NOTKA POD ROZDZIAŁEM, PRZECZYTAJCIE.
(przypominam, że stylizacje Alex i Justina są od teraz linkowane)
Alex's POV
Leżałam beztrosko na łóżku, kiedy Justin nadal brał prysznic. W międzyczasie rozmyślałam o tym, co wydarzyło się w przeciągu ostatnich miesięcy. Jeśli jakiś miesiąc temu ktokolwiek powiedziałby mi, że ja i Justin stworzymy prawdziwą parę, pewnie wybuchłabym donośnym śmiechem i określiłabym tego kogoś totalnym wariatem. Jednak życie lubi płatać nam figle, przez co obecnie związałam się z chłopakiem, który uprowadził mnie dobre pół roku temu, aby zemścić się na swoim ojcu, który odszedł od niego, gdy ten był jeszcze dzieckiem. Wiele razy pytałam go co mam wspólnego z tą sytuacją, a on twierdził, że to był jego jedyny pomysł. W każdym bądź razie związałam się z chłopakiem, z którym z całą pewnością nie powinnam wchodzić w bliższe stosunki. Nazwijcie mnie głupią, ale zakochałam się w kimś, kto odseparował mnie od rodziny i najbliższych mi osób. W moich dłoniach obracał się teraz naszyjnik, który dostałam dwa dni temu od Justina. Chcę żebyś miała coś, co ci będzie mnie zawsze przypominać. J jako Justin. Słowa chłopaka z wigilijnego wieczoru niespodziewanie wtargnęły do mojego umysłu. Tamtej nocy długo myślałam nad sensem tego zdania. Czy to było w jakimś rodzaju potwierdzenie, że on kiedyś odejdzie, a naszyjnik pozostanie ze mną? Na zawsze? Mimo tego czasu, który spędziłam z tym chłopakiem, nadal nie wiem o nim wiele. Justin nigdy nie chce otwierać się na swoją przeszłość, a ja staram się unikać tego tematu jak mogę. Mimo wszystko jestem ciekawa tego, co robi obecnie jego mama. Przecież żyje, tak? Mieszka w Chicago, tam gdzie Fredo, więc czemu nie utrzymują kontaktów? Rozumiem żal Justina o to, że wyrzuciła go z domu, gdy miał zaledwie piętnaście lat, ale minęło parę lat. Jestem pewna, że brakuje mu własnej matki, ale jego duma nie jest w stanie pozwolić na jakiekolwiek kroki, które miałby zaowocować ich wspólnym spotkaniem. W czasie, gdy westchnęłam, drzwi od łazienki w naszym pokoju otworzyły się ukazując pół nagiego chłopaka. Biały ręcznik owinięty był wokół jego bioder, pojedynce krople spływały po jego klatce piersiowej, a jego włosy... jego włosy były cholernie seksowne będąc jeszcze mokrymi. Przygryzłam odruchowo swoją wargę, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Myślałem, że będziesz spała - przemówił dość ochrypłym głosem, przez co po chwili odchrząknął i przejechał dłonią po swoich włosach.
- Nie jestem jeszcze śpiąca - odpowiedziałam szczerze.
- Albo czekałaś celowo, aby móc mnie obczajać - zaśmiał się, otwierając półkę ze swoją bielizną. Wyciągnął parę bokserek, po czym zniknął w łazience na nowo. Ciche westchnięcie opuściło moje usta na fakt, że mój chłopak był prawdopodobnie najseksowniejszym chłopakiem w Stratford.
- O czym myślisz? - wybudził mnie z moich fantazji, na co kilkakrotnie zamrugałam. - Mam nadzieję, że o mnie.
Wypięłam język w jego stronę, a on jedynie przewrócił oczami. Nie wiem czemu uważał to za dziecinny gest, skoro sam wiele razy robił to samo.
- O jutrze - wzruszyłam ramionami. - Jutro mamy sylwester. Nie wierzę jak ten rok szybko zleciał.
Opadłam na łóżko, przez co moje włosy rozłożyły się po bokach mojej głowy. Usłyszałam jego zbliżające się kroki, a po chwili jego ciało znalazło się obok mojego.
- Masz racje - przyznał. - Co za popieprzony rok. Dużo się zmieniło, prawda?
- Tak - skinęłam nieśmiało głową. - Dużo.
- Coś się stało? - spytał, podpierając się na łokciu i ilustrując mnie doszczętnie.
- Nie. Czemu tak uważasz? - uniosłam brew.
- Nie wiem - wzruszył ramionami. - Brzmisz jakby cię coś martwiło, jest coś takiego?
- Myślę o tym, co robi teraz moja mama. Jestem ciekawa czy nadal mnie szuka, czy zaprzestała po tym telefonie.
- Jak dla mnie nie przestała. Kocha cię, bardzo - przyznał, a jego głos brzmiał szczerze.
- Wiem, że mnie kocha. Też ją kocham, ale nie musi się o mnie teraz martwić. Jestem bezpieczna - westchnęłam. - Bo jestem, prawda?
- Oczywiście, że jesteś - uśmiechnął się i przysunął, aby po chwili cmoknąć delikatnie moje usta. - A nie czujesz się taka?
- Czuję - odwzajemniłam uśmiech i przejechałam dłonią po jego policzku. - Teraz już tak.
- Wiem do czego zmierzasz - westchnął. - Darujmy sobie ten temat. To przeszłość, tak? Nie warto rozdrapywać starych ran, sama tak mówiłaś.
- Kocham cię - mruknęłam, chcąc zmienić temat, który wywoływał u mnie przykre wspomnienia. Zdecydowanie nie chciałam teraz o tym myśleć. Nie teraz, kiedy wszystko zmierza w dobrym kierunku.
- Też cię kocham - ponownie jego ciało znalazło się bliżej mojego. Ujęłam dłońmi jego twarz, po czym złączyłam nasze usta w pocałunku. Chciałam mu pokazać, że tu jestem i nie mam zamiaru odejść. Przygryzłam celowo jego dolną wargę, na co jęknął w moje usta.
- Ranisz - wyjęczał, na co uśmiechnęłam się. Jego dłonie przeniosły się na moje nagie boki, delikatnie masując moją skórę.
- Wiesz dobrze, że w każdej chwili może wpaść tu twój przyjaciel? - spytałam, siadając na nim okrakiem.
- Nie ma go w domu - mruknął, a jego usta zaatakowały moją szyję. - Przestań tyle gadać.
Przewróciłam swoimi oczami, ściągając włosy na jedną stronę, dając mu tym samym lepszy dostęp. Wypuściłam cicho powietrze, kiedy przez mój nagły ruch poczułam idealnie pod sobą przyrodzenie chłopaka. Justin zaśmiał się na moją reakcję.
