Siedziałam znużona, a co gorsze głodna na materacu w pozycji embrionalnej, oczekując czegoś, co nigdy nie nastąpi. Na nowo robiłam się słaba, a mój wzrok utkwił w umywalce, z której uciekały pojedyncze krople, których odgłos rozbijał się echem w mojej głowie.
Po chwili usłyszałam, jak zamek w drzwiach otwiera się i wchodzi przez nie Justin. Wzdrygnęłam się lekko na jego obecność i szybko okryłam kocem. Nie muszę chyba przypominać, że nie miałam żadnych ubrań, a jedynie bieliznę i koc.
Chłopak wydawał się być zalanym w trupa. Ledwo się poruszał, dodatkowo potykając się o własne nogi. Złączyłam brwi na myśl, że był na tyle głupi, by upić się i zejść do mnie w takim stanie.
Jednak w jego postawie było coś jeszcze. Orzechowe oczy, którymi patrzył na mnie przez ostatnie dni nie przypominały tych, które zobaczyłam przed chwilą. Były puste i podpuchnięte, jak gdyby płakał. Wpatrywał się we mnie, a ja czułam jak bicie mojego serca przyśpiesza. Mój oddech zaczął przyśpieszać, kiedy chwiejnym krokiem ruszył w moim kierunku. Odsunęłam się w kąt zimnej ściany, chcąc być jak najdalej od niego.
Zapach alkoholu stawał się intensywniejszy z każdym jego krokiem. Przełknęłam głośno ślinę, kiedy ustał niecały metr ode mnie. Moje oczy wypełniły się łzami, na co chłopak przewrócił oczami.
- Ty mała dziwko. - rzucił w moją stronę. - Ty mała dziwko, to twoja wina. - krzyknął ponownie, a jego ręka wymierzyła mi cios w policzek. Zamknęłam oczy w nadziei, że pomoże mi to uśmierzyć ból, jednak szybko je otworzyłam, kiedy nic nie poczułam.
Justin nie trafił. Podziękowałam w myślach Bogu za to, że jest pijany. Moje oczy rozszerzyły się, kiedy ciało Justina opadło błogo na materac obok mnie. Jego oddech był nierówny, a on sam wydawał się być nieobecny we własnym ciele. Wystarczyło to, że przeszedł przez drzwi, a moje nozdrza były w stanie wyczuć alkohol, który emanował od niego na dłuższą odległość.
Nie wiedząc o co chodzi odskoczyłam od niego, tym samym schodząc z materaca. Ustałam w bezpiecznej odległości i obserwowałam jak śpi z lekko uchylonymi ustami. Boże, on miał tak perfekcyjną twarz. Jego szczęka była idealnie wyrzeźbiona, jego rzęsy były cholernie grube, czego może zazdrościć mu każda dziewczyna, a do tego jego usta. Usta, które były tak idealne.
Zdałam sobie sprawę, że Justin zasnął. Podeszłam bliżej i zamachałam ręką przed jego oczami, aby sprawdzić, czy cokolwiek widzi. Kiedy jego jedyną reakcją było poruszenie ustami, uśmiechnęłam się lekko. Wyciągnęłam drżącą rękę w kierunku jego dłoni, by zabrać klucze od piwnicy.
Wstrzymałam oddech bojąc się, że będzie on w stanie go obudzić. Justin spał potulnie jak dziecko, a mnie cieszył fakt, że miał twardy sen. Oblizałam usta, kiedy chłopak zaczął oddychać coraz szybciej. Ponownie odskoczyłam bojąc się tego, że zaraz może się obudzić.
Zachowanie chłopaka niepokoiło mnie. Jego klatka piersiowa nie poruszała się w normalny dla człowieka sposób. Po kilku chwilach wypuścił głośne powietrze i przekręcił się na brzuch, dając mi idealną pozycję do zabrania kluczy.
Zrobiłam drugą próbę i ponownie ruszyłam w jego kierunku. Szeroki uśmiech wdał się na moje usta, kiedy udało mi się przechwycić klucze. Pisnęłam lekko z radości i szybkim, a zarazem cichym krokiem ruszyłam do drzwi.
