, pomyślę na miejscu - odpowiedziałam krótko.
Resztę drogi nie odzywałam się. Chłopacy gadali o czymś, co kompletnie mnie nie interesowało. Moje myśli skupiały się na tym, skąd Justin ma pieniądze na moje zachcianki. Nadal pamiętam jak zabrał mnie na zakupy w Stratford i kazał wybierać to, co chcę. Przecież on nie pracuje, ani nie ma nikogo, kto wysyłałby mu pieniądze.
Po trzydziestu minutach drogi, w końcu dotarliśmy na miejsce. Budynek tego centrum był znacznie większy od tego, do którego zabrał mnie wcześniej Justin. Jednak nie ma co się dziwić, Chicago jest dużo większym miastem.
- Gdzie najpierw? - spytał Fredo, kiedy przeszliśmy przez drzwi obrotowe. Wspominałam, że Justin jest totalnym idiotą? To jedyna osoba, która bawiła się mechanizmem drzwi przez dobre pięć minut. Gorzej niż dziecko, pomyślałam, po czym uśmiechnęłam się pod nosem.
- Nie wiem. Alex chciała tu przyjechać, więc niech prowadzi - powiedział szatyn pod nosem.
- Powiedziałam, że żartuję. Sam chciałeś mnie tutaj zabrać - odpowiedziałam, na co przewrócił oczami.
- Nie mamy czasu, więc się spiesz.
- A wy coś kupujecie?
Chłopacy wymienili porozumiewawcze spojrzenie, po czym wybuchnęli donośnym głosem, zwracają tym samym uwagę innym klientów sklepu. Powiedziałam coś śmiesznego? Justin wziął mnie na bok, kiedy Fredo skupił swoją uwagę na dwóch przechodzących obok nas dziewczyn. Och, naprawdę? Co fajnego w farbowanych blondynkach, które są ubrane jak dziwki?
- Posłuchaj - zaczął Justin patrząc mi prosto w oczy. - Mogę ci zaufać?
- Do czego zmierzasz? - spytałam, marszcząc brew.
- Odpowiedz.
- Nie wiem... - posłał mi gniewne spojrzenie. - Tak, możesz.
- Idź do fryzjera i zrób co tam chcesz zrobić. My musimy iść w jedno miejsce, a potem się spotkamy, dobrze?
- A jak was powiadomię, że skończyłam? Zabrałeś mój telefon - powiedziałam, przypominając sobie, że od paru miesięcy nie korzystałam z komórki. Chłopak westchnął i podrapał się nerwowo po karku.
- Mogę ci ufać? - spytał ponownie.
- Do cholery, możesz!
- Dobrze - powiedział, wyjmując z kieszeni swojego iPhone'a. Dobra, teraz jeszcze bardziej nie wiem skąd on ma na to wszystko pieniądze. - Dam ci swój telefon. Jak skończysz, znajdziesz numer Fredo i zadzwonisz, a wtedy przyjdziemy po ciebie.
- Dajesz mi swój telefon?
- Jak na moje oko to jest telefon, dla ciebie to może być ziemniak, ale nieważne - uśmiechnął się, po czym wręczył mi swoją komórkę.
- Co macie do zrobienia? - spytałam.
- Za dużo byś chciała wiedzieć - powiedział ujmując moją brodę, po czym złożył delikatny pocałunek na moich ustach. - Weź to - zdziwiłam się, ale wzięłam od niego kartę kredytową.
Nie dając mi szansy na odpowiedź, podszedł do swojego przyjaciela, po czym zniknęli w tłumie innych ludzi. Westchnęłam głośno, nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Patrząc na godzinę, stwierdziłam, że nie mam zbyt wiele czasu.
Parę minut zajęło mi znalezienie jakiegokolwiek salonu fryzjerskiego. Lokal nie był duży, były jedynie trzy miejsca i jeden stolik, gdzie ruda kobieta dokładnie piłowała czyjeś paznokcie. Z delikatnym uśmiechem na ustach, nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka.
- Witaj, w czym mogę pomóc? - wyrósł przede mną chłopak, jak zgaduję fryzjer. Patrząc na jego fryzurę i strój jestem w stanie stwierdzić, że to gej.
- Chcę zrobić coś z włosami - powiedziałam nieśmiało.
- Coś konkretnego? - spytał, podchodząc do mnie i ujął pojedyncze pasmo moich włosów. - Och, one są suche jak cholera! - powiedział z francuskim akcentem. Wow, zawsze chciałam odwiedzić Paryż. Ponoć to miasto miłości, tak bynajmniej słyszałam.
- Tak, wiem - odpowiedziałam przeciągając "a", na co zachichotał.
- Siadaj młoda damo, zaraz coś na to poradzimy.