- Boisz się go? - zakpił, a ja ponownie przewróciłam oczami. - Nie gryzie.
- Jesteś chory - szturchnęłam jego ramię, co wykorzystał i chwycił moje dłonie tak, że upadłam centralnie przed jego twarzą.
- Powtórz - był tak blisko, że czułam jego oddech na swoich ustach. - Powtórz raz jeszcze.
- Jesteś. Chory - spełniłam jego prośbę, akcentując każde słowo.
Justin pokręcił głową z rozbawieniem, po czym zrzucił mnie z siebie, przez co zaczął nade mną górować.
- Nadal cię to bawi, Russo? - wychrypiał w moim kierunku, na co przypomniało mi się, gdy powiedział te same słowa, zaraz przed tym jak mnie... nie, nie chcę o tym myśleć.
- Nie - bąknęłam, odpędzając od siebie jak najdalej szare myśli.
- To dobrze - uśmiech wdarł się na jego usta, po czym na nowo zaczął całować moją szyję.
Wplotłam dłonie w jego włosy, na co cicho jęknął. Nie przeszkadzało mi to, że nadal są mokrawe, doskonale wiedziałam jak wielką sprawia mu to przyjemność.
- Mm - mruknął, a jego usta odnalazły moje. Nie chciałam czekać zbyt długo i uchyliłam je delikatnie, przez co jego język idealnie i szybko odnalazł mój. Jęknęłam w jego kierunku, gdy jego dłonie ponownie zaczęły krążyć po moim brzuchu. Nie protestując, a czując większe podniecenie, pozwoliłam podciągnąć mu moją bluzkę tak, aby zasłaniała jedynie moje piersi.
- Nie wierzę, że nigdy nie miałaś chłopaka - wyrzucił, gdy odsunęliśmy się od siebie, by na chwilę zaczerpnąć powietrza.
- Nikt ci nie każe - odpowiedziałam, ponownie łącząc dzisiejszego wieczora nasze usta razem. - Przestań tyle gadać.
Uśmiechnął się na dobór moich słów, które z resztą jeszcze przed chwilą były jego. Jego ciepłe dłonie w dalszym ciągu krążyły po mojej rozpalonej już skórze. Doskonale wiedziałam jak moje znaki odbiera Justin. Jest pewny, że chcę to z nim zrobić, ale problem w tym, że ja nie byłam tego pewna. Kocham go, ale w dalszym ciągu uważam, że jest na to zbyt wcześnie. Oczywiście nie chcę liczyć poprzednich razy, które były w tej chwili dla mnie... niestosowne? W każdym bądź razie z drugiej strony nie chciałam tego przerywać. Jego usta dokładanie scałowywały każdy milimetr mojego ciała, powodując rój motyli w moim brzuchu. Tak, jestem pewna. Kocham chłopaka, który mnie porwał.
-Taka cudowna - jego język znalazł się przy moim uchu, aby chwilę potem ugryźć jego płatek. Jeśli wcześniej nie wiedziałam to teraz wiem. To zdecydowanie mój najsłabszy punk, przez który staję się dla niego uległą. Pieprzyć to, człowiek uczy się na błędach.
Cichy jęk połączony z rozczarowaniem opuścił jego usta, gdy zepchnęłam jego ciało ze swojego, by chwilę potem na nowo usiąść na nim okrakiem.
- Bieber, Bieber - mruknęłam, a moje dłonie jeździły teraz po jego klatce. - Jesteś.
- Jestem? - uniósł pytająco swoją brew, nie wiedząc o czym mówię.
- Sfrustrowany - odpowiedziałam szczerze, przygryzając wnętrze swojego policzka. - Seksualnie.
- Tak myślisz? - na jego ustach uformował się chytry uśmieszek, który znikł szybko zaraz po tym, gdy moje usta po raz setny w ciągu ostatniej godziny zaatakowały jego. Z każdą mijającą sekundą czułam rosnące wybrzuszenie w jego bokserkach, które znajdowało się dokładnie pod moją kobiecością.
- Wydaje mi się, że jestem pewna - powiedziałam nonszalancko, celowo pocierając o jego krocze. Cichy jęk opuścił jego usta, za co mentalnie przybiłam samej sobie piątkę. Kochałam mieć świadomość, że to nie kto inny, ale ja we własnej osobie podniecam chłopaka, na którego widok miękną innym dziewczynom kolana.
- Alex - mruknął, a podniecenie było wypisane w jego oczach. - Błagam.
- Błagasz mnie o co? - spytałam celowo, raz jeszcze poruszając się. Oblizał swoje usta, które stały się suche, przez co ponownie lekko go pocałowałam. - Powiedz mi czego chcesz? Co mam ci dać?
Starałam się brzmieć seksownie, kiedy wypowiadałam te słowa zaraz obok jego ucha. Poczułam jak dłonie chłopaka mocno zaciskają się na moich biodrach. Delikatny ból przeszył moje ciało, ale znikł tak szybko jak się pojawił.
- Kochaj się ze mną - jego głos był nierówny, na co przygryzłam wargę. - Kurwa, kochaj się ze mną. Tu i teraz.
Zaakcentował dokładnie każde słowo, dając mi wyraźny znak jak tego chce.
- Możemy zawrzeć układ - odpowiedziałam, przysuwając swoje usta blisko jego twarzy.
- Układ? - spytał, łącząc brwi.
- Jeśli sprawisz, że jutrzejszy wieczór będzie dla mnie najlepszym wieczorem ze wszystkich tutaj, będę się z tobą pieprzyć. Nie kochać, pieprzyć. Pasuje ci to?
- Kurwa, kocham cię - wymruczał, a jego usta uderzyły o moje. Ponownie.
