- Myślę, że się w tobie zakochałam - Powiedziałam do Justina, który siedział na łóżku obok. Stukałam nerwowo paznokciami o moje kolano, oczekując jego odpowiedzi. Nic.
Przygryzłam nerwowo wnętrze policzka, czując prawie krew. Każda sekunda, w której czekałam na odpowiedź Justina dłużyła się niemiłosiernie, wywołując u mnie dziwne uczucie gdzieś na dole. Spojrzałam na niego spod moich rzęs, na których nie było ani grama makijażu.
Siedział z lekko uchylonymi ustami, a jego oczy ślepo wpatrywały się w róg pokoju. Przez chwilę spojrzałam tam, z nadzieją, że znajdę coś ciekawego, ale nie było tam nic. Patrzył tam jak gdyby bał się spojrzeć mi w oczy.
- Powiedz coś - Wymamrotałam ledwo słyszalnym głosem, ale na tyle głośno, że jego ciało lekko drgnęło. - I spójrz na mnie - Dokończyłam, kiedy w dalszym ciągu unikał kontaktu z moją osobą.
Westchnęłam i ściągnęłam usta w cienką linię. Wyjawiłam właśnie w pewien sposób uczucia komuś, kto nie ma teraz odwagi na mnie spojrzeć. Brawo, Alex.
- Masz zamiar cokolwiek powiedzieć, czy nie? - Spytałam, kiedy na nowo zwróciłam się w stronę chłopaka. - Justin! - Potrząsnęłam jego ramieniem, chcąc w jakikolwiek zwrócić na niego uwagę.
Nie miałam pojęcia jak odebrać jego milczenie. Mijały kolejne minuty, a jego spojrzenie w dalszym ciągu utkwione było w tym samym punkcie, co jakiś czas temu.
Wiedziałam, że nie powinnam tego mówić. Wiedziałam jakie zdanie w tej kwestii ma Justin. Jesteśmy parą. Parą, która tylko udaje, że jest razem i to tylko wtedy, gdy jest potrzeba. Nie ma nic więcej. Prawdę mówiąc zrobiłam teraz z siebie głupią. Reakcja Justina jest oczywista. Czego oczekiwałam, kiedy zdecydowałam się powiedzieć te sześć, nic nie znaczących dla niego słów?
Utkwiłam swoje spojrzenie w dłoniach Justina, które nerwowo splatały ze sobą palce. Nadal milczeliśmy, a ta cisza zabijała mnie od środka. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że nadejdzie chwila, w której po raz pierwszy wyznam uczucia komuś, kto wyrządził mi najgorszą z możliwych krzywd.
Nazwijcie mnie szaloną, ale naprawdę lubię tego chłopaka.
- Nieważne, jeśli ty nie czujesz tego co ja, t-to okej - Wyjąkałam jakoś, oblizując w tym samym czasie moją suchą od stresu wargę.
- Nie o to chodzi, Alex - Odezwał się od dłuższego czasu, pocierając nerwowo swój kark.
- Więc o co? Możesz powiedzieć mi prawdę, nie jestem małą dziewczynką i nie obrażę się za to - Zażartowałam, chcąc w jakikolwiek sposób rozluźnić atmosferę, ale po chwili ugryzłam się w język, kiedy wyraz twarzy Justina nie uległ zmianie.
- Po prostu nie byłem przygotowany na takie coś - Uśmiechnął się lekko, choć nadal wyglądał na zakłopotanego. - Naprawdę się zakochałaś?
Zaczęłam bawić się końcem mojej bluzki, wygląda mi to na jakiś mój nawyk, gdy naprawdę jestem zdenerwowana. On nie czuł tego samego, świetnie.
- Naprawdę - Skinęłam nieśmiało, przygryzając usta.
Justin wypuścił nerwowo powietrze, a usta złączył w cienką linię.
- I czego ode mnie oczekujesz? - Spytał, a kiedy zmarszczyłam brwi, kontynuował. - Co chcesz ode mnie usłyszeć, Alex? Chcesz, abym ci powiedział, że ja też jestem w tobie zakochany?
- Chcę usłyszeć to, co masz mi faktycznie do powiedzenia, niezależnie od tego co to będzie.
- W miłości pragniesz, by ci wierzono. W przyjaźni chcesz, aby cię jedynie rozumiano.
Złączyłam brwi w jedną linię, nie wiedząc dokładnie co miał na myśli.
- Słucham? - Posłałam delikatny uśmiech w jego stronę, a on jedynie wzruszył ramionami.
- To jest ta znacząca różnica Alex. Nawet gdybym chciał, a chcę, to nie umiem.
- Nie umiesz czego? Justin nie mów szyframi, nic z tego nie rozumiem.
Wstał z łóżka obok mnie i zaczął krążyć po pokoju. Co jakiś czas spoglądał w moją stronę, jak gdyby myślał nad tym, co ma mi do powiedzenia. Siedziałam w tej samej pozycji czując cholerną ochotę cofnięcia moich słów.