Usadowiłam się wygodnie na wolnym fotelu, które stało przed wielkim lustrem. Spojrzałam na swoje odbicie i skrzywiłam się. Do diaska, wyglądam jak idiotka. Włosy nierówne, cera sucha i zniszczona, a do tego moje paznokcie wyglądają jakbym nie widziała nigdy na oczy pilniczka.
- Chcesz je skrócić? - spytał, stając z nożyczkami obok.
- Nie! - odpowiedziałam szybko, przypominając sobie o tym, co zrobił Justin.
- Dobrze - zmarszczył brwi. - Pocieniować?
- A bardzo się skrócą? - nie chcę, aby były one jeszcze krótsze, niż są.
- Nie sądzę, ale ewidentnie tego potrzebują - uniósł brew, dając mi do zrozumienia, że mam przytaknąć.
- Niech będzie, ale wiesz co? - spytałam, na co uniósł brodę, abym kontynuowała. - Chce zmienić ich kolor.
Chwyciłam pierwszą lepszą gazetę ze stolika obok i zaczęłam czytać nieinteresujący mnie artykuł, kiedy chłopak skakał przy moich włosach jak zawodowa baletnica. Zawsze chciałam mieć przyjaciela geja, a on wydaje się sympatyczny. Ciekawe czy ma chłopaka. Pokręciłam głową z niedowierzaniem... o czym ja myślę?
Po dwóch godzinach poczułam jak folia okrywająca moje ciało jest zrywana. Chłopak zacierał swoje dłonie czekając na moją reakcję. WOW. Wyglądałam jak zupełnie inna osoba. Przejechałam rękoma po całkowicie odnowionej fryzurze. Moje suche, brązowe włosy były teraz odżywione i w kolorze jasnego blondu. Uśmiech na mojej twarzy był tak wielki, że po chwili poczułam ból. Boże, jeszcze nigdy nie podobał mi się mój wygląd jak teraz.
Fakt, moje włosy lekko skróciły się, ale nadal beztrosko opadały na ramiona. Do tego były wyprostowane w najdoskonalszy sposób. Mój gej odwalił kawał dobrej roboty.
Nie tracąc chwili, zajęłam miejsce na siedzeniu przed kobietą, która miała zajmować się moimi paznokciami. Na moje oko miała ze czterdzieści lat, a jej włosy były rude i krótko przystrzyżone. Rozszerzyła swoje oczy, kiedy ujęła moją dłoń.
- Czy ty pogniewałaś się z pilnikiem i odżywkami do paznokci? - poczułam jak moje policzki przybierają kolor czerwony. Spuściłam głowę.
Przez kolejne czterdzieści minut, siedziałam znudzona obserwując pracę kobiety. Od czasu do czasu zagadywała mnie pogodą, wiadomościami i wszystkim tym, co mnie nie interesowało. Zdecydowanie wolałabym, żeby moje paznokcie były obsłużone przez tego chłopaka.
- Podobają się? - spytała, kiedy zabieg dobiegł końca.
- Tak - odpowiedziałam spoglądając na moje wyrównane i pokryte hybrydą paznokcie. - Bardzo - uśmiechnęłam się.
Wstałam z krzesła i skierowałam się w kierunku biurka, które jak zgaduję, było kasą. Wyjęłam kartę kredytową, którą wcześniej otrzymałam od Justina i zapłaciłam za swoje chwile przyjemności. Wyciągnęłam telefon, aby sprawdzić godzinę. 16:50. Z tego co pamiętam, do klubu mamy iść koło 21, więc mam sporo czasu. Obiecałam zadzwonić jak skończę wizytę u fryzjera, ale postanowiłam samotnie wybrać się na zakupy.
Przemierzałam długim holem, rozglądając się po bokach i zastanawiając, który sklep wybrać. Ostatecznie mój wybór padł na Forever Pink, w którym najczęściej robiłam zakupy. Szybkim krokiem weszłam do środka i zaczęłam szperać między półkami i wieszakami. Po parominutowej bójce z moim gustem, zdecydowałam iść przymierzyć dwie sukienki. Jedna w kolorze miętowym, które miała odsłonięte plecy i była zdobiona drobnymi kamykami, i drugą, która była biała i odcinana pod biustem.
Ostatecznie postawiłam na sukienkę w kolorze mięty, ze względu na mój nagły spadek piersi. Spojrzałam na metkę. 350 dolarów. Mogę tyle wydać? Dopiero co zapłaciłam ponad 250 w salonie. Przypominając sobie, że mam wolną rękę i mogę kupować co chce, wzięłam ją.
Kolejnym moim przystankiem były buty. Buty są moją ulubioną częścią garderoby, więc tutaj zeszło mi się zdecydowanie dłużej. Długo zastanawiałam się czy wybrać czarne szpilki z platformą, czy czarne na obcasie. Myśląc o tym, jak wielką sierotą jestem, wybrałam buty na koturnie. Tak, w nich jest mniejsze ryzyko złamanej nogi. 300 dolarów. Cholera. Justin mnie zabije. Cóż, raz się żyje.