Justin's POV
Dochodziła godzina ósma. Obudziłem się jakiś czas temu, nie mogąc dalej spać. Postanowiłem nie wychodzić z łóżka, a spędzić jeszcze kilka chwil w nim ze swoją dziewczyną. Jej usta były delikatnie rozchylone, oddychała równomiernie, a pojedyncze pasma włosów co chwilę opadały na jej idealną twarz. Zgarniałem je za każdym razem, chcąc móc ilustrować jej piękno w całości. Nie chcę brzmieć jak jakiś zakochany dupek, ale prawda jest taka, że właśnie taki byłem. Zakochałem się w dziewczynie, której początkowo nienawidziłem i raniłem w każdy możliwy sposób. Była piękna. Była zajebiście piękna. Zajebiście piękna i tylko moja. Nie chcąc jej budzić, położyłem się na plecach, krzyżując swoje dłonie za głową. Myślałem o tym, co powiedziała mi wczoraj przed snem. Jeśli sprawisz, że jutrzejszy wieczór będzie dla mnie najlepszym wieczorem ze wszystkich tutaj, będę się z tobą pieprzyć. Nie kochać, pieprzyć. Kurwa, sama myśl o tym, że te słowa opuściły jej niewinne usta, przyprawiała mnie o dreszcze. Wiele mnie wczoraj kosztowało, aby nie pieprzyć jej wtedy, gdy siedziała na mnie okrakiem i celowo ocierała się o mnie. Prowokowała mnie. To była jej gra. Gra, w której ona wyłożyła karty, a ja oddałem się jej całkowicie. Westchnąłem i zacząłem ilustrować swój pokój. Zacząłem myśleć o tym, że na pewno potrzebuje remontu. Było tu dużo mebli, na szafkach stały książki, a na ścianach wisiały obrazy, których miałem pozbyć się już dawno. Doszedłem do wniosku, że to wszystko jest bez sensu. Te meble, te książki, te obrazy. Kurwa, najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja też jestem bez sensu. Porwałem dziewczynę za błędy swojego ojca. Zgwałciłem ją, pobiłem i głodziłem. Jak mogłem być tak lekkomyślnym i bezdusznym skurwysynem, aby karać bezbronną dziewczynę? Na samą myśl, że dzieje się jej cokolwiek złego, moje pięści automatycznie zamykały się. Dlatego bałem się. Bałem się dzisiejszej imprezy, na którą miałem ją zabrać. Chciała spędzić najlepszy wieczór ze wszystkich, ale nie powiedziałem jej o tym, że już wcześniej dostaliśmy zaproszenie na domówkę mojego kolegi. Obawiałem się tego, że ktokolwiek może poznać Alex, ale po jej propozycji - nie mam wyboru. Nie chodzi tu o to, że na serio jestem sfrustrowany seksualnie (chociaż jestem, bardzo). Tu chodzi o to, że seks zaproponowała mi dziewczyna, która mnie kochała. Nie robiłem tego nigdy z kimś, na kim by mi zależało. Moje poprzednie zabawy w łóżku z Alex czy jakąś dziwką były po prostu po to, bo miałem taką ochotę. Nie obchodziło mnie czy seks był przekazaniem uczuć, chciałem się pieprzyć, to się pieprzyłem. Teraz było inaczej. Miałem dziewczynę, którą kochałem i która kochała mnie.
- O czym myślisz? - niewinny głos dziewczyny leżącej obok mnie wyrwał mnie z mojego pół snu. Nawet nie wiedziałem kiedy wstała. Jej zaspane oczy wpatrywały się we mnie, a delikatne ziewnięcie opuściło jej usta. Kurwa, była przepiękna.
- O niczym istotnym, kochanie - skłamałem. Nie mógłbym przecież powiedzieć o tym, że myślałam sobie jak to fajnie było kiedyś czerpać korzyści z tego, że pieprzyłem ją bez jakichkolwiek skrupułów. Uśmiechnęła się do mnie, a uśmiech, który zagościł na jej porannej twarzy był jednym z najpiękniejszych widoków, jaki kiedykolwiek widziałem.
- Kocham cię - bez chwili zastanowienia wypowiedziałem te słowa i zaatakowałem jej usta.
***
Kończyliśmy nasze śniadanie, a zegarek wskazywał godzinę dwunastą. Wstaliśmy parę godzin temu, ale każde z nas wolało poleżeć jeszcze w łóżku, nie pytajcie dlaczego. Alex kończyła zajadać się swoimi naleśnikami z bitą śmietaną, a ja brałem ostatniego kęsa mojej jajecznicy. Mojego przyjaciela od samego rana nie było w domu, a jego telefon nie odpowiadał. Zdziwiłem się, bo nie pamiętam, aby mówił, że ma coś do załatwienia. W każdym bądź razie był dorosły, a ja nie miałem zamiaru mieszać się w jego życie.
- Co do dzisiaj - zacząłem, upijając łyk swojej kawy. - Masz co założyć?
- Zależy gdzie chcesz mnie zabrać - odpowiedziała, krzyżując swoje dłonie pod brodą.
- Jakoś wyleciało mi to z głowy i zapomniałem ci powiedzieć. Jeden mój znajomy robi u siebie dzisiaj coś w rodzaju domówki i mamy zaproszenie.
- Twój znajomy? Masz innych znajomych niż Fredo i ten idiota - postukała palcem o brodę na znak, że myśli. - Pete?
- Oczywiście, że mam - prychnąłem, czując się lekko obrażony. Czy ona myśli, że nie mam przyjaciół? - Mam wielu przyjaciół, których nie znasz.
- Dobrze, wyluzuj - uniosła swoje drobne ręce w górę na znak poddania, na co przewróciłem oczami. - Jeśli to ma być domówka, to mogę założyć spodnie.
- Nie! - wyrwało mi się, na co posłała mi pytające spojrzenie. - To znaczy wolę cię w sukience. Tak myślę.
- Och, doprawdy? - zaczęła się droczyć. Typowa Alex. - W takim razie bardzo mi przykro, ale nie mam co założyć.
- Masz - odpowiedziałem, będąc pewnym swojego zdania.
- Nie, Justin - westchnęła. - Nie mam żadnej sukienki. Sam dobrze wiesz jak mało mam ubrań.
- Masz sukienkę - powtórzyłem, wstając od stołu. Alex popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, kiedy wbiegłem szybko po schodach do naszego pokoju. Ona jeszcze nie wie ile mam dla niej niespodzianek. Zgarnąłem szybko torebkę z nową sukienką, którą kupiłem razem z innymi prezentami. Wróciłem do niej, kiedy wkładała ostatnią szklankę do zmywarki.
- Niespodzianka - odezwałem się, a jej wzrok od razu trafił na rzecz w mojej dłoni.
- Powiedz mi, że żartujesz - powiedziała, krzyżując swoje ramiona. - Oszalałeś? Masz dla mnie kolejny prezent, kiedy ja nie dałam ci nic? Nie uważasz, że jest to zbyt wiele, Justin? Doceniam to jak się starasz...
- Po prostu ją weź - przerwałem jej, wiedząc i tak co ma na myśli. Nie obchodziło mnie to, że nie kupiła mi żadnego gówna za pieniądze. Dała mi siebie, a to najwspanialszy prezent jaki mogłem sobie kiedykolwiek wymarzyć.
- Dziękuję, jesteś najlepszy - uśmiechnęła się i cmoknęła delikatnie mój policzek.
- Cokolwiek cię uszczęśliwi - podniosłem jej podbródek, aby móc delikatnie pocałować jej pulchne usta.
- Na którą jesteśmy tam zaproszeni? - spytała, gdy obejrzała już sukienkę.
- Ogólnie zaczyna się to koło siedemnastej, ale pojedziemy wtedy, gdy będziesz już gotowa. Nie śpiesz się - zapewniłem ją.
