28.11.2014

{12} "Bingo, skarbie"

Alex's POV

Zostałam wybudzona z rześkiego snu przez dziwne uczucie w pobliżu zgięcia mojej szyi. Mając wrażenie, że to jedynie moje włosy opadające na nią, próbowałam dalej kontynuować swój sen. Przekręciłam się na plecy, wciąż nie otwierając swoich powiek.

Wczorajszej nocy nie byłam w stanie usnąć. Tamtego wieczora wydarzyło się zbyt wiele. Moje upojenie alkoholowe, sytuacja z Brandonem, a potem TO. Gdy tylko pomyślę o tym, co zrobiłam czuję dziwne uczucie w moim podbrzuszu. Brzydzę się sobą.

Jeśli kiedykolwiek czytałeś gdzieś o tym, że w nocy najwięcej myślisz o swoim życiu, to muszę przyznać temu rację. Mój sen nie przychodził prędko. Moje myśli toczyły bitwę, starając się zdecydować czy zrobiłam dobrze, czy zrobiłam źle.

Rozmyślałam nad swoim życiem, kiedy za oknem wschodziło słońce. Justin spał obok pogrążony we śnie, a pod jego powiekami przebiegały sny. Zastanawiałam się, o czym może śnić chłopak z tak trudną przeszłością. O mamie? O tacie? O babci? O mnie? Nie, na pewno nie o mnie.

Odkręciłam się, aby móc patrzeć na jego twarz. Usta miał lekko rozchylone, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w powolnym rytmie. Chciałam wkraść się do jego głowy i dowiedzieć się o czym właśnie śni. Pragnęłam wejść do jego umysłu i dostrzec świat takim, jakim postrzega go on. A może jednak nie chcę tego widzieć?

Może to, czego bym się dowiedziała, zniszczyłoby mnie psychicznie jeszcze bardziej niż jestem teraz. Moje dni są teraz puste. Obserwuję w dalszym ciągu twarz chłopaka. Co jakiś czas blask księżyca rzuca na niego to białe, to czarne cienie. Wygląda tak niewinnie.

Zmarszczyłam brwi, kiedy dziwne uczucie ponowiło się. Nie chcę wstawać. Nie teraz, kiedy dopiero co zasnęłam. Moja głowa pęka, mam objawy kaca po wczorajszej imprezie. Czuję suchość w gardle i całkowitą niechęć do wstawania z łóżka. Nie mogąc już tego wytrzymać, wygramoliłam swoją rękę spod kołdry i chcąc zgarnąć moje włosy, dotknęłam czyjejś twarzy.

Dziwne uczucie nie było spowodowane moimi włosami. Przyczyną mojej pobudki był Justin, który delikatnie swoimi ustami muskał moją delikatną skórę. Po moim ciele przeszedł dreszcz.
- C-co ty robisz? - wyjąkałam, kiedy przygryzł moje ucho, a mnie zalała fala przyjemności. Trafił w mój słaby punkt.
- Staram się cię obudzić.
- Proszę, daj mi jeszcze trochę - powiedziałam odkręcając się i przykrywając twarz poduszką. - Pięć minut, proszę.
- Alex, dochodzi dziewiąta. Musimy iść na śniadanie.

Zignorowałam słowa Justina i z całych sił próbowałam wrócić do krainy snów. Usłyszałam westchnięcie, po czym jego kroki skierowały się ku łazience. Odetchnęłam z ulgą, kiedy wiedziałam, że odpuścił.

- Wstawaj - wygruchał, kiedy na nowo znalazł się na łóżku.
- Nie jestem głodna - odpowiedziałam z irytacją w głosie, odkręcając się do niego plecami.
- Owszem jesteś, chodź - ściągnął ze mnie kołdrę, przez co zdenerwowałam się jeszcze bardziej. Mimo wszystko nadal nie wstawałam, pozostając w tej samej pozycji. Justin westchnął.