- Lubię cię, Alex. Lubię cię i dobrze o tym wiesz, ale to wszystko. - Zaczął. - Po prostu nie umiałbym myśleć o tobie w taki sposób, w jaki ty teraz myślisz o mnie. Kurwa, ty powinnaś mnie nienawidzić. Ty nawet nie powinnaś mnie lubić, a wyskakujesz mi z tekstem, że jesteś we mnie zakochana. Liczyłaś, że powiem coś w stylu tak-ja-w-tobie-też i będziemy razem? Chciałbym się zmusić do czegoś więcej, ale jest coś, coś co mnie blokuje.
- Tym czymś jest twój ojciec, który jest teraz moim, prawda? - Dokończyłam nieśmiało za niego wiedząc dokładnie kogo miał na myśli. Justin ponownie wzruszył swoimi ramionami i na nowo zajął miejsce obok mnie. Przechylił moją głowę tak, aby leżała w jego zagięciu szyi, po czym wolną dłonią masował moje włosy i plecy.
- Przepraszam, Alex - Pocałował moje czoło. - To moja wina, że tak wyszło. Powinienem na samym początku powiedzieć żebyś się nigdy we mnie nie zakochała, ale nigdy nie przyszło mi na myśl, że będziesz na tyle bezmyślną.
- Cokolwiek - Odpowiedziałam smutnym głosem, starając się jak najbardziej opanować moje emocje i nie rozpłakać. - Cokolwiek.
Pragnąłem powiedzieć Alex, że czuję to samo, ale jakaś część mnie wiedziała, że to byłby tylko kłopot. Nie wiem co do niej czułem, ale wiem, że ją lubiłem. Kurwa, cholernie ją lubiłem. Jestem pewien, że gdyby nie zaskoczyła mnie tym wyznaniem, moja reakcja byłaby zupełnie inna.
Nie chciałem, aby po raz kolejny była przeze mnie smutna. Jedyne czego chciałem, to widzieć jej uśmiech, kiedy mówię "tak ja czuję to samo co ty, nawet coś więcej". Jednak obraz mojego ojca przed moimi oczyma uświadomił mnie, że związanie się z Alex byłoby czymś złym. Czymś, co w przyszłości zaowocowałoby jedynie żalem i tęsknotą.
Zostawiłem ją samą w sypialni po tym, jak spędziliśmy razem jeszcze około godzinę. Leżeliśmy bezwładnie na moim łóżku, aż w końcu Alex zasnęła. Przyglądałem się jej przez dłuższą chwilę, zdając sobie sprawę z tego jak była piękna, a zarazem poszkodowana.
Moje egoistyczne zachowanie doprowadziło do tego, że jest oddalona od najbliższej rodziny i znajomych, a chłopak, którego lubi, choć nie powinna jest totalnym dupkiem i okłamuje ją w uczuciach. Pokręciłem przecząco głową. Użalanie się nad sobą jest obrzydliwe.
Byłem w drodze na cmentarz. Po tej całej rozmowie z Alex, poczułem nieopisaną ochotę na odwiedzenie jedynej osoby, która byłaby mi w stanie teraz pomóc. Jednak Bóg chciał zabrać ją do siebie, zostawiając mnie tym samym samego z moimi chorymi pomysłami.
Spojrzałem na zegarek na desce rozdzielczej mojego samochodu. Dochodziła dziewiętnasta. Zaparkowałem najbliżej wejścia, po czym wyszedłem z mojego auta, uprzednio je zamykając. Wsadziłem rękę do wewnętrznej kieszeni mojej kurtki, po czym wyciągnąłem z niej paczkę papierosów i moją żarową zapalniczkę. Przy pogodzie takiej jak ta, lepiej być ubezpieczonym.
Owinąłem się mocniej moim wierzchnim ubraniem. Grudzień z pewnością nie należał do moich ulubionych miesięcy, a świadomość, że jutro jest wigilia, wcale nie poprawiała mojego humoru. To już któryś rok z kolei, gdzie spędzę te radosne i rodzinne święta sam, mając u boku jedynie przyjaciela i dziewczynę, którą porwałem. Cóż za popieprzona sytuacja.
Podpaliłem końcówkę papierosa, pozwalając moim płucom zrelaksować się pod wpływem nikotyny, od której można powiedzieć byłem uzależniony. Paliłem w ciszy, stojąc oparty nogą o mój samochód. Odchyliłem swoją głowę do tyłu, zamykając oczy.
- Cześć babciu - Powiedziałem, kiedy usiadłem przez nagrobkiem swojej babci. - Chyba tylko ja cię tutaj odwiedzam - Westchnąłem, kiedy grób mojej babci pokryty był grubą warstwą śniegu. Nie czekając długo, założyłem swoje rękawiczki i zacząłem zwalać białą pokrywę.
Uśmiechnąłem się, kiedy udało mi się go oczyścić. Usiadłem na małej, drewnianej ławeczce obok, po czym odmówiłem wskazaną modlitwę.
- Amen - Powiedziałem, kiedy skończyłem moje modły. - Dawno mnie tutaj nie było babciu, przepraszam. Nie muszę chyba mówić co było tego powodem, na pewno sama to widzisz z góry. Wiem też, że gdybyś tu była, na pewno nie pozwoliłabyś mi popełnić tego świństwa, prawda? Cholera, tęsknię za tobą babciu.