- Moja propozycja chyba naprawdę wydała się dla ciebie kusząca - zaśmiała się, po czym minęła mnie i znikła na schodach.
3rd POV
Alex spojrzała na laserowe cyfry zegarowe, które wskazywały godzinę piętnastą. Miała dokładnie dwie godziny do rozpoczęcia zabawy sylwestrowej. Justin oznajmił, że mogą się spóźnić, ale mimo wszystko wolała być tam punktualnie. Taka już była. Kiedy Justin zajmował się swoimi mało interesującymi dziewczynę sprawami na dole, ona zamknęła się w jego pokoju (który teraz jest już wspólny) i postanowiła zacząć przygotowania do nadchodzącej imprezy. Sukienkę, którą dostała rozłożyła na łóżku, a sama zdecydowała się wziąć prysznic. Po jego zakończeniu, gdzie także umyła od razu włosy, ustała przed lustrem zastanawiając się, co ma zrobić z włosami. Długo zastanawiała się nad fryzurą, aż w końcu postanowiła zostawić je w swoich naturalnych falach. Wysuszyła je początkowo ręcznikiem, a chwilę potem podłączyła suszarkę. Po przeszło piętnastu minutach jej włosy były całkowicie suche i tak jak chciała, uformowały się w delikatne fale. Wychyliła głowę zza drzwi, aby być w stanie kontrolować czas. Minęło dopiero czterdzieści minut, więc nie była tak bardzo w tyle. Nucąc pod nosem jakąś piosenkę, zaczęła trudzić się ze swoim makijażem. Nigdy nie była zwolenniczką tego typu rzeczy, ale wydawało jej się, że na taką imprezę jak impreza sylwestrowa jest to nawet wskazane. Wyciągnęła z szafki kosmetyki, które kiedyś kupił jej Justin i przystąpiła do działania. Westchnęła z irytacją, kiedy po raz trzeci starała się narysować równą kreskę eyelinerem na swojej powiece. Po dziesięciominutowej walce z okiem, w końcu jej wyszło. Wytuszowała mocno swoje rzęsy, a twarz dziewczyny pokrywał delikatny podkład. Jej usta pokryte były czerwonym, połyskujący błyszczykiem, który miała ochotę zlizywać za każdym razem, gdy tylko przypomniało jej się, że ma zapach arbuza. Kiedy jej fryzura i makijaż była już gotowa, opuściła łazienkę, będąc owiniętą jedynie ręcznikiem. Otworzyła szufladę, w której znajdowała się jej bielizna i przygryzła wargę. Wiedziała co obiecała Justinowi i była pewna, że zrobi on wszystko, aby dostać to, czego chce. Dlatego też długo zastanawiała się nad wyborem odpowiedniego kompletu. Po dłuższej chwili namysłu, Alex postawiła na kremowo-biały komplet w kratkę. Uśmiechnęła się sama do siebie, bo w końcu to jeden z tych kompletów, które kiedyś wybrał jej Justin. Kiedy była już w niego przebrana, przyszedł czas na sukienkę i buty. Tak naprawdę dopiero teraz ma okazję, aby dobrze się jej przyjrzeć. Była ona w stylu mała-czarna. Ledwo zakrywająca tyłek, obcisła sukienka, której góra była w delikatną siateczkę. Zastanawiało ją to skąd chłopak ma tak dobry gust, przecież od dziecka nie przebywał w towarzystwie kobiet, a jego babcia nie mogła być raczej jakąś wielką ikoną mody. Wtedy do jej głowy weszła osoba Pauli. To z nią wtedy Justin pojechał do centrum handlowego, gdzie kupował prezenty. To ona wybrała ten naszyjnik i to na pewno ona była odpowiedzialna za kupno tej sukienki. Wielki grymas wymalował się na jej twarzy, a przez chwilę miała ochotę zedrzeć z siebie z sukienkę i zrobić Justonowi awanturę o to, że pozwala jej zakładać sukienkę, którą wybrała ta... dziwka. Jednak nie chciała psuć dobrego humoru chłopakowi, wiedziała jak bardzo starał się, aby ten dzień był dla nich wyjątkowy. Gdy Alex była już całkowicie gotowa, zegar wskazywał godzinę 16:37. Przybiła sama sobie piątkę za swoją punktualność i chwytając torebkę, zeszła na dół do Justina.
Alex's POV
- Wow - zaśmiałam się, gdy zobaczyłam przebranego Justina na dzisiejszą imprezę. Ubrany był w czarną, skórzaną bluzkę, czarny sweterek oraz uwaga... czarne spodnie! Tak, Justin postawił dzisiaj na czerń jak ja. Przypadek? Nie wydaje mi się. Jego szyję zdobił delikatny, srebrny łańcuch, a perfumy, których użył było prawdopodobnie czuć całym mieszkaniu. - Gdybyś nie był moim chłopakiem, to z chęcią bym o ciebie powalczyła.
- Jeśli to znaczy, że wyglądam dobrze, to dziękuję - zaśmiał się, przejeżdżając dłonią po swoich włosach. - Ale nie wyglądam nawet w połowie tak dobrze, jak moja dziewczyna stojąca przede mną.
- Przestań mi słodzić - wypaliłam, czując jak moje policzki rumienią się. - Obydwoje wyglądamy dobrze.
- Też tak myślę - ponownie zachichotał i delikatnie pocałował moje usta. - Możemy już jechać czy jest jeszcze coś, co masz ochotę zrobić?
- Co niby? - spytałam, a on sugestywnie poruszył swoimi brwiami. - Ugh, jesteś taki... przewidywalny.
- Nieprawda. Po prostu ty masz nieczyste myśli - szturchnęłam jego ramię, a on posłał mi swój uśmiech wart milion dolarów. - Jeśli już skończyłaś myśleć o nieprzyzwoitych rzeczach, wychodzimy.
***
O siedemnastej z minutami zajechaliśmy pod dom, w którym miała odbyć się dzisiejsza impreza. Nie zrozumcie mnie źle, doceniam Justina i jego wybory co do przyjaciół, ale ten dom zdecydowanie nie pasował mi na taki, w którym mógłby mieszkać jego znajomy. Budynek w porównaniu do tego, w którym mieszkał Pete był o jakieś dwa razy większy, a do tego jego bogactwo rzucało się w oczy już na samym początku. Dom był pobudowany z jasnej cegły i miał dwa piętra. Przy parterze było wyjście na taras, a zaraz nad nim, piętro wyżej, znajdował się kolejny balkon otoczony czarnym ogrodzeniem. Przed głównymi drzwiami stały dwa, masywne mury, które wyglądały tak, jak gdyby utrzymywały całą konstrukcję. Brama otworzyła się automatycznie, na co Justin wjechał od razu do środka. Była zima i wszędzie był śnieg, ale musiałam przyznać, że nawet dojazd pod dom musiał kosztować trochę pieniędzy.