Ponownie spojrzałam na Justina, który ciągle leżał w tej samej pozycji. Cholera, nie wiem czy to sposób w jaki chrapie, ale jego oddech słychać na końcu pokoju. Ponownie o moje uszy odbił się jego jęk. Przełknęłam ślinę nie wiedząc czym to jest spowodowane.
Doskonale wiedziałam, że pijany człowiek oddycha w inny sposób niż człowiek trzeźwy, ale mimo wszystko jego zachowanie było podejrzane. Spoliczkowałam się mentalnie i wróciłam do Justina. Połowa mojego umysłu prosiła mnie, abym miała gdzieś chłopaka i szybko stąd uciekała, zaś druga domagała się tego, bym wróciła i sprawdziła, czy nim mu nie jest.
Po dłuższej walce z samą sobą na nowo wróciłam do punktu wyjścia. Przygryzłam do lekko wargę i ukucnęłam obok jego ciała. Zatkałam swój nos, kiedy jego odór na nowo trafił do moich nozdrzy.
- Justin? - szarpnęłam delikatnie za jego ramię. Chłopak nie reagował. - Justin! - powiedziałam nieco głośniej i silniej poruszyłam fragmentem jego ciała.
Przejechałam nerwowo dłonią po swojej twarzy. Nie zasługiwał on na jakąkolwiek pomoc z mojej strony, ale nie byłabym sobą, gdybym zostawiła go w takiej sytuacji. Powtórzyłam swoją czynność jeszcze dwa razy, kiedy zdałam sobie sprawę, nie oddycha.
- Kurwa. - powiedziałam pod nosem i tym samym trząchając z całej siły jego ciałem. - Justin, wstań! - krzyczałam, a moje oczy ponownie wypełniły się łzami.
Jak bardzo głupia jestem, płacząc nad kimś, kto zranił mnie do takiego stopnia? Powinnam zostawić go samego, nie martwiąc się o to czy żyje, czy nie.
- Innym razem pozwolę ci umrzeć, a potem martwą będę cię pieprzył tak długo, aż twoje ciało nie zacznie śmierdzieć.
Do mojej głowy trafiły słowa chłopaka, które usłyszałam dwa dni temu. Był w stanie pozwolić mi umrzeć, a ja teraz staram się uratować jego własny tyłek. Boże, jestem żałosna.
- Justin! - krzyczałam do jego ucha, modląc się, aby się ocknął. Moje ręce drżały, a umysł wariował. Nie wiedziałam co mam robić, dopóki nie przypomniałam sobie w jaki sposób tata pomógł kiedyś mojemu bratu.
- Nie wierzę, że to robię. - powiedziałam sama do siebie. Odkręciłam go na plecy i raz jeszcze wypuściłam głośno powietrze. Usiadłam okrakiem na chłopaka i zbliżyłam swoje usta do jego. Jedną dłonią zatkałam mu nos, a po chwili złączyłam jego usta ze swoimi. Wpuściłam powietrze do jego płuc mając nadzieję, że będzie to w stanie jakkolwiek mu pomóc.
Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy klatka Justina zaczęła na nowo się unosić. Raz jeszcze złączyłam nasze usta i odskoczyłam, kiedy głośno zakasłał. Szybko zeszłam z niego i usiadłam obok przyglądając się. Chłopak wytrzeszczył oczy patrząc na mnie i zerwał się po chwili biegnąc do sedesu.
Zatkałam swoje uszy, kiedy usłyszałam, że wymiotuje. Od dziecka nie lubiłam tego odgłosu, kiedy jako dziecko trafiłam do szpitala na płukanie żołądka. Miałam chyba cztery lata i nałykałam się leków mojej mamy, bo myślałam, że to cukierki. Od tej pory odgłos wymiotowania przyprawia mnie o dreszcze.
Justin kontynuował zwracanie alkoholu, a ja wróciłam na materac i na nowo przyglądałam się. To zabrzmi idiotycznie, ale podobał mi się nawet od tyłu w sytuacji jak ta. Zaśmiałam się lekko ze swojej głupoty, na co chłopak odwrócił się w moim kierunku.