- Masz pięć minut, za chwilę widzę cię na dole - powiedział przez zęby, po czym wyszedł z pokoju. Pokręciłam głową, a dłońmi przetarłam swoje zaspane powieki. Spałam zaledwie pięć godzin, mam kaca, głowa mi pęka, a ciało odmawia współpracy. Usiadłam na brzegu łóżka i schowałam głowę w dłonie.

Ta noc na pewno nie należała do najlepszych. Moja głowa pulsuje od nadmiaru myśli, których nie jestem w stanie się pozbyć. Na moje szczęście, Justin nie wspomniał jeszcze nic o wydarzeniach z poprzedniego wieczora. Zastanawiam się o czym myślał przed snem. Na pewno o tym, co się wydarzyło, ale czy myślał o tym pozytywnie? Czy wziął mnie za dziwkę, która po pijaku jest łatwa?

Moje policzki przybrały purpurowy kolor, kiedy tylko pomyślałam o moim głupstwie. Gdyby ktoś spytał mnie trzy dni temu o to, czy zamierzam pójść do łóżka z kimś takim jak Justin, na pewno bym odmówiła, a mimo wszystko to zrobiłam. Od dzisiaj już wiem, że ja i alkohol to złe połączenie.

O moje uszy odbił się dźwięk kroków. Przypomniałam sobie, że za pięć minut miałam być gotowa i zejść na śniadanie, a mimo wszystko nadal siedzę na łóżku pogrążona w myślach. Drzwi otworzyły się, a w nich stanął Justin z grymasem wymalowanym na twarzy. Wiedziałam, że jest zły. Zły, to mało powiedziane. Tak bardzo denerwuje go to, że nie mam ochoty nic zjeść?

- Masz zamiar kłócić się ze mną z samego rana? - warknął, opierając się o framugę drzwi.
- Przecież wstałam - przewróciłam oczami, a on skrzyżował swoje ramiona.
- Miałaś zejść na śniadanie, a mimo wszystko siedzisz na łóżku i nie wyglądasz, jakbyś miała zamiar się zbierać.

Dobra, to jest dziwne. Czemu obchodzi go to, że nie chce mi się zejść i najchętniej spędziłabym cały dzień w łóżku? To chyba moja sprawa co robię i na co mam ochotę.

- Co cię dzisiaj ugryzło? - powiedziałam ziewając. Justin westchnął.
- Mnie? Co ciebie ugryzło?
- Mnie? - rozszerzyłam swoje oczy. - To ty czepiasz się o to, że nie mam ochoty na śniadanie i chcę odespać noc.
- Nie spałaś? - spytał podchodząc bliżej.
- Nie - odpowiedziałam krótko.
- Bo?
- Bo nie.

Usiadł na łóżku obok i intensywnie wpatrywał się w moje oczy. Zniknął grymas z jego twarzy i pojawił się delikatny uśmiech. Och, jaki on jest popieprzony.

- Możesz mi odpowiedź, skoro cię o to pytam?
- Po prostu myślałam.
- O czym?
- To wywiad?
- Jeśli tego chcesz, to tak.
- Nie chcę.
- Więc czemu nie spałaś?

Przewróciłam oczami i wstałam. Wyraźnie podkreśliłam, że nie mam ochoty na tłumaczenie się, a on mimo wszystko drążył ten temat. Miałam ochotę wziął poduszkę i rzucić w niego z całej siły. Jednak szybko odrzuciłam od siebie te myśli, nie wiedząc jak by na to zareagował. Westchnęłam i ponownie usiadłam.

- Po prostu myślałam o tym, co wydarzyło się od czasu, kiedy tu jestem - wzruszyłam delikatnie ramionami. - O tym... co zdarzyło się wczoraj - powiedziałam nieśmiałym głosem.
- A co zdarzyło się wczoraj? - uśmiechnął się, a ja przewróciłam oczami po raz tysięczny dzisiaj.
- Nie udawaj głupiego - odpowiedziałam, lekko uderzając w jego ramię.
- Czemu się wczoraj upiłaś? - wypuścił głośno powietrze, a jedną ręką oparł się o łóżko tak, że teraz był w pozycji pół leżącej.

Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć sama sobie. Czemu zgodziłam się na drinki z obcym facetem, skoro proponował mi to Justin? W sumie, on też jest mi obcy, ale w jakimś stopniu mam do niego większe zaufanie. Chyba. Nigdy nie wiem co strzeli mu do głowy, biorąc pod uwagę jego częste zmiany nastroju. Posłałam mu obojętne spojrzenie i wzruszyłam ramionami.
- Nie cieszy mnie fakt twojego wczorajszego upicia się.
- A mnie nie cieszyła perspektywa bycia trzeźwą - odparłam krótko, na co Justin przymrużył oczy.
- Co masz na myśli? - posłał mi pytające spojrzenie.
- Czy nie tego chciałeś? - odpowiedziałam, wstając i krzyżując dłonie na piersiach. - Czy nie chciałeś, abym się upiła, by potem mieć do mnie łatwiejszy dostęp?

Justin zaśmiał się.

- Skąd przyszedł ci do głowy tak idiotyczny pomysł? Serio myślisz, że musisz być pijana, abym mógł cię przelecieć? - przeczesał dłonią swoje włosy. - Mogę to zrobić nawet teraz, Alex.
- Słucham? - spytałam z niedowierzaniem.
- Mogę przelecieć cię nawet teraz. Mam ci to przeliterować? - odpowiedział z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
- Jesteś obrzydliwy! - warknęłam, kręcąc przecząco głową.
- Och, Alex. Wczoraj sama tego chciałaś, a dzisiaj się tego brzydzisz. Pokazałaś, jak bardzo łatwą jesteś dziewczyną.

- Nie jestem łatwa! Byłam pijana, kurwa! - poczułam się urażona doborem jego słów.
- Ciekawe czemu piłaś z obcym zboczeńcem, a nie ze mną - odpowiedział zafascynowany swoimi słowami. - Jestem pewien, że gdybym nie przyszedł tam wcześniej, zaciągnąłby cię do łazienki i zapewne zgwałcił.
- Tak jak zrobiłeś to ty? - posłałam mu uśmiech, wiedząc, że tym razem to ja wygrałam.

Oddech Justina przyśpieszył, a ja w tej chwili wiedziałam, że powiedziałam zbyt wiele. Zacisnął swoją szczękę, a dłonie uformował w pięści. Wypuściłam głośno powietrze nie wiedząc, czy jestem gotowa na to, co się zaraz wydarzy.


- Nie zgwałciłem cię nigdy w łazience! - wrzasnął, widocznie oburzony moim słowami. - Powinnaś mi dziękować, że odciągnąłem cię od tego skurwiela! Nawet nie wiesz o czym on myślał!
- Ale zgwałciłeś mnie w innym miejscu! - krzyknęłam, a do moich oczu napłynęły łzy. - Myślał o tym samym, o czym ty myślałeś w dniu, gdy mnie porwałeś!

Wypuścił głośno powietrze, po czym usiadł na łóżku. Spuścił głowę w dół i nie odzywał się przez dłuższy moment. Po chwili zerwał się na równe nogi i ustał na przeciwko mnie. Moje serce przyspieszyło, gdy pchnął mnie na ścianę, a dłonie położył po bokach mojej głowy. Przełknęłam ślinę.

- Ostatni raz, rozumiesz?! - warknął, a mój oddech stał się nierówny. - Ostatni raz podniosłaś na mnie głos!
- I co teraz zrobisz? - powiedziałam, starając się brzmieć normalnie, jednak mój głoś drżał, kiedy jego gniewne oczy patrzyły w moje. - Uderzysz mnie? Tak jak robisz to za każdym razem, kiedy zrobię coś, co ci się nie podoba?
- Bingo, skarbie - na jego twarzy wymalował się chytry uśmiech. - Ale nie zrobię tego teraz.