- Twój przyjaciel jest chyba bogaty - stwierdziłam, gdy zgasił silnik w wyznaczonym miejscu. Nie wspomnę o tym, że parking dla gości był w stanie pomieścić z dziesięć samochodów, a my ledwo się tu wcisnęliśmy.
- Nie on, a jego rodzice - odpowiedział, poprawiając włosy w lusterku. - Lubi jak mówi mu się, że ma ładny dom, więc możesz to zaznaczyć.
- Okeeeej - powiedziałam, przeciągając "e". - A jego rodzice będą?
- Nie, zawsze na sezon świąteczny wyjeżdżają i zostawiają mu wolny dom i dlatego co roku organizuje sylwestra.
- Długo się znacie? - spytałam, a on wzruszył ramionami.
- W sumie nie wiem, parę lat. Znamy się ze szkoły.
- Och.
- Jeśli skończyłaś swój krótki wywiad, możemy wychodzić?
- Tak - odpowiedziałam i chwyciłam za klamkę, ale głos Justina zatrzymał mnie. Zmarszczyłam brwi, gdy wyskoczył z samochodu, by po chwili otworzyć mi drzwi.
- Słodzisz - pokręciłam głową, a on złączył nasze dłonie razem.
Dom wewnątrz był tak samo urządzony jak i na zewnątrz. Wchodząc przez główne drzwi znaleźliśmy się w wielkim holu, skąd jakiś człowiek na oko lat trzydzieści odebrał nasze kurtki. Justin wydawał się być tak samo zdziwiony tym jak ja i jedynie wzruszył ramionami. Muzyka była tak głośna, że słyszałam ją na zewnątrz. Nie kojarzę dokładnie tych piosenek, bo to nie mój typ muzyki, ale mogłam rozpoznać, że z głośników leciał teraz A$AP Ferg - Work. Tak, to zdecydowanie nie mój typ muzyki. Zastanawiałam się czy gospodarz jest czarnoskóry, czy biały jak ja, czy Justin.
Minęliśmy hol, który swoją drogą był tak długi, jak gdyby nie miał końca i znaleźliśmy się przed drzwiami, które jak zgaduję prowadziły do głównej części domu.
- Wchodzimy? - spytał Justin, odwracając się w moją stronę. Skinęłam głową, a on ujął moją twarz, aby raz jeszcze na osobności złożyć na moich ustach pocałunek. - Kocham cię, pamiętaj.
- Pamiętam - potwierdziłam, a on nacisnął na klamkę.
Moje oczy rozszerzyły się, a usta automatycznie roztwarły. Już miałam pytać Justina czy jego rodzice są może miliarderami czy kimś innym, ale momentalnie przed nami wyrósł chłopak, którego jak się domyślacie kompletnie nie kojarzyłam. Ubrany był w luźne, czarne spodnie, a na sobie miał białą bluzkę. Jego karnacja nie była ani czarna, ani biała, był jakoś pomiędzy. Jego włosy zdobiły zabawne dredy, a jego biały uśmiech można chyba było zobaczyć z końca sali. W swojej lewej dłoni trzymał czerwony kubek i po jego chodzie myślę, że trochę już wypił. Cholera, nie minęła przecież godzina imprezy.
- Proszę, kogo tu mamy - chłopak zaśmiał się, klepiąc Justina po plecach. Widocznie się znali. - Od kiedy Bieber masz dziewczynę?
- Od jakiegoś czasu - odpowiedział i skierował swoje spojrzenie na mnie. - Alex, to jest Dennis. Chodził ze mną do szkoły jak Tyson.
- Miło mi - uśmiechnęłam się i ujęłam wystawioną w moim kierunku dłoń chłopaka. - A Tyson to kto?
- Ja - usłyszałam za głową obcy mi głos, na co automatycznie odwróciłam się. - Gospodarz imprezy - wyszczerzył się w moim kierunku, a kiedy wyciągnęłam dłoń, aby się przywitać, on pocałował ją. - A-Alex - jęknęłam.
- W dalszym ciągu nie dociera do mnie, że Justin znany jako Stary Ruchacz znajdzie sobie dziewczynę. Och, przepraszam za moje słownictwo - zaśmiał się.
Dopiero teraz miałam okazję dokładnie mu się przyjrzeć. Jak myślałam, był on czarnoskóry, a jego ubrania idealnie opisywały jego stan majętności. Na jego szyi podobnie jak i u Justina wisiał łańcuch, jednak był on złoty i znacznie grubszy. Ubrany był jak chyba każdy chłopak tutaj w ciemne spodnie, które wisiały w jego kroku w połączeniu z dżinsową koszulą. Jego włosy były obcięte na krótko, a stopy zdobiły białe buty, których nie kojarzyłam.
- Ludzie się zmieniają - wtrącił się Justin i złączył mocno nasze dłonie, jak gdyby chciał przypomnieć, że jestem jego i nikt inny nie ma do mnie dostępu. - Gdzie można się czegoś napić?
- Bar jest tam - Tyson wskazał swoim prawie pustym kubkiem w kierunku wielkiego stołu, który wyglądał jak szwedzki. - Ale kończę swojego drinka, więc przejdę się z wami.
Ruszyliśmy w kierunku stołu, na którym roiło się od jedzenia. Od kanapek po jakieś dania, które szczerze pierwszy raz widziałam na swoje oczy.
- Czego się napijesz? - spytał Tyson, uprzedzając tym pytaniem Justina, którego wyraz twarzy zdradzał, że zaczynał się denerwować.
- Pozwól, że zrobię jej drinka - Justin posłał mu fałszywy uśmiech, a on jedynie uniósł ręce w geście obronnym i kazał się dobrze bawić, po czym chwycił butelkę piwa i zniknął w tłumie. - Więc czego się napijesz?
- Tego co i ty - odparłam i zaczęłam ilustrować pomieszczenie.
Na moje oko było tu z ponad pięćdziesiąt osób, gdzie przeważnie każdy był czarnoskóry. Było tu także sporo dziewczyn, niektóre były białe. Nie mam zamiaru komentować ich stroju, bo większość z nich wyglądała jakby wyszła z okładki jakiegoś słabego pornosa dla facetów. Widziałam także garstkę dość stosowanie ubranych i całkiem ładnych, więc poczułam pewną obawę, że mogłyby zainteresować się moim chłopakiem.
- Alex? - Justin pomachał mi kubkiem przed oczyma. - Twój drink.
- Och, tak - przepraszam - wybąkałam i odebrałam od niego alkohol. - Co to?
- Wódka z lodem i sokiem pomarańczowym - powiedział, upijając łyka. - Tak na początek.