- Tak bardzo cię to śmieszy? - powiedział słabym głosem, wciąż obejmując sedes. Zaśmiałam się ponownie.
- Pogodziłeś się już z nim? - podniosłam brwi i wskazałam na niego ręką. Nie wiedzieć czemu, ale w tej chwili nie bałam się go. Miałam cholerną ochotę żartować sobie z jego stanu, bo sam sobie na to zapracował. Nikt nie kazał mu upijać się do takiego stopnia i brać nie wiadomo czego.
- Oj zamknij się. - wymamrotał lekko, kiedy delikatny uśmiech wkradł się na jego usta. Działa.
- Po prostu pytam. Wiesz, zawsze możecie zostać przyjaciółmi czy coś. - wzruszyłam ramionami śmiejąc się z niego. Justin pokręcił głową i na nowo skierował ją do swojego "przyjaciela".
Po dłuższej walce ze swoim organizmem wstał i podszedł do umywalki. Odkręcił kran i przepłukał usta wodą, a z kieszeni wyjął gumę i wziął do buzi. Patrzyłam na niego z głupkowatym wyrazem twarzy, aż w końcu nasze spojrzenia spotkały się.
- Co, mam coś na twarzy? - spytał odwracając się w kierunku lustra.
- Wymiociny. - zaśmiałam się, na co Justin jęknął.
- Nieprawda, jestem czysty. - powiedział po czym jeszcze bardziej przybliżył się do lustra.
- Zachowałeś się jak gówniarz, wiesz o tym? - spytałam wstając, po czym wstałam i skrzyżowałam ręce.
- Niby czemu? - spytał, opierając się rękoma o brzeg umywalki.
- Alkohol nie jest rozwiązaniem problemów. - powiedziałam, na co podniósł brwi. - Pamiętasz coś w ogóle sprzed godziny?
Chłopak chwile zastanowił się, a jego wzrok utkwił w podłodze. Po chwili pokręcił przecząco głową. Tak myślałam.
- To może i lepiej, że nie wiesz. - powiedziałam sięgając koc i okrywając się nim.
- A coś się stało? - spytał poważnym głosem. Cholera, on na serio nic pamiętał.
- Nie, w sumie to nic nie licząc tego, że usnąłeś i przez chwilę przestałeś oddychać. - powiedziałam patrząc na swoje paznokcie. Zanotuj, wizyta u kosmetyczki.
Justin rozszerzył swoje oczy i wlepił wzrok we mnie.
- Ja co? - spytał podchodząc bliżej, na co ja zrobiłam krok do tyłu.
- Ty to. Powinieneś mi podziękować, że dzięki mnie jeszcze żyjesz. - powiedziałam bez większych emocji w głosie. Wyraz twarzy Justina zmienił się.
Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, a cichy jęk opuścił jego usta. Przetarł nerwowo ręką po swoich włosach i na nowo spojrzał na mnie.
- A więc wolałaś mnie uratować, niż ratować własną dupę? - spytał zdziwiony. - Miałaś idealną okazję na to, by uciec. Czemu tego nie zrobiłaś, Alex?
- J-ja... ja nie wiem. - powiedziałam drżącym głosem, na co chłopak uśmiechnął się. - Chciałam to zrobić, ale ty oddychałeś tak dziwnie... tak jakby było coś nie tak. Wróciłam i wtedy ty nie oddychałeś... - mój głos lekko zanikł. - Przestraszyłam się.
- Martwiłaś się o mnie?
- Tak. - odpowiedziałam krótko.
- Cóż, w takim razie ci dziękuję. - uśmiechnął się mocniej i podszedł jeszcze bliżej. - Mogę cię za to przytulić? Wiesz... chcę jakoś podziękować.
Zmierzyłam go wzorkiem, a po chwili kiwnęłam głową. Justin objął mnie swoimi silnymi ramionami, a ja odwzajemniłam uścisk. Koc, który okrywał moje ciało zsunął się ze mnie, na co zmieszałam się lekko.