Odebrałam swój najnowszy zakup i wyszłam przed sklep. Godzina 18.00 i trzy nieodebrane połączenia od Fredo. Dobra, teraz na pewno zostanę zabita i zakopana. Oddycham nerwowo i czekam, aż ktoś po drugiej stronie odbierze ten pieprzony telefon. Pierwszy sygnał, drugi sygnał... tupię nerwowo nogą.
- W końcu! - warknęłam, kiedy usłyszałam głos Justina.
- Do cholery Alex, tyle godzin? - usłyszałam.
- Do cholery, Justin! - odpowiadam tym samym.
- Gdzie jesteś?
Podałam nazwę sklepu i rozłączyłam się. Wyczułam zdenerwowanie w jego głosie, kiedy upomniał mnie, że nie zaczekałam u fryzjera. Dostrzegłam w oddali wolną ławkę, więc skierowałam się w jej stronę i zaczęłam czekać.
- Wolne? - usłyszałam, a po chwili zobaczyłam chłopaka. Brunet, brązowe oczy (nie tak piękne, jak oczy Justina), lekki zarost i przenikliwe spojrzenie.
- Tak, wolne - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam telefon. Rozejrzałam się ze wszystkich stron, aby dostrzec gdzieś Justina, lecz nie było go widać.
Po dłuższej walce z umysłem, postanowiłam prześwietlić jego telefon. Tak, wiem, że robię źle, ale halo? Nie zabraniał mi przecież tego, prawda? Weszłam w kontakty, jednak nie było tak nikogo, kogo bym znała. No tak, skąd mam znać jego znajomych. Weszłam w zdjęcia.
Pustka. Dwa zdjęcia swojego odbicia w lustrze bez koszulki. Dobra Justin, wiemy, że masz fajne ciało, ale żeby robić sobie takie zdjęcia? Zaśmiałam się pod nosem.
- Na chłopaka czekasz? - chłopak odezwał się, odrywając mnie od mojego zajęcia.
- Słucham? - podniosłam pytająco brew.
- Brandon - brunet wyszczerzył zęby w moim kierunku i podał dłoń.
- Alex - niechętnie chwyciłam jego dłoń, zakładając kosmyk włosów za ucho. - Czemu o to pytasz?
- Masz jego zdjęcia w telefonie - wzruszył ramionami.
- Gapisz mi się w wyświetlacz? - poczułam się urażona brakiem prywatności.
- Liczyłem, że zobaczę tam twoje zdjęcia, ale widziałem tylko chłopaka, więc spytałem.
- Tak, czekam na chłopaka.
Od tej krępującej rozmowy wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.
- Słucham? - odebrałam i zaczęłam rozglądać się za Justinem.
- Gdzie ty kurwa poszłaś? Miałaś być pod tym pieprzonym sklepem! - po jego głosie wnioskuję, że jest na mnie zły.
- Przecież siedzę za tobą, idioto - zaśmiałam się, a Justin automatycznie odwrócił się.
Pokręciłam głową śmiejąc się, kiedy dostrzegłam chłopaka. Rozglądał się i próbował odnaleźć mnie w tłumie. Całkowicie zapomniałam, że zmieniłam kolor włosów i nie jest w stanie mnie rozpoznać. Żegnając się ze wścibskim chłopakiem wstałam i podeszłam w stronę Justina.
- Zgadnij kto! - zachichotałam, kiedy ustałam za nim i zakryłam jego oczy.
- Najbardziej irytująca osoba jaką znam - odpowiedział, a ja poczułam jak na jego ustach tworzy się uśmiech.
- Źle.
- Dziewczyna, której nie można ufać, bo obiecała jedno, a zrobiła drugie.
- Uczę się od mistrza, też obiecywałeś, że się zmienisz i mnie nigdy już nie...
- Alex... - Justin przerwał mnie i chwycił za moje dłonie, ściągając je ze swoich oczu.
Zaśmiałam, się kiedy chłopak odwrócił się, a jego szczęka opadła. Nie wiem czy spodobała mu się moja nowa wersja mnie, czy po prostu nie jest w stanie to uwierzyć. Zamrugał kilka razy chcąc coś powiedzieć, ale jednak nic nie był w stanie wydukać.
- Aż tak źle? - spytałam, kiedy w dalszym ciągu nic nie powiedział.
- Jest... inaczej - wypuścił powietrze - ale dobrze. Bardzo ładnie. Naprawdę. Podobasz mi się w tej fryzurze.
Uśmiechnęłam się.
- Daj telefon - wyciągnął rękę, wracając do poprzedniego, zdenerwowanego Justina. - Oglądałaś moje zdjęcia? - spytał, unosząc pytająco brew.