Mój głos załamał się lekko, kiedy pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, zostawiając na nim białą smugę. Wytarłem ją szybko, jak gdybym bał się tego, że ktoś będzie w stanie ją zobaczyć. Nie wiem ile czasu spędziłem z moją babcią, ale było mi coraz bardziej zimno.
Telefon w mojej kieszeni wibrował wielokrotnie informując o połączeniu, ale ignorowałem go, nie chcąc, aby ktokolwiek przeszkadzał mi w mojej krótkiej wizycie. Kiedy uczucie stało się na tyle irytujące, że nie miałem siły, wyciągnąłem telefon i przyłożyłem go do ucha.
- Co? - Warknąłem, kiedy na wyświetlaczu pokazał się Fredo ze swoją głupkowatą miną.
- J-Justin? - Głos Alex zabrzmiał na zdziwiony moją nagłą reakcją. - P-przepraszam, nie chciałam ci przeszkadzać.
- Nie, Alex. Myślałem, że to Fredo, coś się stało? - Spytałem nieco delikatniej, wolną dłonią pocierając moją twarz. Potrzebowałem ciepłego łóżka i snu. I Alex obok.
- Nie - Jej głos również wydał się być już nieco weselszy. - Chcę jedynie wiedzieć, kiedy będziesz w domu. Wyszedłeś i nic nie powiedziałeś. Nawet mnie nie obudziłeś - Zachichotała.
- Słodko spałaś - Odpowiedziałem szczerze, przypominając sobie jej osobę śpiącą na moim łóżku. - Niedługo będę, tęsknisz?
- Justin... - Jęknęła. - Wiesz, że to co teraz powiedziałeś jest nieodpowiednie po naszej wcześniejszej rozmowie.
- Masz rację - Przewróciłem oczami, chociaż i tak mnie nie widziała. - Jestem na cmentarzu u babci.
- Wiem, Fredo mi mówił. Po prostu jedź bezpiecznie.
- Dobrze mamo - Zaśmiałem się, po czym zakończyłem połączenie.
Pokręciłem głową. W dalszym ciągu nie jestem w stanie zrozumieć jak ta dziewczyna jest w stanie być dla mnie miłą po tym wszystkim co jej zrobiłem. Całą drogę tutaj myślałem o tym, co mi powiedziała.
Myślę, że się w tobie zakochałam.
Dziewczyno, żebyś wiedziała jak ja jestem w tobie zakochany.
Prawdą jest to, że jestem w niej zakochany od dnia, kiedy pojechałem na tą pieprzoną stację po nią. Nie chciałem jej tego nigdy mówić, ale nie byłem też przygotowany na to, że to ona pierwsza wyzna mi coś takiego. Nie jestem pewien, ale czasami mam wrażenie, że jak nie boli, to nie jest to miłość. A więc kochałem Alex? Bo między nami na pewno coś było, coś więcej niż przyjaźń.
Wstałem z ławki, odczuwając zimno w dolnej części mojego ciała. Nie tak prosto jest wstać, kiedy nie wiesz dokąd chcesz iść. Udawałem, że nic się nie stało. Wytarłem ze swojego policzka kolejne łzy bólu, które były mieszanką smutku i złości. Smutku, bo nie mogę być z Alex i złości, bo ona chce być ze mną.
Znacie ten rodzaj samotności, kiedy czujecie się całkowicie samotni, mimo, że macie obok siebie wiele bliskich osób? Tak właśnie teraz się czułem, nawet jeśli jedynymi osobami, które były obok mnie był mój przyjaciel i Alex.
Nie, nie jestem zrzędliwy. Ja po prostu nie jestem w stanie tolerować swojej głupoty. Nie jestem w stanie zrozumieć tego, jak mogłem posunąć się do czegoś takiego. Równie dobrze mogłem rozkochać w sobie Alex i wtedy mu ją zabrać. Gdzie był mój mózg i sumienie, kiedy ją porywałem?
Okej, niektórych rzeczy nie da się kontrolować. Nieważne jak bardzo byśmy tego chcieli.
Myślę, że całe życie będę szukał sposobu, aby to wszystko naprawić. Najtrudniej jest wtedy, kiedy człowiek musi wybaczyć samemu sobie. To jest możliwe, ale udaje się naprawdę rzadko.
Do tej pory nie rozumiem. Jak ona mogła tak niemądrze zakochać się w kimś tak niemądrym?
Słyszałem, że kobiety lubią być zakochane. Lubią mieć świadomość tego, że jest w ich życiu ktoś, kto chce się o nie troszczyć. Czasem są zakochane bez wzajemności. Cóż, może tak też wolą.
Nie oceniajcie mnie. Miałem dużo przyjaciółek, które plotkowały na ten temat.
Myślę, że faktycznie jestem zadurzony w Alex, nawet bardziej niż ona jest we mnie. Jeśli nie widzę jej twarzy przez parę godzin, robię się nerwowy i wkurzony. Czasami mam ochotę płakać.
Taka była Alex. Cała ona. Nagłe wybuchy złości, popieprzony charakter, raz była słodka, raz miałem ochotę ją zabić. Delikatna osóbka, a za chwilę dzika i namiętna kobieta. Cholera, ona ma dopiero siedemnaście lat.