Raz jeszcze posłał mi uśmiech, po czym oddalił się ode mnie.

- Jaki jest kurwa twój problem? - warknęłam, odzyskując pewność siebie.
- Ty nim jesteś - odpowiedział, jak gdyby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Ty jesteś tym pierdolonym problemem! Nigdy nie robisz tego, o co cię proszę i potem wychodzi z tego te całe gówno, nie widzisz tego?
- Przepraszam, ale kim ty jesteś, aby za mnie decydować? - wskazałam na niego palcem.
- Kim? Twoim chłopakiem do cholery!

Tym razem to ja się zaśmiałam.

- Nie jestem twoją dziewczyną! Nie jestem twoją koleżanką ani nikim innym! Kiedy w końcu trafi to do twojej pustej głowy?
- Więc jesteś osobą, która pieprzy się z kim popadnie? Taka jesteś?
- A ty kim jesteś, huh? Dupkiem, który nie umie poradzić sobie z własnym ojcem i porywa jego córkę, żeby móc ją gwałcić! - wrzasnęłam, będąc coraz bardziej zdenerwowana jego zachowaniem.

Poczułam pieczenie na twarzy, kiedy Justin uderzył w mój lewy policzek. Jest ode mnie starszy i dużo silniejszy, dlatego upadłam na ziemię. Wolną dłonią złapałam za swój bolący policzek, a niekontrolowane łzy zaczęły spływać po mojej twarzy.

Chłopak zachowywał się, jakby bawił go fakt, że jest silniejszy i ma nade mną przewagę. Ukucnął obok z wymalowanym uśmiechem na swojej twarzy.
- Mówiłem żebyś nigdy więcej nie podnosiła na mnie głosu - powiedział delikatnie, chowając pojedyncze pasmo włosów za moje ucho.
- Nienawidzę cię - odepchnęłam jego ciało i szybko podniosłam się. - Nienawidzę! - powtórzyłam i zbiegłam po schodach.

Justin's POV

Upadłem na ziemię, nie spodziewając się tego posunięcia ze strony Alex. Wrzasnęła, że mnie nienawidzi, po czym wybiegła z pokoju. Wiedząc, że może zrobić coś głupiego, nie traciłem czasu i zbiegłem szybko po schodach, aby być w stanie ją dogonić.

Rozejrzałem się po salonie i zauważyłem jak zakłada buty, prawdopodobnie chcąc uciec. Pokręciłem głową i złapałem za jej rękę, przez co podskoczyła.
- Nie rób tutaj scen! - powiedziałem nieco głośniej, przez co Fredo wyłonił się z kuchni. Super, w tej chwili brakuje mi tylko wymyślania na szybko kłamstw, aby mój przyjaciel nie dowiedział się o co chodzi. Wypuściłem powietrze wiedząc, że nie obędzie się bez masy pytań z jego strony.

- Robicie jakiś maraton? - spytał z uśmiechem. - Najpierw biegnie Alex, teraz ty. Mogę dołączyć? - przewróciłem oczami na jego nieudany żart.
- Trzymaj go z dala ode mnie! - wrzasnęła Alex, po czym chwyciła za klamkę. - Nie pozwól mu za mną biec!
- Zamknij się i chodź ze mną porozmawiać - powiedziałem spokojnie, nie chcąc wszczynać podejrzeń. Fredo patrzył raz na mnie, raz na nią. - Alex, chodź.
- Nie! Proszę, zatrzymaj go - powiedziała ze łzami w oczach, wybiegając z domu.