- Nie - skłamałam.
- Nie umiesz kłamać, wiesz? Zablokowałaś telefon nie wychodząc z galerii.
***
Przeciągnęłam swoje usta raz jeszcze swoją nową szminką. Tak, ostatecznie mogę powiedzieć, że jestem gotowa. Gotowa zewnętrznie, ale czy wewnętrznie? Nadal czuję ukłucie gdzieś na dole, kiedy myślę o tym, że zaraz pojadę na swoją pierwszą w życiu imprezę.
Nie wiem czego mam się spodziewać, nigdy nie byłam w klubie. Co jeśli zrobię coś głupiego? Oczywiście nie mam zamiaru pić, ale zawsze jest te pieprzone jeśli.
Wypuszczając nerwowo powietrze, skierowałam się po schodach do salonu, gdzie Justin i Fredo czekają na mnie od paru minut. Ponownie zasłoniłam Justina oczy, pytając kto to. Boże, ale ze mnie dzieciak.
- Nie wiem, jakaś głupia suka - odpowiedział, a moje mięśnie napięły się na dobór jego słów. - Żartuję! - ujął moją dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek. - Moja najpiękniejsza dziewczyna.
Przewróciłam oczami na jego udawaną słodycz. Gdyby zwykli ludzie mogli dostawać nagrody, jestem pewna, że Justin miałby cały pokój wypełniony nagrodami za nienaganną grę aktorską. A może brał kiedyś jakieś lekcje? Zaśmiałam się pod nosem.
- Jestem gotowa - odpowiedziałam równie "słodko" jak on.
- To dobrze - uśmiechnął się i skierował do drzwi, po czym Fredo tak zrobił.
- Niezła fryzura i sukienka - powiedział mi na ucho, kiedy mnie wywijał. Skinęłam głową i podziękowałam.
Droga do klubu trwała parę minut. Jechaliśmy taksówką, a powodem było to, że chłopacy nie mają zamiary rezygnować z napicia się, a ja niestety nie mam prawa jazdy. Jednak w takich chwilach jak ta, cieszę się.
Muzyka wydobywająca się z klubu odbiła się o moje uszy, kiedy tylko samochód zatrzymał się pod budynkiem. Zmrużyłam oczy i dostrzegłam nazwę 21. Cóż, pierwszy raz o nim słyszę.
- Ile ma panienka lat? - spytał ochroniarz, kiedy mieliśmy zamiar wejść do środka.
- Osiemnaście - odpowiedział za mnie Justin.
- Proszę o dowód.
- Zostawiła w domu, nie chciała zgubić.
- A pan kto? Jej adwokat? Nie rozmawiam z panem, więc proszę się zamknąć.
- Tak, mam w domu - przytaknęłam cicho.
- Przykro mi. Bez dowodu nie ma wejścia.
- Kurwa facet, nie rób problemu. Kolejka się tworzy za nami - wtrącił się zdenerwowany Fredo.
- A ty co, adwokat numer dwa? - powiedział z irytacją w głosie czarnoskóry mężczyzna. Przewróciłam oczami.
- Możemy po prostu wejść? - syknęłam, a mężczyzna machnął ręką i w końcu zdecydował się nas wpuścić.
Moje nozdrza wypełnił zapach potu zmieszany z alkoholem. Tak, to miejsce nie jest dla ludzi jak ja. Zaczęłam się wycofywać, kiedy Justin złapał moją dłoń i złączył ją ze swoją. Jednym słowem: kurwa mać. Dobra, dwoma.
- Trzymasz się mnie, rozumiesz? - powiedział, ujmując moją brodę, abym popatrzyła w jego oczy koloru mokki, które pod wpływem słabego światła były lekko zielone. Skinęłam głową.
- Jest tu wielu zboków, którzy tylko marzą, aby dobrać się do twoich majtek.
- Tak jak ty?
Justin zesztywniał, a jego usta zacisnęły się w cienką linię.
- Nie wkurwiaj mnie - wyszeptał mi do ucha, a jego głos był zdenerwowany.
Zapowiada się ciężki wieczór.
Ponownie chwytając moją dłoń, skierował nas w kierunku wolnego stolika, który był piętro wyżej. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie mogłam dostrzec naszego przyjaciela. Tak, Fredo jest dla mnie jak przyjaciel, a jestem tu dopiero trzy dni.
- Gdzie on jest? - spytałam.- Poszedł coś sprawdzić, zaraz wróci.
Zajęliśmy nasze miejsca przy średniej wielkości okrągłym stoliku. Muzyka była głośna, a ludzi pełno. Czułam się skrępowana, kiedy wzrok większości był skierowany w moją stronę. Justin wyczuł moją nagłą zmianę zachowania.