Z moich głębszych zamyśleń wyrwały mnie odgłosy kroków, które były niedaleko mnie. Uniosłem swoją głowę i w tej chwili, kiedy zobaczyłem to, co zobaczyłem, od razu tego pożałowałem.
- Justin? - Nie umiałem ocenić czy jego głos był zaskoczony, czy może zły, a może oba. - Co ty do cholery tu robisz?
Moje dłonie zacisnęły się w pięści. Nasze spojrzenia spotkały się. Widziałem jak jego ciało napina się. Nie widziałem go od dobrego roku, ale wciąż był taki sam. Dobrze zbudowany i wysoki.
U jego boku stała młoda kobieta, która była prawie identyczna jak Alex. To na pewno była jej matka. Pomiędzy nimi stał mały chłopiec, który jak zgaduję był jej bratem. Mój ojciec trzymał kurczowo jego rączkę, a oczy chłopczyka wpatrzone były w moje.
- O to samo mógłbym spytać ciebie - Splunąłem, a on posłał mi gniewne spojrzenie. - Odwiedzam ostatnią osobę, która była dla mnie wtedy, gdy nie było nikogo innego.
- A ja odwiedzam swoją zmarłą matkę - Starał się brzmieć nonszalancko, ale nie wychodziło mu to w żaden sposób. - Możesz już iść.
- Jeremy! - Mama Alex zbeształa go. - Opanuj się. Nie przyjechaliśmy się tutaj po to, aby się kłócić.
- Nie przyjeżdżałbym tutaj w ogóle, jeśli wiedziałabym o tym, że on tu będzie - Wskazał na mnie brodą ze złością wymalowaną na twarzy.
- Kim jest ten chłopiec? - Spytał mały chłopczyk, zwracając na siebie uwagę całej naszej trójki.
- Nikim ważnym - Mój ojciec ponownie splunął, powodując ukłucie w moim sercu.
Zaśmiałem się i zbliżyłem do niego. Ukucnąłem przed nim, aby być z nim na jednej wysokości.
- Jak masz na imię, mały? - Spytałem, dotykając delikatnie jego policzka.
- T-Tommy - wyjąkał, jak gdyby się mnie bał.
- Odejdź od niego! - Warknął nasz rodziciel, zasłaniając go swoim ciałem.
- Jesteś podobny do Alex - Zaśmiałem się ponownie, zdobywając od nich spojrzenie. - Nawet bardzo.
Mama Alex jakby podskoczyła na imię swojej córki. Mój ojciec zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem, a ja jedynie wzruszyłem swoimi ramionami.
- Wasza córeczka jest sławna - Zaśmiałem się. - Jest gwiazdą, jest na okładkach wszystkich gazet w Stratford.
- Wynoś się stąd! - Jeremy warknął, kiedy oczy matki Alex zaszły łzami. - To dlatego nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Jesteś jakąś cholerą pomyłką, która nigdy nie powinna mieć miejsca.
- Wiesz co? - Zadrwiłem, unosząc dłonie w geście obronnym. - Pieprz się. - Spojrzałem na brata Alex i jego matkę. - Tylko ich mi szkoda, że są skazani na takiego człowieka jak ty.
Słyszałem za sobą jego przekleństwa, kiedy nie żegnając się odszedłem. Nie pożegnałem się nawet z moją babcią. Pięć minut w otoczeniu tego człowieka sprawiło, że mój cały dobry humor odszedł. W tej chwili doszedłem do wniosku, że o wiele gorsze od głodu, pragnienia i nieszczęśliwej miłości jest świadomość, że nie ma nikogo, kogo obchodziłby twój los.
***
- Gdzie jest Alex? - Spytałem, kiedy tylko przekroczyłem próg drzwi. Moje zdenerwowanie nadal nie ustępowało, chociaż czułem mniejszą chęć zniszczenia czegoś, co stanie na mojej drodze.
- W łazience - Usłyszałem głos przyjaciela, z salonu.
Zdjąłem swoje buty i mokrą od śniegu kurtkę, po czym skierowałem swoje kroki do niego.
- Ubierasz choinkę? - Zaśmiałem się, po czym usadowiłem wygodnie na kanapie, wyciągając stopy na stół.
- Alex mi pomaga, ale poszła wziąć prysznic - Uśmiechnął się w moją stronę, zakładając ostatni łańcuch. - Pomożesz mi? Chciałem zawiesić gwiazdę na czubku, ale ja i Alex byliśmy zbyt niscy.
Pokręciłem głową, przewracając w tym samym czasie oczami. Niechętnie, ale jednak podniosłem swój tyłek z mojej wygodnej kanapy i pokrzepiłem się, by pomóc mojemu przyjacielowi. Nie dziwię mu się, że potrzebował z Alex mojej pomocy. Fredo jest ode mnie niższy o parę centymetrów, a o dziewczynie nie wspomnę.
- Dzięki - Mruknął Fredo, kiedy wykonałem swoje zadanie i spojrzałem na niego z miną spójrz-ja-nie-jestem-kurdupel-i-dałem-radę.