Chciałem za nią biec, jednak mój przyjaciel cofnął mnie za barki do tyłu.
- Co jest kurwa z tobą?! Puść mnie! - wrzasnąłem, chcąc się wyrwać. Jednak było to na marne, Fredo był dużo lepiej zbudowany i był w stanie mnie zatrzymać.
- Chyba wyraźnie powiedziała, że nie chce z tobą rozmawiać.
- Gówno mnie obchodzi co powiedziała! Puść mnie w tej chwili! - krzyczałem starając się wyrwać z jego uścisku. - Kurwa, puść mnie! - Fredo jedynie złapał mnie mocniej i cofnął do tyłu, a sam ustał tak, że zasłaniał mi drzwi.

- Powiedziała, że nie chce z tobą rozmawiać - powiedział patrząc mi w oczy. - Czemu ona po raz kolejny płacze i ucieka przed tobą?
- To nie jest twój pieprzony interes! Jakbyś zapomniał to moja dziewczyna i mój związek, więc się w to nie mieszaj i mnie puść!
- Powiedziałem, nie.
- Co jest z tobą kurwa?
- Ze mną? To nie ja kłócę się codziennie z dziewczyną, która przeze mnie płacze i ucieka - zaśmiał się, a krew we mnie zaczęła się gotować.

- Kurwa, nie wpieprzaj się w nieswoje sprawy - warknąłem, chcąc przepchnąć się obok. Na darmo.
- Usiądź i się uspokój.
- Nie jesteś moim ojcem, żebyś mi mówił co mam robić - syknąłem.

Fredo zamknął oczy i wypuścił głośno powietrze.
- Widocznie powinien nim być, bo brakuje ci kogoś takiego.

Poczułem jak mój żołądek spada. Sam zacząłem temat o moim ojcu, ale mimo wszystko poczułem ból. Nienawidziłem rozmawiać na jego temat. Nienawidziłem go i całego gówna, które jest z nim powiązane. Przez jego głupi, życiowy błąd cierpi dziewczyna, która nie jest niczemu winna.

Wiedząc, że w tej chwili stałem się zbyt słaby, cofnąłem się i usiadłem na kanapie. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Popełniłem w swoim życiu tak wiele błędów, które nigdy nie będą mi wybaczone. Alex uciekła, a ja nie umiem się zebrać i pobiec jej szukać. Straciłem ją.

Alex's POV

Wybiegłam z domu, tak szybko jak potrafiłam. Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy, a jesienny wiatr otulił moje ciało. Czułam się gorzej niż źle. Kolejny raz dałam mu satysfakcję z upokorzenia mnie. Po raz kolejny uniósł na mnie rękę, chociaż obiecał się zmienić.

Jego słowa są puste, a miejsce, w którym kiedyś było serce, prawdopodobnie jest przykryte grubą warstwą kurzu. Zastanawiam się jak mogłam być na tyle bezmyślną, aby czuć się kiedykolwiek przy nim szczęśliwa. Ten człowiek wniósł do mojego życia tak wiele nieszczęść. Nienawidzę go z dnia na dzień co raz bardziej, ale mimo wszystko nie umiem.

Nie umiem uciec i zostawić go samego z tymi problemami. Dla każdego jest nadzieja, więc jest na pewno i dla niego. Co mam zrobić, aby mu pomóc?

Zaszlochałam raz jeszcze, a wolną dłonią wytarłam nadmiar łez, które skapywały z mojego nosa. Nienawidzę jesieni, to najgorsza pora roku, która powoduje depresję u tak wielu osób. Na moje nieszczęście byłam jedną z nich. Myśl, że jestem skazana na tego zimnego jak lód chłopaka sprawia, że mam ochotę rzucić się pod samochód.

Było mniej więcej południe, a niebo było pociemniałe przez nadmiar chmur, które były zapowiedzią nadchodzącej ulewy. Och jak ja nienawidzę jesieni.

Nie znam tego miasta, nie wiem gdzie mam iść, nie wiem co mam ze sobą zrobić. Najchętniej zakończyłabym swoje życie, ale w głębi mojego serca jest mały promyk nadziei. Nadziei, że jeszcze kiedyś będę w stanie zobaczyć swoją rodzinę.