- Dziękuję, Alex. - powiedział delikatnie pocierając moje nagie plecy. - Jak to zrobiłaś? - spytał wypuszczając mnie z ramion. Proszę, zrób to znowu.
- Nieważne, ciesz się, że żyjesz. - uśmiechnęłam się lekko, a on zmarszczył brwi.
- Alex, chcę wiedzieć.
Bawiłam się nerwowo końcówkami swoich włosów czując jak patrzy na mnie pół nagie ciało. Schyliłam się po koc i na nowo okryłam się. Usiadłam na materac pokazując, by zrobił to samo.
- Kiedyś, gdy byłam mała pojechaliśmy z rodzicami nad morze. Mój młodszy brat nie umiał pływać i opił się wody. Wpadliśmy w panikę, aż tata zrobił mu wiesz... oddychanie usta-usta - powiedziałam patrząc na podłogę. - Nie reagowałeś jak krzyczałam, albo cię szturchałam, więc pomyślałam, że to jedyna opcja, aby cię uratować. Przepraszam.
- Twój tata? - zrobił dziwny nacisk na słowo "tata".
- Tak, mój tata. - wzruszyłam ramionami.
- Twój tata. - prychnął dziwnie pod nosem.
- Co jest nie tak z moim tatą? - spytałam zdziwiona jego zachowaniem.
- Nic, Alex. - uśmiechnął się w dziwny sposób. - Raz jeszcze dziękuję.
***
Obudziłam się następnego dnia wybudzona zapachem świeżych tostów i herbaty, które stały na szafce obok materaca. Uśmiechnęłam się na myśl, że Justin zmienił się i miło potraktował mnie zeszłej nocy. Kto by pomyślał, że będzie w stanie mi podziękować za to, że uratowałam jego życie. Powinnam tego nie robić, ale potem moje sumienie nie dałoby mi żyć.
Nieważne jak mnie skrzywdził psychicznie czy fizycznie, nieważne jak mnie traktował. W jego osobie było coś, co mimo wszystko powodowało, że go lubiłam. Tak, wiem co teraz myślicie. Jak mogę lubić kogoś kto mnie porwał, zgwałcił i pobił, ale sama nie wiem. Po prostu tak jest i tyle.
Przeciągnęłam się na łóżku i chwyciłam za talerz, zatapiając zęby w chlebie. Cholera, znowu nie jadłam długi okres czasu i jestem tak bardzo głodna. Drzwi otworzyły się, a przez nie wszedł Justin. Przyjrzałam się bliżej i zobaczyłam, że niesie moje uprane ciuchy. Ucieszyłam się.
- Dzień dobry. - powiedział delikatnie kładąc je na stół. - Czemu jesz w łóżku?
- Dzień dobry, Justin. - opowiedziałam, a drugą ręką wytarłam buzię. - Śniadanie w łóżku jest bardziej romantyczne - zachichotał lekko.
- Cokolwiek. - powiedział. - Jak zjesz to ubierz się, jedziemy na zakupy.
Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia, na zakupy?
- Jak to na zakupy? - spytałam zszokowana.
- Tak, chyba nie chcesz ciągle mieć jednej bielizny i ciuchów, prawda?
- Tak, masz rację. Daj mi parę minut. - powiedziałam, a chłopak wyszedł.
Dokończyłam swoje śniadanie i szybko ubrałam się w moje ubrania. Boże, jak dobrze mieć na sobie coś innego niż ten koc. Podeszłam do lusterka i przemyłam twarz, a następnie umyłam zęby.
Po paru minutach drzwi otworzył się, a w nich pojawił się uśmiechnięty chłopak. Odwzajemniłam uśmiech i podeszłam w jego kierunku.
- Poczekaj. - chwycił mnie za rękę, kiedy chciałam już wyjść. - Załóż to. - powiedział wręczając mi czapkę z daszkiem. Zmarszczyłam brwi.
- Na co mi czapka? - spytałam.
- Nie zapominaj, że wciąż jesteś gwiazdką pierwszych stron w gazetach. - uśmiechnął się, a ja zrobiłam co kazał.