- Powiedziałeś dzisiaj coś złego Alex? - Wypalił mój przyjaciel po dłuższej chwili. - Jak zeszła tutaj do mnie, wyglądała na przygnębioną.
- No niby tak, ale i nie - Potarłem nerwowo po swoim karku. - Po prostu powiedziałem jej coś, czego się nie spodziewała.
Popatrzył na mnie wyczekująco, przez co kontynuowałem, uprzednio sprawdzając, czy Alex nadal jest w łazience. Nie chciałem, aby słyszała, kiedy mówiłem na jej temat.
- Alex powiedziała, że się we mnie zakochała - Oblizałem swoje suche wargi, a Fredo skrzyżował ramiona, i jedną rękę przyłożył do dłoni. - A jej powiedziałem, że ja do niej nic nie czuję, poza uczuciem lubię-cię-ale-nic-więcej.
- Ale po co ją okłamałeś, skoro obydwoje wiemy, że ty też za nią szalejesz? - Wyrzucił ręce w powietrze, po czym zachichotał.
- No a jak ty to sobie wyobrażasz? Policja obserwuje moje kroki i jestem ich głównym podejrzanym w sprawie z jej zaginięciem. Jak nasz związek miałby funkcjonować? Spotykalibyśmy się tylko i wyłącznie w domu, a jestem pewien, że ona liczy na coś innego, i na to samo zasługuje.
- Ale to i tak nie był powód, abyś ją okłamał. Ona teraz myśli, że cię nie obchodzi i wszystko co mówiłeś do niej było kłamstwami. Mogłeś inaczej to załatwić - Pokręcił przecząco głową, po czym zgarnął pusty karton po ozdobach świątecznych i zniknął z nim na schodach.
Opadłem bezwładnie na kanapę i odchyliłem swoją głowę do tyłu. Fredo miał rację. Nie musiałem jej okłamywać, ale to było pierwsze, co przyszło mi na myśl. Właśnie udało mi się skomplikować i tak skomplikowaną sytuację, brawo Justin.
Usłyszałem jak drzwi od łazienki otwierają się, a z nich wychodzi drobna blondynka ubrana jedynie w krótkie spodenki i bluzkę na krótki rękaw. Jej włosy były mokre i kaskadami opadały na jej plecy. Uśmiechnęła się lekko na mój widok, jednak po chwili wyraz jej twarzy zmienił się na grymas.
- Hej - Powiedziała nieśmiało, zbliżając się do kanapy. - Nie słyszałam, kiedy wróciłeś.
- Parę minut temu - Westchnąłem. - Kąpałaś się?
- Nie, Justin - Zaśmiała się. - Udawałam rybę pod wodą.
Zaśmiałem się na jej żart. Nie był śmieszny, ale mimo wszystko rozweselił mnie.
- Chciałaś czegoś ode mnie, że pytałaś kiedy będę? - Spytałem, odchylając głowę w jej stronę. Siedziała po turecku, bawiąc się końcem swojej koszulki. Zauważyłem, że zawsze tak robi, gdy jest zdenerwowana.
- Nie, po prostu nie widziałam cię prawie dni...
- I się stęskniłaś - Zadrwiłem z niej, a ona szturchnęła moje ramię.
- To nie jest śmieszne co mówisz, Justin.
Gestem zachęciłem ją, aby przysunęła się do mnie, co zrobiła od razu. Wtuliła głowę w moją klatką, a ja objąłem ją z całej siły w pasie. Jej klatka unosiła się równomiernie, a moja dłoń masowała jej plecy.
- Marzę tylko o łóżku - Wymamrotała do mojej piersi. - Ale dopiero co wstałam.
- W takim razie mamy całkiem podobne marzenia - Zaśmiałem się.
- Ty też marzysz o łóżku? - Uniosła głowę i spojrzała na mnie.
- Tak. Marzę o tobie w moim łóżku.
***
- Masz ze mną za dobrze - Zaśmiała się Alex.
Leniuchowaliśmy na górze w moim pokoju. Dochodziła dwudziesta druga, a ja dziwnym trafem zapragnąłem masażu, ale Alex nie była w stanie mi odmówić. Siedziała na mnie okrakiem, a jej idealne dłonie w kontakcie z moim ciałem, wysyłały przyjemne oddziaływania wzdłuż mojego kręgosłupa, a moje mięśnie rozluźniały się.
- Mm - Mruknąłem, kiedy w dalszym ciągu masowała moje ramiona. - Masz strasznie sprawne dłonie, Alex.
- To komplement? - Spytała i mimo, że nie widziałem jej twarzy, to wiedziałem, że się uśmiecha. - Bo jeśli tak to mi miło, a jeśli nie... - Powiedziała, po czym wbiła swoje paznokcie we mnie.
- Cholera - Zawyłem z bólu, podnosząc się automatycznie, na co ona spadła obok mnie na łóżko. - Co to miało znaczyć, Alex?
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - Powiedziała, przygryzając swoją wargę.
- Domyśl się.
Pchnąłem lekko jej ciałem, przez co opadła na plecy. Rozłożyłem swoje ręce po bokach jej głosy, a ona cicho jęknęła.