Tęsknię za mamą, która jak to każda rodzicielka potrafiła denerwować. Sprawiała, że przez krótki okres czasu mogłam jej nienawidzić, a po chwili dziękować Bogu, że jest tutaj obok i mnie kocha.
Tęsknię za moim bratem, który też potrafił zaleźć mi za skórę. Kolejne łzy napłynęły do moich oczu, kiedy zdałam sobie sprawę, że przegapiłam jego drugie urodziny. Tak bardzo chciałam na nich być.
Tęsknie też za moim tatą, który jak twierdzi Justin wcale nim nie jest. Znam go od urodzenia i kocham jak biologicznego ojca, nic tego nie zmieni. Kocham moją rodzinę najbardziej na świecie.

Chodnik, którym szłam w kierunku jakiegoś parku odbijał się od moich łez i kropel, które spadały z nieba. W tej chwili nie przeszkadzała mi pogoda, pragnęłam pobyć sam na sam ze swoimi problemami i spróbować je w jakikolwiek rozwiązać. Ale czy dam radę? Czy dam radę pomóc sobie, chcąc w tym samym czasie pomóc Justinowi? Czy to nie jest dla mnie za wiele?

Usiadłam sama. Siedziałam na jakiejś starej ławce, z której odchodziła stara farba. Zgarnęłam swoje włosy za ucho, które po chwili i tak zostały rozwiane przez zimny wiatr. Starałam się skupić na swojej przyszłości, o ile jeszcze ją mam.

Zostałam pozbawiona wszystkiego. Rodziny, miłości i chęci na dalsze życie. Na dworze było zimno, sama świadomość, że za niedługo ziemia będzie pokryta grubą warstwą śniegu sprawia, że trzęsę się jeszcze bardziej. Najchętniej siedziałabym teraz na balkonie mojego pokoju z herbatą, która ogrzałaby mnie w tej mroźny dzień.

Obok mnie leżałby mój kot, który mruczałby z przyjemności za każdym razem, gdybym go głaskała. Boże, jak ja tęsknię za dawnym życiem. Owinęłam się mocniej bluzą. Z całego zamieszania zapomniałam wziąć kurtki. Moje ciało przechodziły zimne dreszcze.

Było tak wcześnie, a ja nie marzyłam o niczym innym jak wejściu do łóżka i spędzeniu w nim reszty życia. Tak, to jest to czego pragnę teraz najbardziej.

***
Długo stałam przed domem przyjaciela Justina, zanim zdecydowałam się pociągnąć za klamkę. Bałam się spotkania z chłopakiem i bałam się pytań ze strony Fredo. Rozejrzałam się po przedpokoju i na moje szczęście, nie spotkałam nigdzie wzrokiem szatyna. Odetchnęłam z ulgą.

Jak najciszej się dało, zsunęłam z siebie przemoczone trampki i skierowałam się do łazienki na dole. Moje włosy były posklejane przez deszcz i wyglądały okropnie. Ciesze się, że nie miałam na sobie jakiegokolwiek makijażu, który teraz pewnie spływałby z mojej twarzy.

Wyszłam po cichu i zaczęłam kierować się w stronę schodów, ale przerwał mi męski głos.
- Alex, możemy porozmawiać? - usłyszałam Fredo, który jak duch wyjawił się z kuchni. Złączyłam usta w cienką linię. Skinęłam delikatnie głową.

- Trzymaj - powiedział, po czym rzucił we mnie jakimś ubraniem. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc co to. - Załóż moją bluzę, a swoją wrzuć do pralki. Jesteś cała mokra. 

Czy on czyta w moich myślach? Zrobiłam o co prosił, a po chwili usiadłam obok niego na kanapie. Telewizor był wyłączony, a pokój rozświetlała jedynie mała lampka, stojąca na stoliku na przeciwko. 