- Patrzą na ciebie, bo jesteś piękna - powiedział, a moje oczy rozszerzyły się. Czy on nazwał mnie piękną?
- Słucham?
- Powiedziałem, że jesteś piękna - uśmiechnął się.
- Okej.
- Wolisz jak mówię, że jesteś suką?
- Nie, bo nie jestem.
- Jesteś, Alex. Ale w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu.
- Co masz na myśli?
- Nic. Po postu lepiej gdybyś była taką suką w łóżku.
Zakrztusiłam się, chociaż nic nie piłam. Raz jeszcze proszę.
- Jesteś erotomanem - powiedziałam z obrzydzeniem.
- Nie, lubię perwersję.
Nie odzywałam się do czasu, kiedy wrócił Fredo. Ponownie jak w centrum wymienili się spojrzeniami, po czym wybuchnęli uśmiechem.
- O co wam chodzi? - spytałam z irytacją.Ich głowy skierowała się w moją stronę.
- Za dużo byś chciała wiedzieć - odpowiedział mi mój "chłopak".
- Pijesz coś, Alex? - Fredo obdarzył mnie szczerym uśmiechem.
- Obydwaj wiecie, że nie...
- Trzy razy digestif [rodzaj drinka] - przerwał mi Justin, a Fredo po chwili zniknął na schodach.
- Dobrze wiesz, że nie piję! - posłałam mu groźne spojrzenie. Justin zachichotał.
- Dzisiaj się to zmieni, księżniczko - puścił oczko.
- Nie ma tu Fredo, nie musisz udawać miłego.
- Nie udaję. Wypada tak powiedzieć do swojej dziewczyny, nie uważasz? - oparł swoje łokcie na stoliku, a dłonie skrzyżował pod brodą.
- Nie jestem twoją dziewczyną - syknęłam w jego stronę.
- Owszem jesteś.
- Tylko wtedy, kiedy obok jest twój przyjaciel.
- Nie, wtedy kiedy tego chcę. Zapomniałaś, że robisz to, o co proszę?
Pokręciłam głową i przewróciłam oczami po raz tysięczny tego dnia. Ten chłopak jest cholernie irytujący.
- Czy to się kiedyś skończy? - kontynuowałam, kiedy szatyn posłał mi pytające spojrzenie - Mam dość tych twoich pieprzonych zasad. Nie powinnam robić niczego, co daje ci satysfakcję z gnębienia mnie. Justin rozszerzył swoje oczy i chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu Fredo.
- Trzy razy digestif - powiedział, po czym ustawił kieliszki przed każdym z nas. Przesunęłam swój w kierunku Justina.
- Nie wygłupiaj się - upił łyk alkoholu przez słomkę i spojrzał na mnie przenikliwie.
- Powiedziałam nie piję.
- A ja, że pijesz.
- Zmusisz mnie do picia alkoholu?
- Dobrze o tym wiesz.
- Jesteś okropny.
- To też wiesz.
- Pieprz się!
- Później z tobą, a teraz pij.
Oblałam się rumieńcem na jego słowa i krzyżując dłonie, odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku. Na dole dostrzegłam chłopaka, który dosiadł się do mnie w centrum. Do głowy wpadł mi pomysł.
- Kazałem ci się mnie trzymać - chwycił mnie za nadgarstek, kiedy wstałam od stołu.
- Mam to gdzieś, puść mnie - wyrwałam się i szybko zmieszałam z tłumem zbiegając po schodach. Wiem, że nie zgubiłam do na krótko, więc musiałam działać szybko.
Odnalazłam w tłumie pana wścibskiego i przeszłam obok całkiem "niechcący" uderzając w jego ramię. Odwrócił się i uśmiechnął.
- Alex?
- Brandon? - udałam zszokowaną. Chyba uczę się od Justina.
- Co ty tutaj robisz? - spytał ilustrując mnie od góry do dołu, na co przygryzłam wargę.
- Przyszłam się zabawić, a ty?
- Można powiedzieć, że to samo. Napijesz się czegoś?
- Tak.
Po chwili siedziałam z Brandonem przy barze sącząc alkohol, który palił mój przełyk. Nie wiem jak ludzie mogą przepadać za takimi trunkami. Brandon patrzył na mnie z rozbawieniem.
- Whisky z lodem - powiedział, upijając łyk.
- Wiem - ponownie skłamałam.
- Jesteś tutaj sama?
- Cóż... niezupełnie.
- Z tym chłopakiem co i w centrum?
- Tak.
- A gdzie on teraz jest?
- Nie wiem.
Minęło parę minut odkąd siedziałam z Brandonem pijąc już trzeciego drinka. Słowa kręci mi się w głowie, nawet w połowie nie opisują tego, jak się teraz czuję. Moje oczy są do połowy zamknięte, a moje usta wypowiadają dziwne słowa. Krótko mówiąc, pieprzę trzy po trzy.