Opuściliśmy obskurną piwnicę i schodami weszliśmy do jego mieszkania. Nie pamiętam jak ono wyglądało, bo gdy mnie tu przemycał spałam. Jego dom nie był duży. Salon, kuchnia, łazienka i mini siłownia. Dom jak każdy inny.
- Żadnych numerów w centrum, rozumiemy się? - popatrzył chwytając za moje ramiona. Zabolało. Skinęłam głową, że rozumiem. Złapał mnie za rękę i poprowadził do samochodu. Nigdy się na nich nie znałam, więc nie wiedziałam co to za marka. W sumie, co to kogo obchodzi.
Jechaliśmy w ciszy, a radio zaczęło grać piosenkę "How To Love", którą znałam idealnie. Justin chyba również kojarzył ten kawałek, bo rytmicznie postukiwał palcami o kierownicę.
Wykorzystując to, że Justin od dłuższego czasu był dla mnie miły postanowiłam śpiewać po cichu znany mi fragment piosenki.
You had a lot of crooks try to steal your heart
Never really had luck, couldn't ever figure out
How to love
How to love
For a second you were here
Now you over there
It's hard not to stare, the way you moving your body
Like you never had a love
Never had a love
Justin popatrzył na mnie w sposób, który mogę porównać do sposobu, w jaki zakochany człowiek patrzy na swojego partnera. Przełknęłam głośno ślinę i do końca drogi postanowiłam się już nie odzywać.
Zatrzymaliśmy się pod jednym z mniejszych centrów handlowych, które doskonale znałam. Zanim trafiłam do niego, regularnie odwiedzałam je ze swoimi przyjaciółkami. Otworzyłam drzwi, a powietrze trafiło w moją twarz. Zamknęłam na chwilę oczy, kiedy wiatr rozwiewał moje włosy. Tak bardzo potrzebowałam tlenu.
Po chwili obok mnie wyrósł Justin, który nadal patrzył na mnie dziwnym wzorkiem. Uśmiechnęłam się lekko, a na moje policzki wdał się rumieniec. Zdziwiłam się kiedy chwycił moją dłoń i złączył nasze palce.
- C-co ty robisz? - wymamrotałam lekko.
- Będziemy udawać, że jesteśmy parą - wzruszył ramionami jak gdyby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Weszliśmy do centrum i powędrowaliśmy do pierwszego lepszego sklepu z damską odzieżą, nie patrząc nawet na jego nazwę. Na moje usta wdał się wieki uśmiech, w końcu poczułam się jak normalnie funkcjonujący człowiek.
- Wybierz co jest ci potrzebne. - powiedział puszczając moją dłoń. Od razu zaczęłam przebierać w wieszakach i szukać czegoś, co faktycznie może mi się przydać. Po dłuższym buszowaniu wybrałam dwie pary czarnych leginsów, trzy bluzki i dwie bluzy. Kazał wybierać to co chce, więc nie martwiłam się o to, ile za to zapłaci.
- Już? - spytał zaskoczony, kiedy po paru minutach wyszłam z przymierzalni gotowa pójść do kasy.
- Tak. - skinęłam głową, a on uśmiechnął się i wziął moje zakupy. Udaliśmy się do kasy i szybko zapłaciliśmy.
- Idź do łazienki. - rzucił kiedy wyszliśmy.
- Nie potrzebuję. - odpowiedziałam krótko.
- W tych ciuchach zaginęłaś, nie mogę ryzykować.
Udałam się do łazienki, a Justin czekał zaraz pod drzwiami. Szybko wślizgnęłam się do jednej z kabin i założyłam nowe ciuchy. Opuściłam łazienkę, a chłopak ponownie złączył nasze dłonie. Czułam się dziwnie. Nigdy nie szłam z chłopakiem za rękę.
- Czas na mały bonus. - zaśmiał się, kiedy ustaliśmy pod sklepem z bielizną. Moją uwagę przykuł wielki napis "Victoria's Secrets". Nie protestując weszłam tam za Justinem.
- Teraz ja wybieram. - powiedział, po czym pociągnął mnie w kierunku biustonoszy.