- G-gdzie jest Justin? - spytałam, nie chcąc wcale tego wiedzieć. Miałam ochotę rozpłakać się na nowo, gdy tylko o nim pomyślałam. 
- Wyszedł parę minut temu - wzruszył ramionami. - Ale nie martw się. Nie poszedł szukać ciebie. 
- Skąd wiesz?
- Dzwonił telefon i ktoś chciał się z nim spotkać. 
- Kto?
- Nie wiem, Alex. Po głosie wnioskuję, że była to jakaś dziewczyna

Dziewczyna? Z kim Justin miałby się spotkać? Nie żeby mnie to jakkolwiek interesowało, ale byłam pewna, że jedyną osobą jaką zna tutaj w Chicago jest Fredo, który jest mężczyzną, a na dodatek tego siedzi teraz ze mną w salonie. 

- Jesteś zła? 
- Zła? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i zmrużyłam lekko oczy. - Powinnam?
- No nie wiem, ale twój chłopak wyszedł z inną - zarumieniłam się. Całkowicie zapomniałam, że w jego oczach ja i Justin tworzymy szczęśliwą parę.
- Nie. Myślę, że mu ufam - powiedziałam sama nie wierząc w swoje słowa. Justin to ostatnia osoba na mojej liście zaufanych.
- Jak chcesz - uśmiechnął się szczerze w moją stronę. - Alex, czy między wami wszystko dobrze?

Przełknęłam głośno ślinę. Nienawidziłam kłamać.
- Tak, czemu pytasz? - posłałam fałszywy uśmiech, którego chyba nie kupił, bo pokręcił głową.
- Nie oszukasz mnie. Widzę jak się zachowujecie. Już drugi raz widzę jak przez niego płaczesz i starasz się uciec. O co chodzi? 

Przygryzłam wargę i zaczęłam bawić się rąbkiem bluzy Fredo. Co mam mu powiedzieć? Że jego przyjaciel nie jest taki, za jakiego go ma? Że nie jestem jego dziewczyną? Że mnie uprowadził i przetrzymuje już od prawie sześciu miesięcy? Czy jestem gotowa posunąć się do wyjawienia prawdy i zniszczenia ich wieloletniej przyjaźni? Nie.

- Po prostu się kłócimy - wzruszyłam ramionami. - Jak to w każdym związku. 
- Alex... - zaczął, opierając głowę o zagłówek kanapy. - Ja rozumiem kłótnie, ale nie takie, gdzie ty biegniesz, on cię goni, ty każesz mi go zatrzymać, a on chce cię gonić. 
- Doceniam, że się martwisz, ale nic się nie dzieje. 
- Czy on kiedykolwiek uniósł na ciebie rękę? - spytał, a ja momentalnie zesztywniałam. - To znaczy nie chcę go stawiać w jakimś złym świetle, bo to naprawdę świetny chłopak, no ale... obydwoje wiemy jak wybuchowy potrafi być.

Uśmiechnęłam się lekko, nadal bawiąc się rąbkiem jego bluzy. Zadaje mi pytania, na które nie jestem w stanie odpowiedzieć. W sumie jestem, ale nie chcę zniszczyć ich przyjaźni. 
- Alex - powiedział, łapiąc za moją dłoń, przez co rozszerzyłam oczy. - Obiecam, że jeśli mi powiesz, nic mu nie powtórzę, a ci pomogę. Więc? Czy Justin kiedykolwiek cię uderzył? 

Przejechałam językiem po mojej dolnej wardze, która od tego całego stresu stała się sucha.
- Nie. Nigdy nie podniósł na mnie ręki - skłamałam, czując jak łzy napływają do moich oczu.
- Dobrze. Gdyby tylko zdecydował się to zrobić od razu masz mi o tym powiedzieć, rozumiesz? - powiedział tak, abym była w stanie doskonale zrozumieć co ma na myśli.
- A jeśli tak się stanie? Jeśli mnie uderzy, to co zrobisz? - spytałam, będąc ciekawą.