- I co teraz? - Zaśmiałem się. - Już nie jesteś taka cwana, jak przed chwilą, prawda? - Musnąłem nosem o jej.
- J-Justin, przestań... - Wyjąkała, spychając moje ciało znad jej. - Nie powinniśmy tak robić.
Wypuściłem powietrze, po czym usiadłem normalnie na łóżku.
- Czy ta nagła zmiana twojego zachowania jest spowodowana tym, co powiedziałem ci rano?
- A jak myślisz? - Powiedziała, posyłając mi spojrzenie nie-bądź-idiotą.
- Oj daj spokój - Starałem się do niej zbliżyć, ale odsuwała się. - Wcześniej ci to nie przeszkadzało.
- Wcześniej nie wiedziałam, że jestem ci obojętna - Wzruszyła ramionami, a jej głos był smutny.
Westchnąłem.
- Nie jesteś, wiesz o tym.
- Justin, nie rób ze mnie głupiej - Pokręciła głową. - Doceniam, że starasz się, aby nie było mi przykro, ale zaakceptowałam już prawdę. Wszystko w porządku. Po prostu nie miejmy ze sobą bliskich kontaktów jak wcześniej.
- Chyba kurwa oszalałaś - Zaśmiałem się, czując większe zdenerwowanie. - Może mam cię nie dotykać, albo może jeszcze mi powiesz, że nie chcesz ze mną spać w jednym łóżku?
- Tak byłoby najlepiej - Odpowiedziała cicho.
Podniosłem się z łóżka i zacząłem krążyć po pokoju przed dobrą minutę.
- Czemu nie może być tak jak wcześniej? - Spytałem, ciągnąc za końce swoich włosów. - Co z tego, że powiedziałem to, co powiedziałem? Przejmujesz się takim gównem?
- Moje uczucia do ciebie są gównem? - Jej oczy zaszły łzami. - Jesteś chory!
- Kurwa, nie! - Warknąłem. - Nie to miałem na myśli.
- W takim razie mnie oświeć, bo nie wiem o co ci już chodzi.
- Nie chodzi o to, że cię nie lubię. Lubię cię, wiesz to przecież, Alex - zacząłem.
- Tak, wiem - Wtrąciła się.
- Nie przerywaj mi, kiedy mówię - Zwróciłem jej uwagę, a ona przewróciła oczami. - Chodzi o to, że... kurwa nie umiem określić tego, co mam na myśli.
Poczułem cholerne poirytowanie. Nie umiałem wyznać dziewczynie tego, co do niej czuję.
- Nie umiem gadać na te wasze babskie tematy - Westchnąłem. - Chcę żebyś ze mną była, kurwa nie wiesz jak bardzo tego chcę. Chciałbym się tobą opiekować i kochać tak, jak żaden inny mężczyzna nie byłby w stanie cię pokochać. Ale przy mnie nie będziesz szczęśliwa, nie będę umiał cię uszczęśliwiać.
- J-Justin - Wyjąkała, ale zatrzymałem ją.
- Nie skończyłem. Mimo wszystko jak nasza sytuacja teraz wygląda, musisz wiedzieć, że nie mam najmniejszego zamiaru pozwolić ci odejść, słyszysz? Mniejsza o to czy będzie chciała rozdzielić nas policja, albo twoja matka, czy jakieś magiczne mocne. Nie dam ci odejść i nie opuszczę. Nigdy, słyszysz? Nigdy nie usłyszysz ode mnie żegnaj.
Jąkałem się w dalszym ciągu jak jakiś idiota, dopóki jej ramiona nie owinęły się na mojej szyi. Zaskoczony jej zachowaniem lekko poleciałem do tyłu, ale szybko złapałem równowagę.
- Już skończ gadać, proszę cię - Jęknęła, a jej nogi owinięte były wokół mojego tułowia. Można by powiedzieć, że nosiłem ją na rękach jak małe dziecko, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Do tego mogłem poczuć jej tyłek. Nie oceniajcie mnie, jestem tylko facetem.
- Moje wyznania są banalne - Westchnąłem i skierowałem nas w stronę łóżka. Usiadłem na jego krawędzi, w dalszym ciągu mając Alex na swoim kolanach, przez co teraz siedziała na mnie okrakiem.
- Nie są banalne. To było piękne - Powiedziała uradowana. - Ale nie mogę zrozumieć czemu rano mnie okłamałeś. Wiesz jak było mi przykro, kiedy powiedziałam ci jako pierwsza swoje uczucia, a ty mnie spławiłeś? Jak gówno.
Zachichotałem na jej zachowanie. Skrzyżowała swoje ramiona na piersi, a usta wydęła w smutną minkę.
- Kocham cię - Wyszeptała, chowając głowę w moją pierś. - Po tym wszystkim co zrobiłeś... to nieważne. Nie było tego. Nie pamiętajmy o tym, dobrze? - Uniosła swoją głowę i spojrzała mi w oczy. - Powiedz, że też mnie kochasz i chcesz, abym była twoją dziewczyną - Zaczęła się droczyć, całując moją szyję.
- A-Alex - Wyjąkałem, kiedy przygryzała moje ucho. - Dobrze wiesz jak to na mnie działa.