Przewróciłam oczami, kiedy chłopak przyglądał się każdemu kompletowi. Pokazywał mi chyba z dziesięć zestawów, pytając czy mi się podobają. Za każdym razem odpowiadałam, że tak, na co uśmiechał się.
W końcu opuściliśmy sklep obładowani torbami. Nie chcę nawet wspominać ile Justin wydał na mnie dzisiaj pieniędzy. Zastanawiało mnie jedynie skąd je ma, skoro chyba nie pracuje. Cóż, to nie moja sprawa.
- Jesteś głodna? - spytał, kiedy przechodziliśmy obok stoika z hot-dogami.
- Nie, ale mam ochotę. - uśmiechnęłam się, a on stanął w kolejce.
Usiedliśmy przy jednym ze stolików i zaczęliśmy pochłaniać nasze jedzenie. Czas z Justinem minął mi strasznie miło, aż sama nie jestem w stanie w to uwierzyć. Po dwugodzinnych zakupach i postoju na jedzenie na nowo udaliśmy się do samochodu.
Droga powrotna minęła nam na miłej rozmowie. Zatrzymały nas czerwone światła, przez co Justin przeklął lekko pod nosem.
- Schyl się! - warknął i skierował moją głowę na dół.
- Dlaczego? - spytałam zdezorientowana.
- Rób co mówię.
Nie chcąc się kłócić zrobiłam tak, jak mówił. Po chwili ruszyliśmy, a on dał mi znak, że mogę usiąść ponownie.
- Dobra, co to było? - spytałam zdziwiona.
- Policja zatrzymała się obok nas, nie chciałem jakichś podejrzeń. - wzruszył ramionami.
***
- Jesteś zadowolona z zakupów? - spytał, kiedy dzień dobiegał końca, a ja ponownie wróciłam do szarej rzeczywistości i nędznej piwnicy. Skinęłam delikatnie głową.
- Zasłużyłaś na nagrodę. - powiedział i podszedł bliżej obejmując mnie w pasie. Moje oczy rozszerzyły się. - Możesz dziś umyć się w mojej łazience.
- Mogę? - spytałam ucieszona. Boże, nawet nie wiecie jakie męczące jest mycie w tym małym gównie.
- Tak, chodź. - powiedział na nowo ciągnąc mnie za rękę.
Wręczył mi ręczniki i nowy komplet bielizny, a następnie zamknęłam się w łazience. Zdecydowanie wolę to miejsce, niż moje na dole. Tutaj woda jest ciepła, a pomieszczenie większe. Zrzuciłam szybko swoje ubrania.
Pozwoliłam oddać się błogiemu uczuciu i rozkoszować się każdą chwilą pod prysznicem. Nie wiem jak długo będę w dobrych stosunkach z Justinem, a dobrze wiemy jaki potrafi być, kiedy nie robię tego, o co prosi.
Miałam dzisiaj tak wiele możliwości, by skończyć ten horror i uciec. Mimo wszystko postanowiłam zostać. Czemu? Nie wiem i myślę, że nigdy nie będę wiedzieć.
Skończyłam swój dwudziestominutowy prysznic i zaczęłam się ubierać. Justin kazał założyć mi mój nowy komplet, który obejmował koronkowy stanik i idealnie pasujące do niego majtki. Założyłam przez głowę jego bluzkę, którą dostałam jako nową piżamę.
- Lepiej? - spytał, kiedy siedział na kanapie i oglądał jakiś durny program w telewizji. Skinęłam głową. - Chodź. - poklepał miejsce na kanapie, abym usiadła obok. Uśmiechając się zrobiłam tak, jak prosił. Wyciągnął swoje ramię tak, aby był w stanie mnie objął. Zadrżałam lekko, ale podobało mi się to uczucie. Siedzieliśmy obecnie nie w piwnicy, a w jego salonie oglądając telewizję. Oddech Justina był spokojny, doszedł do siebie od wczoraj.