Brandon jest widocznie rozbawiony moim zachowaniem. W oddali dostrzegłam Justina. Kurwa.
- Ja pierdolę - wymsknęło mi się i automatycznie zakryłam usta dłonią. Damom nie wypada, prawda?
Moje serce przyśpieszyło, kiedy nasze spojrzenia spotkały się. Justin ruszył w moją stronę, a przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz. W głowie wyobrażałam sobie to, co zrobi mi, gdy tylko wrócimy do domu. Zamknęłam oczy, aby go nie widzieć z nadzieją, że zrobi to samo.
- To, że zamkniesz oczy to nie znaczy, że i ja cię nie widzę - powiedział ostrym tonem, kiedy ustał i skrzyżował swoje ramiona. Po chwili zilustrował Brandona, który zrobił to ze wzajemnością. Błagam, niech to się źle nie skończy.
- Czy ja ci nie mówiłem, żebyś się mnie trzymała? - warknął, a ja lekko wzdrygnęłam się. - Spójrz na mnie! - zażądał, a ja otworzyłam swoje oczy, które zdradzały mój stan. - Alex, czy ty jesteś pijana?
Poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.
- Ty ją upiłeś?! - powiedział w kierunku Brandona, łapiąc go za koszulkę. Brandon zamrugał kilka razy.
- Nie, jedynie zaproponowałem, a ona sama się zgodziła.
Dzięki Brandon, teraz dzięki tobie zostanę zabita, albo spalona na stosie.
- Tak? - powiedział z irytacją w głosie szatyn, kierując swój wzrok na mnie. - Nie masz ochoty napić się ze mną, a pijesz z jakimś zboczeńcem? - jego wzrok był pełny gniewu.
- Wypraszam sobie tego zboczeńca - wtrącił się drugi brązowooki.
- Zamknij mordę, bo nie z tobą rozmawiam - rzucił oschle, po czym na nowo spojrzał na mnie.
- Żebyś ty zaraz tego nie musiał zrobić - wstał i ustawił się w nietypowej pozycji, jak gdyby chciał...
- Nie! - wrzasnęłam, kiedy Brandon wymierzył cios w kierunku twarzy Justina. Szatyn przejechał dłonią po swojej rozkrwawionej wardze i szybko oddał chłopakowi. Krzyczałam ile sił w głosie przez łzy, starając się ich rozdzielić, jednak nie byłam w stanie. Usłyszałam pękniecie kości. Zamknęłam oczy z nadzieją, że to nie jest nos Justina.
Nie zważając na ludzi dookoła, wskoczyłam na plecy Justina chcąc w jaki sposób odciągnąć go od ziemi, gdzie okładał się pięściami z Brandonem. Wyraźnie zdenerwował moich zachowaniem, ale po chwili chwycił moją dłoń i spluwając w kierunku zakrwawionego chłopaka, skierował się ze mną w kierunku drzwi wyjściowych.
Nie chcąc go bardziej denerwować, nie odzywałam się. Patrzyłam kątem oka na jego twarz. Nos miał zakrwawiony, ale jednak to jego był pęknięty, odetchnęłam z ulgą. Wargę miał napuchniętą, a pod okiem malował się już wielki siniak. Co ja najlepszego narobiłam.
Justin chwycił mnie w pasie, kiedy prawie przewróciłam się o własne nogi. Cholera, byłam pijana w trzy dupy. Było mi wstyd tego, co zrobiłam. Gdybym miała rozum, siedzielibyśmy teraz wszyscy razem na górze. Zniosłabym obrażonego Justina za to, że nie chciałam pić, ale nie zniosę go rannego. To moja wina.
- Przepraszam - wymamrotałam pod nosem, kiedy czekaliśmy przed klubem na przyjazd taksówki. Justin nie odezwał się, nadal kurczowo trzymając moją dłoń. Jego milczenie było jak wbicie igły w moją skórę. Zły to mało powiedziane, jest na mnie wściekły. Pieprzony alkohol.
Nie odezwał się do mnie przez całą drogę do domu. Wysiedliśmy przed mieszkaniem, a ja czym prędzej zdjęłam swoje buty wiedząc, że nie dojdę bez zbędnych upadków. Justin nadal nie puścił mojej dłoni. Wyjął z kieszeni klucz i otworzył drzwi, wpychając mnie do środka.
- Justin, prze... - nie dał mi dokończyć, kiedy pchnął moim ciałem na ścianę. Błagam, nie.
- Co ja mam z tobą zrobić, Alex? - spytał z pustką w oczach. Jego wargi drżały.
- Przepraszam - powiedziałam przez łzy. - Nie bij mnie.
Pokręcił głową i położył swoje dłonie po bokach mojej.
- Co mam z tobą zrobić? - spytał ponownie.