- Przestanę jeśli powiesz mi to, co chcę usłyszeć - Jej dłonie znalazły się na mojej twarzy, a jej usta dotknęły moich. Skłamałbym mówiąc, że to co robiła nie podobało mi się, ale miałam ochotę się z nią pobawić.
- A jeśli ci tego nie powiem, to zacałujesz mnie na śmierć? - Zachichotałem w przerwie między pocałunkami. - Bo jeśli tak to chcę dzisiaj umrzeć.
- Jesteś takim beznadziejnym romantykiem, Justin - Jęknęła.
- Mimo wszystko kochasz tego beznadziejnego romantyka.
Ścisnąłem dłońmi jej tyłek, na co ona lekko otarła się mnie, zdobywając tym samym mój jęk.
- To może być słodka tortura, Justin - Zachichotała, ponownie ocierając się o moje krocze. - Wystarczy, że powiesz to co chcę usłyszeć, a przestanę.
- A jeśli nie chcę żebyś przestawała, bo to jest cholernie dobre? - Zaśmiałem się, całując kącik jej ust.
Wyprostowała się na moich kolanach, po czym przygryzła swoją wargę. Chwyciła za końce mojej koszulki, zdejmując ją ze mnie i popychając moje ciało do tyłu.
- Co masz zamiar teraz ze mną zrobić, hm? - Spytałem, podpierając się jednym łokciem, aby móc utrzymywać z nią kontakt wzrokowy.
Nie czekając na jej odpowiedź, podwinąłem jej koszulkę, ale pozwoliła mi tylko odsłonić swój brzuch. Nie narzekałem. Nachyliła się nade mną i zaczęła na nowo składać pocałunki wzdłuż mojej szczęki. Kurwa, to było cholernie podniecające.
Poderwałem się z silnym impetem zmieniając pozycję tak, że to ona teraz leżała pode mną.
- Znowu się tak spotykamy, prawda? - Zaśmiałem się, całując oba jej policzki po kolei. - Jesteś cholernie piękna, wiesz o tym? Aww, nie rumień się - Powiedziałem, kiedy jej policzki przybrały czerwony kolor.
- Justin, nie chcę uprawiać seksu - Wypaliła po dłuższej przerwie. - Przepraszam jeśli tak to odebrałeś.
- Nie szkodzi, nie będę nalegał. Jeśli chcesz możemy zrobić coś innego - Puściłem jej oczko, a ona popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
Alex's POV
Patrzyłam pytającym wzorkiem na Justina, kiedy ten zaczął składać mokre pocałunki na moim brzuchu. Nie zdążyłam zareagować, kiedy jego dłonie znalazły się pod moimi majtkami i na nowo ścisnęły moje pośladki.
Jęknęłam delikatnie na to zachowanie, na co Justin lekko zachichotał. Nie chciałam uprawiać z nim seksu. Nie dopóki nie powie mi tego, co chcę od niego usłyszeć. Z drugiej strony jesteśmy obecnie czymś więcej niż przyjaciółmi, a on długo nie uprawiał już seksu, a mogę się założyć, że chłopak w jego wieku potrzebuje tego bardziej niż ja.
Dlatego ucieszyłam się w duchu, że Justin nie nalegał na seks, a wymyślił inny sposób, aby zadowolić naszą dwójkę. Słyszałam jak ciężko oddychał, kiedy jego usta natrafiły na moje. Wplotłam dłonie w jego włosy i ciągnęłam z całej siły, prawie jej wyrywając.
Nie przeszkadzało mu to, on jedynie napierał na mnie nimi tak mocno, że prawie czułam ból. Mimo wszystko nie chciałam przerywać tego pocałunku i w dalszym ciągu mu go oddawałam.
- Jesteś nie dość, że piękna to i seksowna - Wychrypiał w kierunku mojego ucha, na co lekko przygryzłam wargę.
Trwało to jakiś czas, kiedy nasza dwójka obejmowała się i pieściła tak, jak tylko mogła. Moje usta były chyba spuchnięte, ale nie chciałam ustępować; bałam się, że jego usta są na moich po raz ostatni. Z moich ust wydobywały się pojedyncze jęki, kiedy nasze krocza ocierały się o siebie.
Z każdym ruchem naszych ciał czułam jak moja kobiecość zaczyna pulsować, a wypukłość w spodniach Justina rosnąć. Skłamałabym mówiąc, że to co robimy nie podobało mi się.
- Myślę, że jeśli za chwilę nie przestaniemy, to nie będę się w stanie powstrzymać - Justin stęknął do mojego ucha, a jego oddech był ciężki.
- Słaby z ciebie gracz - Zaśmiałam się, po czym podniosłam się tak, aby być na równi z nim. - Ale i tak mnie kręcisz - Pocałowałam jego usta, a on przewrócił oczami.
- Co? - Zaśmiałam się na jego zachowanie.
- Nic - Wzruszył ramionami i zarumienił się lekko, kiedy spojrzałam na jego widoczną erekcję. - Nie lubię czegoś zaczynać, a potem tego nie skończyć.