Muszę przyznać, że to najlepszy wieczór od tygodnia jak tu jestem. Justin pocierał od czasu do czasu kciukiem moje ramię, a moja głowa spoczywała na jego klatce. Idealne zakończenie dnia.
Taki jakiś słodszy ten rozdział, haha. Dwa ostatnie były głównie z punktu widzenia Justina, więc ten postanowiłam napisać z myślą o naszej Alex. To chyba najdłuższy rozdział jak do tej pory, pisałam go prawie 4 godziny, jeju. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu :).
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Nie chciałam ich wymuszać, ale chciałam wiedzieć, kto czyta na bieżąco to co piszę. Mam nadzieję, że pod tym będzie podobna ilość.
W razie pytań odsyłam was na mojego aska.
Buziaki, Bers.
Zajebiste opisy, trzymasz w napięciu, czytam jak opętana, jesteś boska, I love it! Faktycznie, łagodniej, słodziej się zrobiło ale przez to, że Justin jest psycholem, to wszystko tak się w kupę składa i jest mega efekt tego wszystkiego. Nie no, wow...jestem so exciting. Oby jak najszybciej przyszła motywacja do nexta;)
OdpowiedzUsuńI jestem znowu pierwsza w komencie hihi:P
O mój Boże, to chyba najlepszy rozdział jak do tej pory. Uwielbiam cię dziewczyno ! Strasznie się cieszę że Justin jest taki milutki i wgl, oby tak dalej. To Takie Romantyczne ! Aww, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, oby był jak najszybciej <3 xo
OdpowiedzUsuńCudowny ;)))
OdpowiedzUsuńZnakomity rozdział! *___*
OdpowiedzUsuńJeju to był świetny rozdział! Mimo że Justin potrafi być..no wiecie jaki mam nadzieję że Alex i Justin będą razem.
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego rozdziału ❤ I zgodzę się to był słodki rozdział ❤❤❤ Oby tak dalej :* /@osnapitzcatt (ask)
Ojeju Justin był tu słodki :)
OdpowiedzUsuńI mam nadzieję, że dalej taki będzie :))
Cudownie to wszystko napisałaś
Mam nadzieję, że kolejny rozdział już niedługo, bo nie mogę się doczekać, haha <3
Tak trzymaj x
Cudowny !
OdpowiedzUsuńA justin był taki.. romantyczny :D
Super rozdział x
widocznie należę do mniejszości, ale nie potrafię współczuć justinowi ani tym bardziej go lubić, pamiętając, jak strasznie skrzywdził Alex w poprzenich rozdziałach. halo, on oddzielił ją od rodziny, wielokrotnie brutalnie ją bił, mało tego, on ją zgwałcił. o ile jestem w stanie zrozumieć, że sumienie nie pozwoliło jej zostawić go na pewną śmierć w piwnicy o tyle nie wiem jak mogła nie wykorzystać sytuacji w centrum handlowym. eh, to opowiadanie chyba nie da mi dziś spokoju, znów będę umierać z ciekawości w oczekiwaniu na następny post. rodział świetnie napisany jak zwykle, najlepsze opowiadanie jakie czytałam, a trochę ich było x
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńnajlepszy rozdział jak do tej pory mam nadzieję ,że następny będzie szybko :D
OdpowiedzUsuńkocham !
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie to ,czemu ona nie uciekła od niego w tym centrum, gdyby tylko krzyknęła pewnie by jej ktoś pomógł czy coś. Fajnie, że Justin pokazał swoją 'lepszą' stronę. Uwielbiam to, że tak czesto dodajesz rozdzialy. oczywiscie czekam na nowy<3
OdpowiedzUsuń/vienna
jejuuu kocham cie za to opowiadanie <33333333
OdpowiedzUsuńKOCHAM, UWIELBIAM I WSZYSTKO INNE *-*
OdpowiedzUsuńgenialnie! mam nadzieje ze następny pojawi się szybko ;-) bardzo spodobał mi się fragment o tej piosence :-D
OdpowiedzUsuńto najlepszy rozdział JUSTIN >>> Jeju Mania ty masz dar haha jeju i ta galeria i wgl kocham
OdpowiedzUsuń