- To co lubisz najbardziej - wyszeptałam delikatnie, kiedy jego oczy otworzyły się. - Kochaj się ze mną.
Po chwili Justin złączył swoje usta z moimi. Wiedząc, że sama tego chciałam, pozwolił mu wepchnąć swój język. W tej chwili włada mną alkohol i moje pragnienie, aby go uszczęśliwić.
Justin chwycił moje ciało i podniósł ku górze, by po chwili wbiec ze mną po schodach. Dyszałam ciężko, bo doskonale wiedziałam na co się zgodziłam. Podpisałam zgodę z diabłem w przebraniu.
- Jesteś tego pewna? - wydyszał w przerwach między pocałunkami. Skinęłam lekko głową. Jestem w tej chwili kłębkiem nerwów, a zarazem napięcia seksualnego. To nie ja zdecydowałam. To alkohol.
Oddychałam głośno koncentrując się na jego twarzy. Ze skupieniem składał gorące pocałunki wzdłuż mojego całego ciała. Skłamałabym, jeśli bym powiedziała, że mnie to nie podniecało.
Czułam dreszcze na całym ciele. Słyszę jak Justin wciąga powietrze i podnosi głowę w moją stronę.
- Nie wiem czy ty chce. Jesteś pijana - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Chcę... - odpowiedziałam delikatnie, a na jego twarzy wymalował się uśmiech.
Podniósł się i zaczął obdarowywać moją szyję kolejnymi, mokrymi pocałunkami. Odchyliłam głowę w tył z przyjemności, kiedy delikatnie przygryzł moje ucho.
Jego dłoń zaczęła delikatnie zjeżdżać w dół po materiale mojej sukienki. Uniosłam lekko klatkę, kiedy poczułam jego dłoń na swojej kobiecości.
- Tak szybko gotowa? - spytał, a ja zalałam się rumieńcem. - Popatrz na mnie. Jesteś pewna, na pewno?
- Kurwa tak!
- Mówiłem, że wolę cię jako sukę w łóżku - zaśmiał się i szybkim ruchem zrzucił ze mnie sukienkę, która teraz leży w kącie pokoju.
Po chwili podniósł się i zdjął swoją, dając mi idealny widok na jego umięśnioną klatkę piersiową. Przygryzłam wargę i wplotłam dłonie w jego miękkie włosy. Justin jęknął.
- Też jestem gotowy - powiedział, sięgając z szuflady paczuszkę z prezerwatywą. Czy on trzymał je tam od początku? Jego spojrzenie pali mi dziurę w głowie. Rozchylił lekko swoje usta, powodując, że mam ochotę go pocałować. Czuję dziwny ucisk w głębi swojego brzucha i lekko się krzywię.
Justin ponownie łączy nasze usta razem, jakby nie mógł przejść do konkretów. Boże, tym razem ja tego chcę.
- Proszę - wyszeptałam do jego ucha, a on zachichotał.
- Widzisz, mówiłem, że będziemy się pieprzyć.
Uderzyłam go w ramię, a on pocałował mnie w usta.
- Chcę cię, Russo - powiedział, zdejmując swoje bokserki i dając swojemu przyjacielowi wgląd na spragnioną mnie - Ale nadal nie umiem tego zrobić, skoro jesteś pijana.
- Po prostu się ze mną pieprz! Wcześniej nie byłam, a też to...
Nie zdążyłam dokończyć, kiedy poczułam jak Justin we mnie wszedł.Wygięłam swoje ciało w łuk i zacisnęłam oczy. Już dawno nie czułam tego bólu przeszywającego moje całe ciało. Justin lekko dyszy i po chwili ponownie całuje moje usta.
- Jesteś gotowa? - spytał ponownie, a ja przewróciłam oczami.
- Mam ci to na transparencie napisać?
Na jego twarzy wymalował się uśmiech, wyszedł ze mnie, by zaraz potem wejść. Znowu głośno jęknęłam.
- Boli? - spytał.
- Lekko.
- Przestanie.
Po pięciu minutach Justin ponowił swoje ruchy. Nie bolało. Przestało tak jak mówił. Ból ustąpił, a jego miejsce zajęło uczucie przyjemności. Uczucie tak pięknego, że nie jestem go w stanie opisać.
Justin jest delikatny, nie jak dwa razy wcześniej. Nie robi tego dla własnego przyjemności, ale i dla mojej. Czuję po sobie, że alkohol już dawno ze mnie wyparował, a teraz jest jedynie pożądanie. Boże, gdyby moja wiedziała co ja teraz robię.
Jęczę z przyjemności, kiedy zaczyna poruszać się we mnie szybko, mocno i gwałtownie. Podoba mi się. Wchodzi we mnie mocno, aż czuję, że jestem na krawędzi.
- Dojdziesz dla mnie? - spytał jęcząc w moje mokre od potu ciało.