- Przepraszam, ale prosiłam cię o coś wcześniej - Uśmiechnęłam się znacząco.
- Tak, o co? - Położył się na łóżku obok mnie, podpierając głowę o rękę. - Powiedz raz jeszcze, bo nie pamiętam.
- Droczysz się ze mną, prawda? - Zachichotałam, po czym przekręciłam się na plecy, a głowę odkręciłam w jego stronę.
- Może - Mruknął, a jego dłoń jeździła po moim nagim ramieniu. - Jesteś piękna.
Tym razem ja przewróciłam oczami.
- Po prostu mi to powiedz, to nie może być takie ciężkie, Justin.
- Jak bardzo chcesz to usłyszeć, Alex? - Westchnął.
- Najbardziej.
- Bardziej niż wszystko inne?
- Tak.
- Kocham cię, Alex Russo.
Te cztery słowa uczyniły mnie w tej chwili najbardziej szczęśliwą na świecie.
***
Nie będę przepraszać, chociaż powinnam, ale musicie zrozumieć,
że nie miałam siły pisać tego rozdziału, przepraszam.
Od teraz zmieniam zasadę. Nie ma rozdziału w każdy piątek,
dodam go wtedy, kiedy będę miała ochotę pisać.
Nie chcę męczyć się nad nim i pisać od niechcenia, bo wam obiecałam.
Przykro mi.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
***
ZAPRASZAM NA MOJE NOWE TŁUMACZENIE
Ooo pierwsza :D świetny rozdział 💜 i Justin powiedział ❤️ Ojejku 💚💙💗 czekam na nn
OdpowiedzUsuńAww rozpłakałam się na koniec :"") tak bardzo romantycznie i gorąco :") kocham ich i ciebie ♥
OdpowiedzUsuńNa początku myślałam cholera Justin idioto kochasz ją czemu jej tego nie powiesz ona cierpi.Potem taaaaaak on ja kocha.Fajnie ,że napisałaś w tym rozdziale ,że ją kocha a nie musieliśmy czekać na następny.Nie mam pojecia co moge jeszcze napisać ten rozdział był taki wesoły idk jak to nazwać po prostu taki vdivkjsn słodki chwilami a szczególnie na końcu.Życzę weny i czekam następny
OdpowiedzUsuńawwwwww powiedział że ją kocha o boże idufghsdfiughdikulghsdifghisdfghuidsfghuighdfgh ja tu fangirluje jghfoiasdfjgoi idealny rozdział af
OdpowiedzUsuńdo następnego
@PALVMCCANN
nie mogę się doczekać następnego!:)
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial asdfghh. jestem ciekawa czy Jus powie Alex o tym ze spotkal na cmentarzu jej matke i brata. Czekam na nastepny ���� /biebsxdrew
OdpowiedzUsuńsuper rodzial! pozdrawiam 10/10
OdpowiedzUsuńjuz na poczatku gdy zaczelam czytac to mi sie plakac zachcialo serio:((
OdpowiedzUsuńKolejny swietny rozdzial, czekam a nastepny:)
OdpowiedzUsuńcudowny :3 Jeju nooo
OdpowiedzUsuńcudo
OdpowiedzUsuńKurcze, początek był naprawdę smutny i przygnębiający :( Biedna Aleks. Ale druga połowa o wiele bardziej mi się podoba! Strasznie kocham to opowiadanie i czytam każdy rozdział dokładnie i podekscytowana. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :*
OdpowiedzUsuńwww.collision-fanfiction.blogspot.com - Nowy rozdział
Jezu czekałam na to od początku tego ff :) aaaa jestem taka szczęśliwa hahah ciekawe co będzie dalej mam nadzieje ze same dobre rzeczy i ze będą mieć spokój z policją. Pozdrawiam wspaniałą autorkę :D
OdpowiedzUsuńTa koncowka,taka urocza jeju:)
OdpowiedzUsuńMÓJ ULUBIONY ROZDZIAŁ,A NIE PRZEPRASZAM MOIM ULUBIONYM ROZDZIAŁEM JEST TO CAŁE FF
OdpowiedzUsuńAww... jak słodko. Chociaż tak głupio na jej miejscu że ciągle prosiła go o te słowa.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn!
Kochammm czekam na kolejny :-)
OdpowiedzUsuńOoooo jak suodko , czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdział !
OdpowiedzUsuńCzytam i mam łzy w oczach.. Dlaczego?! Tak bardzo kocham ten rozdział, długo na taki czekałam <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam to ff
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny oddział, jesteś naprawdę świetna!
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥ REWELACJA
OdpowiedzUsuńJUSTIN AWWWW! CUDOWNE.
OdpowiedzUsuńOoooo jak pięknie! Cudowny rozdział!!! Życzę weny i do następnego!
OdpowiedzUsuńhttp://utracone--wspomnienia.blogspot.com/ zapraszam do siebie a po za tym cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdzial jestem ciekawa co będzie w następnym i czekam na niego z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńOmgg<3
OdpowiedzUsuń+Super rozdzial
OdpowiedzUsuńOoooj jakie słodkie zakończenie *-*
OdpowiedzUsuńsuper zabieram sie za nastepne :)
OdpowiedzUsuń