- Wkurwił mnie - odezwał się po chwili, na co zmarszczyłam brwi. - Niech się lepiej trzyma od ciebie z daleka.
- Kto? Ten Tyson czy jak mu? - spytałam, robiąc łyka. Moje gardło od razu zaczęło palić.
- A kto? Nie widziałaś jak na ciebie patrzył? Gdyby mnie nie było obok, pewnie próbowałby cię wyrwać albo coś innego - w głosie Justina było słychać odrazę.
- Justin - zaczęłam spokojnie. - To twój przyjaciel, tak? Wie, że jesteśmy razem, więc na pewno nie będzie niczego próbował. W każdym bądź razie to ty jesteś moim chłopakiem i jeśli ktokolwiek może ze mną flirtować, jesteś to ty.
Jego twarz przyjęła łagodniejszy wyraz, po czym przytulił mnie mocno, całując czule w czoło. Wtedy coś mi się przypomniało.
- A gdzie jest Fredo?
- Miał tu być koło dwudziestej. W sumie nie wiem, cały dzień miał wyłączony telefon - odpowiedział, kończąc swojego drinka. - Wypiłaś?
- Mm, nie. Mam z połowę.
- Słabo - zaśmiał się, robiąc sobie kolejnego.
Dochodziła dwudziesta druga i szczerze jestem w stanie przyznać, że Justin jest lekko wstawiony. Osobiście przez te wszystkie godziny wypiłam dopiero ze trzy, może cztery drinki i jedno piwo, a on nie znał umiaru i kończył prawdopodobnie już ósmego. Zauważyłam także jak kilka dziewczyn ilustruje go i szepczą coś sobie nawzajem do ucha i może to dziecinne z mojej strony, ale żeby wyraźnie zauważyły, że Justin jest zajęty, z każdym ich spojrzeniem, całowałam go. Biorąc pod uwagę jego obecny stan umysłu, nie miał nic przeciwko, a jedynie z uśmiechem na ustach odwzajemniał moje pocałunki. Tak dokładnie, ten chłopak jest zajęty, a wy musicie wyznaczyć sobie inny cel.
- Muszę do łazienki - przyznałam, na co Justin machnął jedynie ręką. Siedzieliśmy na dużej, białej kanapie. Chłopak wdał się w rozmowę z jakimś znajomym i od paru minut kompletnie ignorował moją obecność. Skłamałabym mówiąc, że mi to nie przeszkadzało. Wiedząc, że nie ma zamiaru przerywać swojej konwersacji, wzięłam torebkę i ruszyłam przed siebie. Jedynym problemem, a może aż jedynym problemem był fakt, że nie wiedziałam dokąd mam iść. Wtedy w rogu zauważyłam Tysona, który stał z grupą chłopaków oparty o ścianę. Wiedziałam, że Justin nie byłby zadowolony z mojej decyzji, ale skoro nie zwracał na mnie uwagi, nie miałam wyboru.
- Tyson, tak? - spytałam nieśmiało, chcąc brzmieć grzecznie. - Nie chcę wam przeszkadzać, chciałam tylko spytać gdzie jest łazienka.
- Och, nie przeszkadzasz - uśmiechnął się, a jego koledzy w tym samym czasie odeszli. - Zaprowadzę.
Skinęłam głową i podążyłam za nim wzdłuż głównej części salonu, aż w końcu znaleźliśmy się w mniejszym korytarzu. Po wszystkich bokach były drzwi i przez chwilę zastanawiałam się co może się za nimi znajdować.
- Tutaj - powiedział Tyson, a ja przez moje zamyślenia wpadłam na jego klatkę piersiową i odbiłam się lekko, na co zachichotał. - Wow, twojego chłopaka nie ma w pobliżu, a już na mnie lecisz?
- P-przepraszam - wybąkałam. - Zamyśliłam się.
- Nie szkodzi - raz jeszcze się zaśmiał. - Idź, poczekam tu na ciebie.
Podziękowałam mu cicho i zniknęłam za drzwiami łazienki. Przelotem spojrzałam w lustro i poprawiłam swoje włosy. Wyjęłam z torebki błyszczyk i szybko przejechałam nim po ustach.
- Och, faktycznie zaczekałeś - powiedziałam, gdy Tyson stał oparty obok ściany, gdy wyszłam już z łazienki.
- Jeszcze mogłabyś się zgubić w tym domu - przyznał szczerze.
- Tak, masz strasznie duży i ładny dom - uśmiechnęłam się, kiedy przypomniało mi się jak Justin mówił, że ludzi, gdy komplementuje się jego posiadłość.
- Oprowadzić? - zaproponował, a ja jedynie skinęłam głową.
Gdy mijaliśmy to kolejne korytarze domu Tysona, rozmawialiśmy głównie o tym jak on i Justin poznali się. Podobno ich pierwsze spotkanie miało w wieku piętnastu lat i tak już zostało. Spytał też jak my się poznaliśmy, na co nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Przyjechałam do koleżanki na weekend do Stratford i poszłyśmy do klubu, gdzie był Justin i tak wyszło samo z siebie - skłamałam, z nadzieją, że kupi moje słabe kłamstwo.
- Och - wydukał. - Chcesz zobaczyć basen?
- Masz tutaj basen? - uniosłam brew.
- Powinnaś spytać czego tu nie mam - odpowiedział nonszalancko, dotykając od tyłu moich pleców, abym szła przed nim.
- Przepraszam, że spytam, ale kim są twoi rodzice z zawodu? - spytałam, na co zaśmiał się.
- Nie wierzę. Po prostu każdy kto jest u mnie pierwszy raz o to pyta.
- Mm, przepraszam, nie chciałam.
- Nie, nie szkodzi. Mój tata jest kardiologiem, mama prezesem banku. Zawsze w okresy świąteczne zostawiają mi wolny dom - odpowiedział z dumą. - Wiem, że kobiet o wiek się nie pyta, ale ile masz lat?
- Osiemnaście - posłałam mu słaby uśmiech.
- Och, serio? Myślałem, że jesteś starsza.
- A ty ile masz lat?
- Dwadzieścia dwa.
- Och.
- Coś dużo tych och jak na parę minut, nie uważasz? - jego głos był spokojny.
- Może - wzruszyłam ramionami. - Wiesz, może odpuścimy sobie ten basen, Justin pewnie zastanawia się gdzie zniknęłam.
- Nie dzwoni - odpowiedział, w dalszym ciągu idąc przed siebie.
- Bo nie brałam ze sobą telefonu.
- Do mnie również nie dzwoni, więc cię nie szuka. Myślę, że na pewno się nie nudzi - stwierdził.
- Co masz na myśli? - zmarszczyłam brwi.
- Pewnie jest otoczony przez swoje koleżanki - odpowiedział bez większego problemu.