- Tak - dyszę i po chwili czuję jak przez moje ciało przechodzi prąd i dochodzę.
Justin robi to po chwili i wychodzi ze mnie, po czym kieruje się do łazienki, aby wyrzucić prezerwatywę. Zostawił mnie nagą w łóżku, z głową pełną pytań, czy aby na pewno dobrze zrobiłam.
Po chwili wraca i kładzie się obok mnie. Przytula mnie mocno i całuje w policzek, po czym przykrywa nas kołdrą. Nadal dyszę.
- Taki powinien być nasz pierwszy raz - słyszę, po czym usypiam w ramionach chłopaka, który mnie porwał.
Najdłuższy rozdział w historii opowiadania, haha. Pisałam go prawie 4 godziny, i obecnie dochodzi 2 w nocy, więc przepraszam za literówki i zjedzone słówka jak coś. Nie lubię pisać rozdziałów +18, bo mam wrażanie, że opisuję to jakoś do dupy.... ale.
Założyłam Twittera opowiadania, gdzie będziecie najszybciej wiedzieć o nowym rozdziale. Dajcie tam follow i wpiszcie się w zakładkę "Informowani" po lewej. Informuję przez aska i od dziś przez Twittera. To tyle, do następnego!
Opisujesz super momenty +18 :) super rozdzial
OdpowiedzUsuńAww ❤❤ genialny jak zwykle ❤
OdpowiedzUsuńJego ostatnie słowa są awwww :) Genialny jest ten rozdział :) Czekam na nn xx
OdpowiedzUsuńineedangelinmylife.blogspot.com
my-life-is-a-beautiful-nightmare-jbff.blogspot.com
megaaa !!! ten moment +18 super !!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to ❤
OdpowiedzUsuńOjej, cudowny rozdział. Justin taki słodki na końcu. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału 😍
OdpowiedzUsuńświetny !
OdpowiedzUsuńJest świetny ! , czekam na następny ! *_*
OdpowiedzUsuńswietny !!!
OdpowiedzUsuńawwwwwwwww jaki super rozdział , koniec mi się najbardziej podobał ,justin taki delikatny jeju ;")
OdpowiedzUsuńsuper opisujesz momenty +18 ! serio hah , czekam na nasepny rozdział .
kocham cię dziewczyno za to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńPiękne jak zwykle <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam. Wybacz ze nie komentowalam ale nie mialam czasu, dzis nadrobilam trzy rozdzialy;) /vienna
OdpowiedzUsuń[przepraszam za spam]
OdpowiedzUsuń"Zniszczyłeś mnie fizycznie i psychicznie. Nie daje już rady, to koniec. Muszę uciec. Mimo wszystko nadal cię kocham, ale nie mogę ryzykować. Pozbawiłeś mnie wszystkiego co dawało mi szczęście, zostałeś mi tylko ty. Czy ty nadal mnie kochasz? Na początku byłam tego pewna, a teraz? Pomiatasz mną, jestem dla ciebie nikim. Dlatego teraz, odchodzę. Nie mogę myśleć tylko o sobie, ale o małej istotce we mnie."
http://heartwantswhatitwants-jbff.blogspot.com/
To jest genialne!!!
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem najlepszy rozdział :)
OdpowiedzUsuńDobrze opisujesz! Bardzo lubię czytać Twoje opowiadanie, tyle dzieje i takie skrajne emocje, ajjj....:) A Alex to dopiero musi mieć w sobie burzę emocjonalną, heh. I wal tych, którzy się przychrzaniają, że nie ma rozdziału, to chamskie, każdy nie może się doczekać, ale bez przesady...Kochamy to poczekamy (tylko nie za długo;p)
OdpowiedzUsuńKochamm
OdpowiedzUsuńKochsaaaam
OdpowiedzUsuńNajlepsze opowiadanie ever. Mówię poważnie. Czytałam wiele, ale żadne nie było tak wspaniałe. Fajnie , że Justin czasami się wkurzy i zrobi coś Alex, bo to podtrzymuje napięcie i nie jest nudn. Pisz dalej kocham
OdpowiedzUsuńkoniec najlepszy :*
OdpowiedzUsuńRozdział jest mega, jak zawsze, ale.. Alex znów miała idealną okazję do ucieczki i ponownie nie skorzystała :) Rozumiem, że miłość jest ślepa i na pewno czuje 'coś' do Justina, ale nie chce mi się wierzyć że nie tęskni za domem i rodziną, sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńŻyczę masę weny i chęci do pisania ♥ jak zwykle z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
Piszesz genialnie! Scena +18 wyszła naprawdę fajnie haha:)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny:*
Scena 18+ przeurocza
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny rozdział bo już czekam kilka dni:) hahaha
OdpowiedzUsuńMycha a kropki można pisać?
OdpowiedzUsuń