Fredo wstał z kanapy, a wolną dłonią przeczesał swoje włosy. 
- Cóż... - zaczął, będąc widocznie zdenerwowanym. - Będę musiał usunąć go z domu.
- Wyrzuciłbyś swojego przyjaciela ze względu na dziewczynę? - byłam zszokowana.
- Miejmy nadzieję, że do tego nigdy nie dojdzie. Chodź - wskazał głową na kuchnię, więc wstałam i poszłam jego śladem.

Siedzieliśmy w kuchni pijąc sok pomarańczowy. Fredo nie zadawał mi więcej pytań o Justina, ani o nasz "związek". Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, jak gdybyśmy byli przyjaciółmi od lat, a nie od czterech dni. 
- Alex... czy mógłbym cię jeszcze o coś spytać?
- Jasne - skinęłam delikatnie głową.
- Czy ty go kochasz? 

- Kocha kogo? - odwróciłam się kiedy dostrzegłam Justina. Pijanego.


Rozdział jest krótki i nudny, ale musicie mi to wybaczyć. Jakoś nie miałam ochoty pisać, a nie chciałam dodawać rozdziału dopiero za tydzień. Jednak myślę, że może nie jest on taki najgorszy ;).

Po pierwsze dziękuję za ponad 16 tysięcy wyświetleń! Wow:D.
Po drugie PROSZĘ nie pośpieszajcie mnie z rozdziałami na asku. Strasznie się ciesze, że opowiadanie podoba się wielu osobom, ale to chore, że dodam rozdział, a po dziesięciu minutach mam pytanie kiedy następny, haha. 
Po trzecie jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, zapiszcie się w zakładce informacji podając link z aska lub twittera (nawigacja z lewej).

Z ogłoszeń to wszystko. Nie wiem kiedy będzie kolejny, ale obstawiam, że za tydzień. Wszystko jest spowodowane szkołą, mam nadzieję, że zrozumiecie. :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ


16 komentarzy:

  1. Rozdział świetny, ale szkoda, że taki krótki ;P. Strasznie szkoda mi Alex, ja na jej miejscu już dawno bym uciekła. Przecież miała tyle okazji! No ale zobaczymy co dalej ;).
    Buziaki
    Bells :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, czekam na następny ! :* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. I tak jest cudowny, Kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega emocjonalny, jak dla mnie, ten rozdział. Współczuję Alex takiego rozdarcia, z jednej strony go nienawidzi ale z drugiej chce pomóc, czuje coś do niego dobrego. No dokładnie coś w stylu: million reasons why she should give him up but the heart wants what it wants. Wczułam się, to takie okropne uczucie, mieć takie rozdarcie w sobie...Mózg podpowiada jedno, ale serce wyrywa się w drugą stronę.
    Czekam, cholernie czekam na next. Berry, jesteś zaje:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ciekawa co będzie dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  6. fajny :) ale czy mi się zdaje czy Fredo coś czuje do niej ? ?!?!

    OdpowiedzUsuń
  7. chyba shipuje Alex i Fredo, haha :D strasznie jest sympatyczny i wprowadza takie światło (?) do tych mrocznych scen.
    Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. eeeeeej ja chce w koncu jakies czule sceny miedzy nimi! :D kocham to opowiadanie, ale Ty juz to wiesz :D
    /vienna

    OdpowiedzUsuń
  9. Nudny? Krotki? No co ty!!!
    Rozdzial genialny, z reszta, ja kazdy inny :*
    Niech Justin w koncu zmardzeje, przeciez on sobie nie radzi ;/
    Czekam na kolejny i mam nadzieje, ze bedzie szybko ;* /Krl

    OdpowiedzUsuń
  10. jak zawsze świetny ;-)

    OdpowiedzUsuń

Followers