- To on zna tu jakieś dziewczyny? - spytałam zaciekawiona.
- Och, to pytanie było prawdziwe czy sobie ze mnie żartujesz? - na nowo zachichotał. - Justin zna tu każdą dziewczynę, połowa z nim była pewnie w łóżku i to nawet w tym domu.
Poczułam dziwne uczucie gdzieś w środku. Co jeśli Tyson ma rację i Justin wcale mnie nie szuka? Co jeśli jest otoczony przez swoje "koleżanki"? Albo co najgorsze, co jeśli jest właśnie w trakcie zdradzania mnie?
- Nie, naprawdę chcę wracać, przepraszam - wyjąkałam i nie patrząc za siebie, zaczęłam wracać tą drogą, którą przyszliśmy.
- Dobrze, jak uważasz - usłyszałam za sobą głos chłopaka, który postanowił jednak ze mną wrócić.
Justin's POV
Trzymałem w dłoni prawdopodobnie dziesiątego już drinka. Byłem nieźle wstawiony, ale mimo wszystko od paru minut starałem się wypatrzeć Alex. Jakiś czas temu powiedziała, że idzie do łazienki, ale to było z trzydzieści minut temu. Rozumiem, że dziewczyny potrzebują więcej czasu niż faceci, ale mimo wszystko było to zbyt długo. Po drugie wkurzała mnie już gadka mojego pijanego znajomego, który od dłuższego czasu pieprzył o tym, ja kto mu źle, bo zdradziła go jakaś dziwka. To nie jest mój problem. Moja dziewczyna gdzieś poszła, a ja nie wiem gdzie. Chciałem do niej zadzwonić, ale przypomniało mi się, że Alex nie brała nawet ze sobą telefonu. Czułem na sobie wzrok dziewczyn, które celowo opuszczały jakieś rzeczy ze stołu, aby wypiąć się całkiem przypadkiem na moich oczach. Wyczujcie sarkazm. Czując obrzydzenie takim zachowaniem, zdecydowałem się podnieść i odszukać swojej dziewczyny. Pytałem przypadkowe osoby, które napotkałem na drodze czy gdziekolwiek ją widziały, ale każdy kiwał przecząco głową. Nie byłem teraz przerażony, bo mogła gdzieś iść. Byłem zdenerwowany, bo miała się mnie trzymać, a mimo wszystko poszła i nie wraca od dobrych trzydziestu minut. Pamiętam jak mówiła, że idzie do łazienki, więc skierowałem się korytarzem w stronę tych dla gości. Wtedy usłyszałem znajomy głos. Mój wzrok lekko płatał mi figle przez moje upojenie, ale mimo wszystko byłem w stu, a nawet dwustu procentach pewien do kogo należy ten głos.
- Alex - warknąłem, gdy zbliżyła się do mnie. Obok niej stał Tyson z zarysowanym uśmiechem na twarzy. - Z tego co wiem łazienka jest za mną.
- Tyson oprowadzał mnie po mieszkaniu - jej głos był lekko przestraszony, jak gdyby się mnie bała. - Mówiłam w sumie, że idę do łazienki.
- Tak, łazienki - podkreśliłem. - I po tym miałaś wrócić.
- Po co? - uniosła ręce. - Po to, aby słuchać jak rozmawiasz z kimś i nie zwracasz nawet na mnie uwagi?
- I to jest ten powód dla którego wolisz chodzić z obcym facetem?
- Justin, wrzuć na luz. Tylko ją oprowadziłem, a nawet nie do końca, bo chciała do ciebie wracać - odezwał się mój kolega, na co kazałem mu zamilknąć.
- Chodź tu Alex - powiedziałem, patrząc na nią wyczekująco.
- Nie jestem psem - odparła oburzona, krzyżując ramionami.
- Nie wkurwiaj mnie, tylko tu podejdź - czułem, że z każdą sekundą zaczynam tracić cierpliwość.
- Bo co?
- Ty kurwa dobrze wiesz, bo co!
- Jesteś chory - powiedziała, po czym ruszyła przed siebie żeby mnie wyminąć, ale złapałem ją za rękę.
- Myślę, że tą kwestię bycia chorym mamy już za sobą, prawda? - warknąłem, ściskając jej nadgarstek.
- Puść mnie! - zaczęła się szarpać, przez co złapałem ją mocniej.
- Mówiłem ci coś - powiedziałem do jej ucha. - Mówiłem ci, że będzie próbował czegoś i to robi, a ty kurwa mu to ułatwiasz.
- Ja może pójdę - odezwał się Tyson i minął nas, wracając na imprezę za nami.
Alex westchnęła głośno, zaciskając swoje usta.
- A może ty próbowałeś znowu przelecieć te wszystkie dziewczyny stąd? - oparła swoją dłoń na biodrze. - I to może w tym domu?
- O co ci chodzi? - skrzywiłem się.
- O co? O to, że byłeś w łóżku z prawie każdą dziewczyną w tym domu! - wyrzuciła ręce w powietrze.
- No i? - wzruszyłem ramionami.
- No i? Czy ty siebie w ogóle słyszysz Justin? Ty wiesz co mówisz, czy jesteś tak pijany, że nie kontaktujesz?
- Kurwa, dziewczyno! - krzyknąłem, na co lekko drgnęła. - Z kim byłem w łóżku to byłem, ciebie to nie powinno obchodzić. Nie znałaś mnie wtedy i nie byłaś wtedy moją dziewczyną. Nie ma teraz dla mnie innej dziewczyny, słyszysz? Jesteś jedyną dziewczyną, którą kocham i jedyną dziewczyną, którą chcesz mieć w łóżku. Kiedy to w końcu do ciebie dotrze?
- Nie krzycz na mnie, kurwa - jej głos zaczął drżeć, na co pożałowałem swojego wybuchu. - Czy ty zawsze musisz na mnie krzyczeć?
- Przepraszam - wymamrotałem, obejmując ją z całej siły. - Wiesz, ze jestem idiotą, ale ten idiota kocha cię najbardziej na świecie i nie zrezygnowałby z ciebie nawet jeśli w tym domu zjawiłaby się modelka od Victorii Secrets.
- Nawet wtedy? - uniosła swoją głowę i spojrzała w moje oczy.
- Nawet wtedy - przyznałem szczerze. - Nikt inny nie liczy się dla mnie odkąd stałaś się moja.
Na samym początku powiem, że przepraszam za ponowną zmianę szablonu,
ale z poprzednim coś mi stało, coś z czcionką i nie byłam w stanie tego naprawić,
a przeszkadzało to w czytaniu. Mam nadzieję, że ten zostanie dłużej.
Jak widzicie jest to jeden z najdłuższych rozdziałów na opowiadaniu,
rozdział ma koło 6000 tysięcy słów. Chcieliście coś dłuższego
więc spełniłam waszą prośbę i o prawie 3 w nocy dodaję ten rozdział.
Od razu mówię, że nie chcę wymuszać od was komentarzy, bo nie lubię tego,
ale mam wrażenie, że z dnia na dzień ubywa czytelników tego opowiadania.
Kiedyś było tu po 40 komentarzy, czasem po 50, a teraz jest zaledwie ich 30,
czasami nawet nie ma tylu. Na asku mogłam dostawać nawet po 15 pytań dziennie
o to, kiedy nowy rozdział, a kiedy w końcu go dodam to mam tyle komentarzy ile mam.
Nie chcę was do nich zmuszać, nie chcecie, nie komentujcie,
ale byłoby mi miło, gdybyście poświęcili tą minutę, gdzie ja poświęcam po 5 godzin
na pisanie rozdziału. Nie mówię o wszystkich, bo są osoby, które komentują każdy mój
rozdział i jestem im za to wdzięczna, bardzo.
To tyle, nie będę więcej pisać, zrobicie co chcecie.
Co do rozdziału... nie, nie jest to koniec sylwestra.
Następny rozdział będzie jego drugą częścią, także się nie martwcie.
Myślicie, że Justin podoła wyzwaniu Alex, czy coś zrobi i znowu będzie kłótnia? ;>
Jeśli macie twittery i lubicie opowiadanie,
możecie używać hasztagu #14thJunePl :)
Jeśli macie pytania odnośnie opowiadania, kierujcie je na mojego aska,
który jest mu właśnie poświęcony - @JuneThPl
ZAPRASZAM NA MOJE NOWE TŁUMACZENIE
Tak, jest 4:17 a ja czytam twój rozdział :D. Bardzo dobry i mam nadzieje ze Alex spotka się z rodzina
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuńJejku jestem tak strasznie ciekawa co sie stanie ckdkkskcjsj
OdpowiedzUsuńSwietne! Jeju no też chce mieć taki talent do pisania jak ty :( Doceniaj ten talent bo jest naprawde piekny. Czekam do nastepnego ! :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak zawsze. Piszesz świetnie, czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że nic i nikt nie zepsuje im tego wieczoru, bo tak długo wszystko układało się świetnie :( jednak znając ciebie bers na pewno nas czymś zaskoczysz x
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńGratuluję takiego talentu do pisania :)
Kocham kocham kocham kocham cię za to że tłumaczysz to opowiadanie 💕
OdpowiedzUsuńAle Bers sama pisze to opowiadanie.
UsuńLubie
OdpowiedzUsuńsuper! czekam na następny! ;>
OdpowiedzUsuńświetny rozdział
OdpowiedzUsuńświetny!
OdpowiedzUsuńMam przeczucie ze stanie sie podczas tego sylwestra cos złego 😩
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie długie rozdziały.Taki słodki. Za dużo tej słodkości to znaczy że będzie ogromna drama. Kocham Cię czekam na następny.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie długie rozdziały.Taki słodki. Za dużo tej słodkości to znaczy że będzie ogromna drama. Kocham Cię czekam na następny.
OdpowiedzUsuń❤❤ cudowny rozdział, czekam na nn
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ CUDOWNY!
OdpowiedzUsuńtylko nie rozumiem bo z tym szablonem jest coś nie tak, połowa jest czarna i nie widzę co pisze, tzn. zaznaczyłam tekst i był ale jak bym tego nie zrobiła nie byłoby, idk o co chodzi
@PALVMCCANN
Serio? Ja nie mam tak na komputerze, nie jest czarno, a brązowo... może to ustawienia monitora?
UsuńNie mam pojęcia, wysłałabym ci zdjęcie ale idk gdzie:/
Usuńtwitter @luvdrewz albo na ig w wiadomości @littlemccann
UsuńKocham czytac tak bardzo dlugie rozdzialy i do tego tak swietnie napisane ;) swietnie i czekam nn ♔♚♔♚
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i czekamy na nowy!❤ A co do szablonu to fajny, tylko że polowa tekstu jest czarna..:(
OdpowiedzUsuńświetny rozdział szablon trochę ciężko się przez niego czyta.Nie wiem jak opisać ten rozdział bo bardzo fajnie się go czytało tzn przyjemnie nie było dużo dram zaledwie 1 a ona bardzo pasowała bo byłoby zaspokojnie czekam na następny x
OdpowiedzUsuńSwietny rozdział
OdpowiedzUsuńJeju dziekuje Bers z calego serduszka za to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńMysle ze cos stanie sie na tym sylwestrze bo jakos duzo tutaj tej dobroci:)
Czekam z niecierpliwoscia xx
Kocham ten rozdział ♥
OdpowiedzUsuńTaki długi i świetny jednocześnie *.*
Ojej świetne
OdpowiedzUsuńNawet modelka z Victorii ... no jak słodko *-*
OdpowiedzUsuńCzekam nn
Uwielbiam ❤️😍❤️ Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńNie wierzę mu w tą modelkę z Victorii Secret, ale niech mu będzie XD strasznie słodko na koniec! Jestem szczęśliwa, że Justin nawet nie pomyślał o zdradzie Alex :) do następnego ♥
OdpowiedzUsuńJacy oni są słodcy *-*
OdpowiedzUsuńmwega
OdpowiedzUsuń- Przepraszam - wymamrotałem, obejmując ją z całej siły. - Wiesz, ze jestem idiotą, ale ten idiota kocha cię najbardziej na świecie i nie zrezygnowałby z ciebie nawet jeśli w tym domu zjawiłaby się modelka od Victorii Secrets.
OdpowiedzUsuń- Nawet wtedy? - uniosła swoją głowę i spojrzała w moje oczy.
- Nawet wtedy - przyznałem szczerze. - Nikt inny nie liczy się dla mnie odkąd stałaś się moja. JEJUUUUU ♥
Jak zawsze świetny ♥
OdpowiedzUsuńWiesz co? Jak czytałam ten fragment, gdzie siedzieli na sofie przypomniał mi się teledysk Sel do THWWIW♥♥♥ cudo ❤
jesteś najlepsze:)) świetny rozdział
OdpowiedzUsuńSUPER tylko niech wiecej sie dzieje hah
OdpowiedzUsuńJest świetny, a ilość komentarzy zmalała może przez tą chwilową przerwe i jestem pewna, ze niedlugo znowy skoczy i sie wyrowna, bo to ff jest swietne a Ty masz wielki talent!
OdpowiedzUsuńniesamowity:(
OdpowiedzUsuńUroczy, jejku!:(
OdpowiedzUsuńWspaniały, juz nie mogę sie doczekać następnego. Powodzenia��
OdpowiedzUsuńi to się chce czytać :)
OdpowiedzUsuńCudowny ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń